​Lamborghini Urus. Warto zbierać pieniądze

W Sant’Agata Bolognese, czyli siedzibie Lamborghini odbyła się uroczysta premiera nowego modelu tego należącego do Audi niemiecko - włoskiego koncernu.

Dowiedzieliśmy się zatem nie tylko, jak będzie wyglądać długo oczekiwane auto o nazwie Urus (to pierwszy SUV w historii Lamborghini), ale także poznaliśmy szczegóły, dotyczące rozwiązań technicznych zastosowanych w tym niezwykłym pod każdym względem samochodzie.

Dla konserwatystów debiut Urusa to kolejny zwiastun zbliżającego się nieuchronnie smutnego końca motoryzacji w dotychczasowej, uświęconej tradycją postaci. Dla postępowców - przejaw jej ciągłego rozwoju, dopasowywania się do nowych czasów i zmieniających się oczekiwań klienteli.  Warto jednak pamiętać, że podobnie mieszane uczucia wzbudziło pojawienie się innego modelu z szerokiej oferty marek koncernu Volkswagen AG - bestsellerowego dzisiaj Porsche Cayenne.

Reklama

Nazwaliśmy Urusa SUV-em, tymczasem marketingowcy Lamborghini twierdzą, że otwiera on zupełnie nową kategorię pojazdów, określanych skrótem SSUV: Super Sport Utility Vehicles. Słowo "Super" jest tu jak najbardziej uzasadnione. Urus, przy imponującym trzymetrowym rozstawie osi, mierzy ponad 5 metrów długości (dokładnie: 511 cm), 201 cm szerokości i 163 cm wysokości. Przy takich gabarytach waży zaledwie 2200 kg.

Jego bagażnik  w standardowym położeniu tylnych foteli  ma pojemność 616 litrów. Maska kryje potężny, doładowany (to pierwsze turbo w dziejach tej ultrasportowej marki) silnik 4.0 V8 o mocy 650 KM i maksymalnym momencie obrotowym 850 Nm, dostępnym między 2250 a 4500 obr./min. 162,7 konia mechanicznego z litra pojemności, 1 KM na 3,38 kilograma masy!

Do tego system czterech skrętnych kół, po raz pierwszy zastosowany w modelu Aventador. No i ośmiostopniowa, automatyczna skrzynia biegów. Oraz napęd na obie osie z centralnym mechanizmem różnicowym Torsen.

Zależnie od sytuacji do 70 proc. momentu obrotowego może być przekazywane na przód lub do 87 proc. na tył. W normalnych warunkach jest on dzielony w proporcji 40:60.

Pneumatyczne zawieszenie ma spełniać oczekiwania zarówno tych, którzy lubią rozkoszować się królewskim komfortem podróżowania, jak i miłośników ostrej, agresywnej jazdy. Pozwala też regulować prześwit auta w zakresie od 158 do 248 mm.

 Felgi o rozmiarze 21 lub 23 cali. A za nimi ceramiczne, superskuteczne hamulce, dzięki którym auto rozpędzone do prędkości 100 km/godz. zatrzymuje się na dystansie 33,7 m.

Są jakieś pytania? No tak, oczywiście o osiągi... Otóż według zapewnień producenta liczba 100 na prędkościomierzu Urusa pojawia się po 3,6 sekundach od startu, a 200 po 12,8 s. Prędkość maksymalna wynosi, bagatela, 305 km/godz. Trzysta kilometrów na godzinę w SUV-ie? To musi naprawdę robić wrażenie i na nowo definiować pojęcie przyjemności z jazdy.

Co ciekawe, Lamborghini twierdzi, że jego najnowszy model to pojazd jak najbardziej nadający się do użytkowania na co dzień. Spokój kierowcy i pasażerom mają zapewniać najnowocześniejsze rozwiązania z zakresu bezpieczeństwa, komfortu (masaż i wentylacja w fotelach), pokładowej łączności i rozrywki.

Aha, warto zwrócić uwagę na dostępne tryby jazdy, które nie tylko w wyrafinowany sposób dostosowują parametry poszczególnych układów samochodu do konkretnych warunków drogowo-pogodowych, ale także noszą piękne nazwy: Strada, Terra (off-road), Neve (śnieg), Sabbia (piasek), Corsa, Sport i Ego (indywidualny). Wiadomo, Włosi...

Urus (Aurochs) to dziki przodek bydła domowego, ale także hiszpańskich byków, z którymi mierzą się torreadorzy. Współczesny Urus to ekstremalny Super SUV o ekstremalnych osiągach i nadzwyczajnych możliwościach. Do tego wyglądający jak milion dolarów. A przynajmniej jak 200 tysięcy, bo tyle wynosi sugerowana przez producenta cena tego modelu na rynek amerykański (bez podatków).

W Europie najnowsze Lambo ma kosztować dokładnie 171 429 euro. Netto. W salonach pojawi się wiosną przyszłego roku.

 Zbierajcie pieniądze!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama