9 lat temu w wypadku zginęło 13 osób. Proces wciąż trwa

W połowie września Sąd Rejonowy w Białymstoku chce wydać wyrok w wieloletnim procesie dotyczącym wypadku z licealistami k. Jeżewa (Podlaskie), w którym zginęło trzynaście osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. W poniedziałek sąd zakończył postępowanie dowodowe.

W połowie września Sąd Rejonowy w Białymstoku chce wydać wyrok w wieloletnim procesie dotyczącym wypadku z licealistami k. Jeżewa (Podlaskie), w którym zginęło trzynaście osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. W poniedziałek sąd zakończył postępowanie dowodowe.

Wypadek, który okazał się najpoważniejszą katastrofą drogową w regionie - miał miejsce we wrześniu 2005 roku na trasie Białystok-Warszawa. W zderzeniu autokaru z ciężarową lawetą zginęło dziesięcioro uczniów - maturzystów jadących do Częstochowy, dwaj kierowcy autokaru (prowadzący pojazd i jego zmiennik) oraz kierowca lawety; wiele osób zostało rannych.

Do wypadku doszło na pasie ruchu lawety, w czasie ryzykownego manewru wyprzedzania podjętego przez kierowcę autokaru.

W śledztwie okazało się, że chorował on na padaczkę, a jego zmiennik, który także zginął w wypadku, miał cukrzycę.

Reklama

Choć w zakresie zarzutów trwający piąty rok proces dotyczy właścicieli biura turystycznego, z którego był wynajęty autokar, sąd próbuje jednoznacznie ustalić przebieg i okoliczności tragedii na drodze, w tym również związek między chorobą kierowcy autokaru a wypadkiem.

Nie ukrywa, iż chodzi też o wyciągnięcie wniosków na przyszłość, choćby dotyczących zakresu badań kontrolnych zawodowych kierowców.

Dlatego zbierane w procesie dowody dotyczą też np. zależności między stanem zdrowia kierowców a ich zdolnością do pracy. W poniedziałek np. sąd wysłuchał opinii biegłej lekarki, która odpowiadała na pytania związane ze stanem zdrowia jednego z kierowców autokaru - zmiennika w momencie wypadku, który chorował na cukrzycę.

Lekarka mówiła m.in., że ani właściciele biura podróży, którzy go zatrudniali ani nawet koledzy z pracy nie mogli zorientować się, iż jest on chory na cukrzycę jeśli to ukrywał. Jak to ujęła biegła, "zestaw objawów" byłby czytelny dla lekarza, ale nie dla osób postronnych.

Zwróciła uwagę na odpowiedzialność zawodową i moralną lekarzy-orzeczników. "Bo to od ich dociekliwości i rzetelności zależy m.in. bezpieczeństwo w ruchu lądowym" - mówiła biegła.

Strony nie złożyły żadnych nowych wniosków dowodowych. Sąd formalnie nie zamknął w poniedziałek przewodu sądowego ale zaznaczył, że z jego punktu widzenia zebrane zostały wszystkie dowody, w tym wnioskowane przez oskarżycieli posiłkowych - bliskich zmarłych uczniów.

Ponieważ do ujawnienia jest ponad 650 tomów dowodów zebranych w sprawie (sąd zajmie się tym między rozprawami), zdecydował o odroczeniu procesu do początku września, ze względu na potrzebny do tego czas i przerwę urlopową. Wówczas strony wygłoszą mowy końcowe. Wyrok powinien zapaść tydzień później, czyli w połowie września.

Oskarżonym w tym procesie właścicielom biura turystycznego prokuratura zarzuciła szereg nieprawidłowości dotyczących rozliczania czasu pracy kierowców oraz zgłaszania ich zarobków do ZUS.

Mają też zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy drogowej poprzez dopuszczenie do pracy kierowcy, który z powodów zdrowotnych nie powinien mieć uprawnień zawodowych do prowadzenia autokarów i ciężarówek.

Do zarzutów oskarżeni nie przyznają się.

We wrześniu 2009 r. prawomocnie zakończył się pierwszy proces związany z wypadkiem k. Jeżewa. Dotyczył m.in. lekarki, która wydała kierowcy autokaru zgodę na wykonywanie zawodu. Kobieta broniła się argumentem, że mężczyzna ukrywał, iż ma epilepsję ale została skazana na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz wykonywania zawodu. Sąd przyjął jednak, że między jej zaniedbaniami a wypadkiem nie ma związku przyczynowo-skutkowego.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy