Polskie drogi

Mistrzowie kierownicy w mundurach

Kilkanaście groźnie wyglądających stłuczek, uszkodzone samochody, powyginane bariery i połamane słupy - oto bilans kilkumiesięcznej obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce.

Jak zapewnia komandor rezerwy Janusz Walczak, były dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej, wypadki się zdarzają i musimy się do tego przyzwyczaić. I nie ma co do tego mieszać stanu dróg.

Co kilka dni dochodzi do zdarzeń z udziałem wojskowych pojazdów. Ostatni w poniedziałek 3 kwietnia. W Toruniu amerykańska cysterna wjechała w samochód nauki jazdy. Kierowcy z uśmiechem komentują kolejne ekscesy amerykańskich kierowców, inni zaczynają się obawiać widząc na drodze wojskowy pojazd. A wojskowi uspokajają - to naturalna kolej rzeczy. Czyżby?

Reklama

- Takie wypadki podczas przejazdu kolumn wojskowych pojazdów to normalka. Zdarzają się i będą się zdarzać. Wojsko ma do przerzucenia jakieś 3 tys. pojazdów i 5 tys. żołnierzy. Na tak gigantyczną skalę, kilka stłuczek to drobiazgi - uspokaja komandor rezerwy Janusz Walczak.

- Jechał Pan kiedyś w kolumnie? - pyta Walczak.

- W wojskowej nie - odpowiadam.

- No to nie wie pan, jakie to jest trudne. Gwarantuję, że nie ma nic bardziej nudnego i uciążliwego - dodaje Walczak.

- Ale to nie może tłumaczyć wojskowych kierowców, którzy w większości sytuacji są sprawcami tych wypadków - ripostuję.

- Owszem, i nikt i nic ich nie tłumaczy. Są winni, ponoszą odpowiedzialność. Chodzi mi tylko o to, że musimy jedynie zrozumieć, że żołnierze bardzo rzadko poruszają się pojazdami taktycznymi po drogach publicznych i nie mają w tym doświadczenia. Zresztą, nawet gdyby mieli, to oni traktują te przejazdy jak działania wojenne. Przecież to jest sprzęt do działań wojennych, na terenowych oponach, stworzony z myślą nie o bulwarach, a o trudnym terenie. Ma ratować życie ludziom, a nie dobrze się prowadzić na asfalcie - tłumaczy Walczak. - Choć już wiosna, zaraz mnie pan zapyta o opony zimowe. Uprzedzam, pojazdy wojskowe nie mają zimówek - dodaje.

Stłuczki po kolei

- Kierowcy to nie są zwykli kierowcy TIR-ów, a pojazdy taktyczne nie są zwykłymi TIR-ami. Trasa przejazdu i styl jazdy w kolumnie też jest niecodzienny. Co prawda amerykanie robią odprawy i zwykły żołnierz wie, dokąd jedzie, ale co mu z informacji, że jedzie np. do Żagania. Dla niego to kolejne miejsce na mapie. Jedzie dokładnie tam, gdzie pojazd przed nim. Raz szybciej, raz wolniej, to w prawo, to w lewo, wisi na zderzaku i jedzie ślimaczym tempem setki kilometrów niewygodnym pojazdem - mówi Walczak.

Walczak zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny fakt. - Przerzut wojsk to element treningu strategicznego. Obecność amerykańskich oddziałów w Europie to przecież element ćwiczebny. To jest jak najbardziej poważny trening. Żołnierze są cały czas w rynsztunku bojowym, a pojazdy opancerzone. Widoczność jest w nich słaba, miejsca mało, o komforcie nie ma co mówić. Przypuszczam, że w tych kolumnach jadą w hełmach i pod bronią. Znając amerykanów i ich podejście do swoich obowiązków, nikomu nie przyjdzie nawet do głowy, żeby hełm na chwilę zdjąć, a broń odłożyć - mówi Walczak.

- Dla nich to działania taktyczne. Właśnie, dlatego takie wypadki będą się zdarzać i nie ma się temu, co dziwić. Zresztą nasze rosomaki jak wyjeżdżają na drogi publiczne, też powodują stłuczki - kwituje.

Wojskowi amerykańskiej armii najpierw zderzyli się w kolumnie, uszkadzając dwa Humvee, później z ciężarówki wypadły pociski czołgowe, później w Gorzowie Wielkopolskim samochód wypadł z drogi, taranując barierki, a teraz cysterna miała stłuczkę w Toruniu z samochodem nauki jazdy.

Zarówno amerykańscy wojskowi jak i polscy uspokajają, że amerykanie poruszają się po naszych drogach legalnie, a szkody przez nich spowodowane są likwidowane z polisy ubezpieczeniowej. Sprawy bada albo żandarmeria wojskowa, albo strona amerykańska. Ma do tego prawo nadane na mocy umowy o statusie Sił Zbrojnych USA w Polsce - SOFA.

Przejazd koordynowany

- Często spotykam się z pytaniem, czy amerykańscy żołnierze mają polskie prawa jazdy. Oczywiście, że nie. My szanujemy przepisy wojskowe panujące w USA, i na odwrót. Jeśli w swoim kraju żołnierz może jeździć Humvee, to i u nas może nim jeździć. Nawet, jeśli polskie przepisy mówiłyby inaczej - wyjaśnia Walczak.

Przypomnijmy, zgodnie z przepisami kolumnę wojskową obowiązują przepisy ruchu drogowego. Są jednak dodatkowe porozumienia, które regulują wszystkie zasady obecności obcych żołnierzy na terenie naszego kraju, w tym te określające, kto ponosi odpowiedzialność za ewentualne zdarzenia i na jakich zasadach odbywać się będzie rozliczanie powstałych szkód i wypadków.

Za każdy ruch pojazdów w Polsce odpowiada Szefostwo Transportu i Ruchu Wojsk - Centrum Koordynacji Ruchu Wojsk (STiRW-CKRW) podległe ministrowi obrony narodowej. Ono planuje, kiedy, którędy i jak będzie jechała kolumna. Współpracuje przy tym z GDDKiA i z wojewodami. Warto jednak pamiętać, że kolumna nie musi być pilotowana ani przez żandarmerię wojskową ani policję. A co robić w razie kolizji? Tak, jak w każdej innej sytuacji, należy wezwać policję i spisać protokół.

Rozmawiał Juliusz Szalek

Janusz Walczak - komandor rezerwy, były dyrektor Departamentu Prasowo-Informacyjnego Ministerstwa Obron Narodowej. W latach 1993-2004 rzecznik prasowy dowódcy Marynarki Wojennej. Później rzecznik i szef wydziału prasowego Dowództwa Operacyjnego w Warszawie. Z wykształcenia oficer Marynarki Wojennej, politolog i dziennikarz.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy