Zabił malutkie dzieci bo "oślepiło go światło jadącego z tyłu samochodu

Spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginęły dwie osoby - taki zarzut usłyszał kierowca, który wczoraj w Tychach potrącił dwoje dzieci. Mężczyzna przyznał się do winy.



Kierowcy grozi do 8 lat więzienia. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 5 tysięcy złotych, zostanie zwolniony z aresztu. 

Mężczyzna przyznał się do winy, twierdzi, że oślepiło go światło jadącego z tyłu samochodu. Na przejście dla pieszych wjechał nawet nie hamując.

Kierowca wyraził skruchę, dlatego prokurator zdecydował się wypuścić go na wolność za kaucją.

Jak wynika z sekcji zwłok, ofiary miały przede wszystkim urazy głowy. W chwili wypadku kierowca był trzeźwy. Wcześniej nie miał żadnych problemów z prawem. Wiadomo, że razem z 64-latkiem w samochodzie była też pasażerka.

Reklama

Policja nadal szuka osoby kierującej samochodem, która zatrzymała się przed przejściem tuż przed wypadkiem, żeby przepuścić pieszych. O samochodzie, który zatrzymał się prawidłowo miał opowiedzieć świadek. Kierowca odjechał i policja od wczoraj próbuje go znaleźć. Pasażerka, która jechała razem z 64-latkiem, w czasie przesłuchania nie była w stanie  powiedzieć czy widziała samochód stojący na pasie obok.

Do wypadku doszło na ulicy Towarowej. Dzieci - niespełna roczny chłopiec i czteroletnia dziewczynka - były z matką. Kobiecie nic się nie stało. Jest pod opieką psychologa oraz swoich bliskich.

Przechodnie mówią, że przejście, na którym doszło do wypadku, wieczorem jest oświetlone i dobrze widoczne. Podkreślają jednak, że w tym miejscu jest bardzo duży ruch. Mijając miejsce tragedii wiele osób na chwilę się zatrzymuje. Pojawiły się też znicze.




RMF FM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy