Polskie drogi

Szok na A4. Ten samochód nie miał prawa znaleźć się na drodze

Na publicznych drogach można spotkać mniej lub bardziej uszkodzone pojazdy. Zadrapany zderzak, porysowana felga czy nieco wgniecione drzwi to - zwłaszcza w dużych miastach - całkiem częsty widok. Jednakże stan, w jakim znajdowało się auto napotkane na autostradzie A4 pod Wrocławiem, przechodzi ludzkie pojęcie.

Do sieci trafiło nagranie z autostrady A4, które wprawia w osłupienie. Autor filmu kierujący dostawczym Mercedesem, jadąc w stronę Wrocławia, uchwycił moment, w którym wyprzedzał czarną Hondę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ów pojazd wyglądał jak po strasznym wypadku. Jak ten samochód w ogóle znalazł się na drodze?

Zniszczonym autem jechał po autostradzie A4

Niekiedy ludzie podejmują ryzyko i uszkodzonymi samochodami postanawiają wracać do domu “na kołach". Czasami to również chęć zaoszczędzenia kilkuset złotych na lawetę, bądź po prostu czasu. Pojazd poruszający się z wgniecioną klapą bagażnika, wybitą szybą czy zbitym reflektorem nie powoduje bezpośredniego zagrożenia, jednak policjanci mogą mieć na ten temat inne zdanie. Zwłaszcza, gdy bok samochodu wygląda jak po strasznym wypadku.

Reklama

Autostrada A4. Jechał autem bez szyb i drzwi

Mężczyzna kierujący czarną Hondą Civic wyglądał za kierownicą na bardzo zrelaksowanego, ale w środku musiał przeżywać koszmar. Japoński sedan jechał autostradą prędkością z wybitymi szybami i całym pogiętym bokiem. Poziom hałasu, jaki musiał mu towarzyszyć, aż trudno sobie wyobrazić.

Jeszcze trudniej wytłumaczyć, dlaczego jegomość w ogóle wyjechał takim autem na drogę i czemu odważył się wjechać na autostradę - być może przeraził się cennikiem usług pomocy drogowej?Niezależnie od tego, co go motywowało, to nie była dobra decyzja. Wystające drzwi trzymały się na słowo honoru. Gdyby w którymś momencie odpadły, spowodowałyby ogromne zagrożenie.

Miał sporo szczęścia. Dojechał do celu

Jak się finalnie okazało, samochód bez większych przygód dojechał do miejsca docelowego w jednym kawałku. 

Gdyby kierujący miał mniej szczęścia, podróż zakończyłby bardzo wysokim mandatem i Honda o własnych siłach nie dotarłaby do celu. Policja na widok tak zniszczonego pojazdu niezwłocznie wezwałaby pomoc drogową i zatrzymała dowód rejestracyjny samochodu. Prawdopodobnie skończyłoby się co najmniej na wysokim mandacie za spowodowanie zagrożenia w ruchu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Honda | Honda Civic | polskie drogi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama