Genewa 2016

​Mężczyzna w czarnym swetrze i telefony

Szwajcaria. Genewa. Jedna z największych i najważniejszych na świecie samochodowych imprez wystawienniczych. W tłumie dziennikarzy i wystrojonych w garnitury menedżerów, biznesmenów, pi-arowców kręci się mężczyzna w czarnym swetrze.

 Nie rozstaje się z dzierżonym w dłoni naręczem telefonów komórkowych. Hm... Co to za jeden? Ktoś z obsługi technicznej? Reporter pracujący dla kilku redakcji i przez każdą z nich wyposażony w oddzielny środek łączności? Asystent drugiego zastępcy sekretarza wicedyrektora ds. ogólnych jednej z firm, prezentujących się na genewskim salonie? Nie, to Sergio Marchionne, szef, czyli tzw. CEO koncernu Fiat Chrysler Automobiles, jedna z najpotężniejszych postaci w motobranży...

Zastanawialiśmy się, po co mu aż tyle telefonów, i przyznajemy się, że nie znaleźliśmy racjonalnego rozwiązania tej zagadki. Czy każda z czterech komórek przypisana jest do innej marki z talii FCA? A może było ich aż tyle, ponieważ Sergio Marchionne cierpi na jakże współczesną fobię, polegającą na nieodpartej, przemożnej obawie o utratę kontaktu ze światem zewnętrznym? I dlatego chce się poczwórnie zabezpieczyć przed nieszczęściem izolacji...

Reklama

Imprezy takie, jak w Genewie, nazywane bywają "wielkim świętem motoryzacji".  Dla wystawców są one jednak przede wszystkim źródłem stresu. Czy naprawdę mamy co pokazać? Z braku rzeczywistych premier do rangi wydarzenia urastają prezentacje pojazdów koncepcyjnych, o których z góry wiadomo, że nigdy nie trafią do seryjnej produkcji, czy naciągane debiuty kolejnych liftingów, ograniczających się do retuszu przedniego zderzaka, wprowadzenia nowego wzoru tapicerki foteli i unowocześnionego systemu multimedialnego.

I tu pojawia się następne niepokojące pytanie: czy przedstawiciele mediów i publika dadzą się przekonać, że mają do czynienia z sensacyjnymi nowościami? Czy uwierzą w niezachwianą potęgę i innowacyjność naszej firmy?

W pierwszym z dwóch przeznaczonych dla dziennikarzy dni podczas europejskich salonów samochodowych organizuje się wielkie konferencje prasowe. Co piętnaście minut na innym stoisku. Stało się niepisanym zwyczajem, że ich głównymi bohaterami są najwyżsi rangą prezesi wystawiających się firm i koncernów. Muszą zaprezentować się osobiście, nawet jeżeli na co dzień zasłaniają się zastępcami i specjalistami od PR.

Ludzie ci zostali powołani do zarządzania i podejmowania strategicznych decyzji. Nie każdy z nich lubi podobne publiczne wystąpienia, nie wszyscy dobrze czują się w świetle reflektorów, pod okiem wycelowanych w siebie dziesiątek kamer i aparatów fotograficznych. Nie każdy ma w sobie tyle luzu i charyzmy, co poczwórnie stelefonizowany niespełna 64-letni włosko-kanadyjski szef włosko-amerykańskiego giganta.

Jest bardzo tłoczno, głośno, jasno, ciepło i duszno. To stresująca sytuacja, która zniechęca do jakiejkolwiek improwizacji. Dlatego często widać, że wystąpienia liderów przemysłu motoryzacyjnego są w najdrobniejszych szczegółach i co do sekundy wyreżyserowane oraz wielokrotnie przećwiczone, a ich swoboda wielce pozorna. W trakcie konferencji prasowej na ubiegłorocznych, jesiennych targach IAA we Frankfurcie zasłabł prezes BMW, Harald Krüger. Wiadomość o tym incydencie obiegła cały świat i przyćmiła wiele innych relacji ze wspomnianej imprezy. Ponieważ prezes Krüger pełnił wówczas swoją funkcję dopiero od kilku miesięcy, więc pojawiły się spekulacje, że zwyczajnie zawiodły go nerwy.

A propos Frankfurtu.... Od czasu do czasu wracamy do naszego filmu nakręconego podczas IAA w roku 1991. Był to czas debiutu m.in. opla astry I, a zatem okres wręcz prehistoryczny. Jak od tamtej pory zmieniły się samochodowe imprezy wystawiennicze? Cóż, pod pewnymi względami jakby zubożały. Wtedy premierom nowych modeli aut towarzyszyła bogata oprawa, także artystyczna, dzisiaj ma ona zdecydowanie skromniejszy charakter. Dziennikarze mieli nieograniczony dostęp do przygotowanych przez wystawców suto zastawionych stołów, obecnie, aby skorzystać z poczęstunku, ukrytego na zapleczu poszczególnych stoisk, trzeba postarać się o specjalne zaproszenie, a i samo menu jest o niebo mniej wykwintne.

Przed ćwierćwieczem, a więc w epoce przedinternetowej, materiały prasowe miały postać luksusowo wydanych papierowych katalogów, teraz zostały one zastąpione przez pendrivy, a coraz częściej otrzymujemy jedynie karteczki z linkami lub kodami QR , przenoszącymi na strony internetowe z kompletem informacji i ilustracji. Znacznie mniej powodów do satysfakcji mają także łowcy gadżetów.

I jedno się tylko na szczęście nie zmieniło - pomimo protestów organizacji feministycznych samochodom nadal towarzyszą piękne, uśmiechnięte, długonogie, chętnie pozujące do zdjęć hostessy. Bardzo prosimy drodzy organizatorzy: tak trzymać!     

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy