Yamaha MT-125 - dobry wstęp do świata motocykli

Rodzina motocykli MT to znakomita oferta dla kierowców, którzy wraz ze wzrostem umiejętności (i zdobyciem odpowiedniego dokumentu) mogą przesiadać się na coraz to mocniejsze maszyny. Na początku drogi jest MT-125. Na horyzoncie mocne MT-09 i ekstremalne MT-10. Dzisiaj zapraszamy was na spotkanie z najmniejszą w rodzinie 125-ką.

Seria MT od Yamahy składa się obecnie z pięciu podstawowych modeli. Wszystkie zaliczane są do kategorii naked, czyli motocykli pozbawionych jakichkolwiek owiewek. Dzięki nowoczesnej i śmiałej stylistyce, tych maszyn nie można pomylić z jakimkolwiek innym modelem, zwłaszcza gdy występują w niezwykle atrakcyjnym malowaniu szaro-seledynowym.

Podstawowa Yamaha MT-125 dostępna jest dla kierowców z prawem jazdy B (lub A1). Nieco mocniejsze MT-03 i MT-07 to propozycja dla posiadaczy praw jazdy kategorii A2. Jeżeli zdobyłeś uprawnienia należne kategorii A, możesz dosiąść najmocniejszych MT-09 oraz MT-10. Pierwszy z wymienionych modeli oferuje 15 koni mechanicznych. Ostatni ponad 160 narowistych rumaków.

Reklama

Rozpoczynając zatem przygodę z motocyklem od 125-ki, po zdobyciu doświadczenia i odpowiednich uprawnień, możesz stopniowo przesiadać się na coraz mocniejsze modele, pozostając przez cały czas w mrocznej rodzinie Yamahy (Japończycy serię MT marketingowo powiązali z mrokiem, stąd jak najbardziej zasadne stwierdzenie).

Projektując MT-125 inżynierowie Yamahy skoncentrowali się na tym, by mimo małej pojemności motocykl wyglądał "dorosło". Dzięki sprytnym zabiegom stylistycznym (między innymi specjalne wstawki powiększające optycznie silnik, kryjące przy okazji zbiornik wyrównawczy płynu chłodzącego jednostkę napędową) cel został osiągnięty i nawet jeśli na motorze siedzi postawny osobnik, nie wygląda jakby pożyczył motocykl od syna.

Najmniejszy MT-ek najlepiej prezentuje się w dynamicznym malowaniu szaro-seledynowym. Felgi w rozmiarze 17 cali ciekawie kontrastują z masywnym bakiem paliwa i wąskim siedzeniem. Kierowca nie będzie narzekał. Pasażer owszem i to już po paru kilometrach.

W kwestii komfortu motocykle typu naked są ciekawym kompromisem między codzienną eksploatacją, a sportowymi aspiracjami. Na MT-125 siedzi się wygodnie, nieco pochylonym do przodu. Nie jest to pozycja ekstremalna jak na ścigaczu, ale z drugiej strony jeśli uwzględnimy kąt zgięcia nóg, okaże się bardzo wygodna, również w trakcie dłuższych przejazdów.

W najnowszym wcieleniu MT-125 Yamaha postawiła na w pełni cyfrowy zestaw wskaźników. Przed kierowcą znajdziemy zatem ciekłokrystaliczny wyświetlacz, na którym słupkowo pokazywane są temperatura cieczy chłodzącej silnik, ilość paliwa w zbiorniku, liczniki przebiegów dziennych i całkowitego, zegar, a także panel komputera pokładowego, z jakże przydatnymi informacjami w postaci między innymi średniego zużycia paliwa. Nad całością umieszczono dwie białe diody, sygnalizujące kierowcy konieczność zmiany biegu na wyższy, kiedy silnik wkręci się na obroty rzędu 10000 na minutę.

Czytelność zestawu wskaźników jest na dobrym poziomie. Jedynie w przypadku słońca świecącego w plecy kierowca może mieć małe problemy. Drobnym mankamentem jest brak wskazania aktualnie zapiętego biegu. Dla początkujących motocyklistów taka informacja byłaby mocno przydatna i mogłaby ich uchronić przed zablokowaniem tylnego koła w trakcie nieumiejętnej redukcji.

Choć jak już pisaliśmy wcześniej silnik został optycznie powiększony, w rzeczywistości ma pojemność 125 centymetrów sześciennych. Jednostka generuje moc 15 koni mechanicznych, a więc górny limit dopuszczalny dla kierowców posiadających jedynie prawo jazdy kategorii B. Jednocylindrowy motor, chłodzony cieczą, z wtryskiem paliwa jest bardzo łagodny w obyciu, a przy tym dynamiczny. Dobrze i równo oddaje moc, bez zbędnych szarpnięć, przy akompaniamencie całkiem przyjemnych dźwięków. Dla dźwiękowych estetów wybawieniem może być puszka od Akrapovica, ale dla poprawienia doznań akustycznych być może czasami po prostu lepiej zainwestować w kurs na prawo jazdy kategorii A.

Sześciobiegowa skrzynia jest dobrze zestopniowana i pracuje ze sportowym oporem, typowym dla ścigaczy. Biegi można przełączać bez użycia sprzęgła, jednak ten rodzaj ekstremalnej jazdy polecamy bardziej doświadczonym kierowcom.

Do bardzo żywego silnika dostosowano również podwozie i układ hamulcowy. W pewnym sensie zarówno zawieszenie, jak i hamulce są nieco przewymiarowane, tak jakby zostały wprost przeniesione z modelu MT-03. Przedni widelec typu upside down, a także tylny wahacz z centralną sprężyną (można w niej regulować napięcie wstępne), doskonale radzą sobie z temperamentem silnika oraz kierowcy.

Do wysokich osiągów dopasowano również hamulce tarczowe (na obu kołach). Dozowanie jest precyzyjne, a standardowy ABS będzie wybawieniem dla początkujących kierowców.

Yamaha MT-125 w pełnej gotowości waży około 140 kilogramów i tą wartość docenicie bardzo szybko. Motorem można bardzo łatwo manewrować między stojącymi samochodami, a więc wszelkie korki (lub fachowo: zatory drogowe) nie będą wam straszne.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że średnie zużycie paliwa oscyluje wokół 2 litrów benzyny bezołowiowej na 100 kilometrów. Przy zbiorniku paliwa o pojemności 11,5 litrów, daje to realny zasięg rzędu 450-500 kilometrów. Czego chcieć więcej?

Jeśli zastanawiacie się nad motocyklem, jako alternatywą dla samochodu, Yamaha MT-125 będzie znakomitym wyborem. Japoński motocykl sprawdzi się zarówno w miejskim ruchu, jak też i na dłuższych wyprawach. Prędkość podróżna w granicach 90-100 km/h pozwoli wam szybko i sprawnie dojechać do celu, z dużą dawką frajdy i radości.

Jedyne czego nam brakowało podczas dłuższych wyjazdów to przednia owiewka, chroniąca kierowcę przed nieco uciążliwym pędem powietrza. No tak, ale z owiewką Yamahy MT-125 nie moglibyśmy już nazwać naked’em.

MW

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama