Szef Maserati: zmienić sposób liczenia emisji

- Cała ta dyskusja o zerowej emisji nie ma sensu - powiedział Harald Wester, szef Maserati, podczas salonu samochodowego w Szanghaju.

Odniósł się w ten sposób do statystyk dotyczących średniej sprawności elektrowni. W Europie przy produkcji prądu potrzebnego do pokonania 1 km autem elektrycznym emituje się 86 gramów dwutlenku węgla, w USA - 110 g, a w Chinach - 191 g. Niestety, przy wyliczaniu emisyjności takich samochodów nie uwzględnia się sposobu, w jaki pozyskiwana jest energia elektryczna. 

Dla przykładu, w Polsce ponad 90 proc. prądu pochodzi ze spalania węgla kamiennego lub brunatnego. Przy uwzględnieniu sprawności krajowych elektrociepłowni (średnio około 35 proc.) przejechanie jednego kilometra Nissanem Leafem przekłada się na emisję około 150 g dwutlenku węgla, czyli podobnie jak w przypadku nowych turbodiesli. Osiągnięcie "bezemisyjności" możliwe jest tylko przy pozyskiwaniu prądu ze źródeł odnawialnych. W Polsce obecnie powstaje w ten sposób tylko 7 proc. energii.

Reklama

Szef Maserati dodaje, że jego zdaniem silniki spalinowe nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa, chociaż - ze względu na coraz bardziej wyśrubowane normy emisji spalin - Włosi mogą być zmuszeni do zaprojektowania napędu hybrydowego. W przypadku samochodów elektrycznych Wester apeluje o bardziej uczciwe sposoby pomiaru emisji dwutlenku węgla.

msob

Maserati wjeżdża do Polski - INFORMACJE

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy