Schody do piekieł Polaków

Grudzień w Malezji - ponad 30 stopni Celsjusza, niemal stuprocentowa wilgotność powietrza oraz strumienie gorącego deszczu lejącego się z nieba.

Do tego dziewicza dżungla, nieprzetarte szlaki i mnóstwo, mnóstwo ogromnych robali. Aby tęsknić do takiego miejsca (i czasu), nie wystarczy jedynie czuć niechęć do śnieżnej breji na polskich ulicach czy przedświątecznych porządków w domu. Trzeba być jeszcze zapalonym off-roaderem. W Malezji rozpoczął się wczoraj ekstremalny rajd przeprawowy Rainforest Challenge.

Tegoroczna edycja rajdu jest jubileuszowa - malezyjski ekstrem organizowany jest już od dziesięciu lat. Jak co roku przyciągnie na start zawodników z całego świata, których czeka blisko dwutygodniowa przeprawa autami przez dżunglę, w czasie której rozgrywane są odcinki specjalne na czas sprawdzające ich umiejętności jazdy w piekielnie trudnym terenie. Ciąg dalszy na następnej stronie

Ponieważ rajd rozgrywany jest pod koniec pory deszczowej, przejazd przez dżunglę jest wyzwaniem samym w sobie; auta toną w błocie i przewracają się w ogromnych koleinach, a zawodnicy często spędzają noc pod gołym niebem z dala do ludzkich osad. Naprawa samochodu w takich warunkach to prawdziwe mission impossible, dlatego pechowcy mogą liczyć jedynie na pomoc innych zawodników oraz własną zaradność?

Nie raz już metę rajdu osiągały auta dosłownie związane drutem i sznurkiem...

W Malezji startują także Polacy. Skład polskiego Land Serwis Teamu tworzą etatowi uczestnicy rajdu. Małżeństwo Marek i Agnieszka Janaszkiewiczowie (Land Rover Defender) w Malezji wystartują już po raz szósty; w roku ubiegłym przewieźli z rajdu puchar za zajęcie I miejsca w klasie samochodów z silnikami 2000-3000 ccm.

Reklama

Drugi zespół (Range Rover Classic) tworzą Piotr Kowal (w Malezji startuje po raz trzeci) oraz Włodzimierz Babicz (drugi występ w RFC). Piotr Kowal jest zdobywcą Pucharu Polski z roku 2001, a dotychczasowe starty w Malezji (w roku 2001 i 2004) kończył za każdym razem na bardzo wysokiej, 9. pozycji (w roku 2001 otrzymał ponadto nagrodę Fair Play).

Ich rywalami to prawdziwie międzynarodowe towarzystwo - w dziewięcioletniej historii rajdu startowali w nim reprezentanci aż 25 krajów świata.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Samochody Polaków są przygotowane na trudną walkę i piekielnie ciężkie warunki. - Przed wysłaniem statkiem do Malezji nasz Range Rover przeszedł solidną przebudowę - mówi Piotr Kowal. - Przede wszystkim zamontowaliśmy w nim wyczynowe zawieszenie Ultimate Extreme włoskiej firmy Equipe, które charakteryzuje się ogromną wytrzymałością. Testy wykazały, że dzięki niemu auto dysponuje dużym wykrzyżem, a jednocześnie - pomimo wysoko położonego środka ciężkości - trzyma się ziemi jak przyklejone.

Na wszelki wypadek, aby zapobiec ewentualnym wywrotkom auta, Polacy zastosowali dystanse powiększające rozstaw kół oraz felgi o dużym odsadzeniu. W najtrudniejszym terenie nasi zawodnicy liczą na sprawdzone w malezyjskiej dżungli (bo wyprodukowane w... Malezji) opony Simex w ogromnym rozmiarze 36 cali.

Range Rovera napędza 180-konny silnik V8 o pojemności 3,9 litrów. Moment obrotowy przekazywany jest na wzmocnione mosty wyposażone w blokady australijskiej firmy Maxi Drive. W sytuacji krytycznej Polacy będą mogli skorzystać z ich sekretnej broni ("opatentowanej" niegdyś przez P. Kowala) - mechanicznej wyciągarki, zaadaptowanej z ciężarowego Stara, która do wyciągania samochodu na linie pozwala wykorzystywać pełną moc silnika.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Gdyby polska myśl techniczna zawiodła, w sukurs zawodnikom przyjdzie standardowa, amerykańska wyciągarka elektryczna Warn XP 9,5, wyposażona w linę syntetyczną.

Starowski "mechanik" zamontowany jest także w Land Roverze Janaszkiewiczów, który już od ponad pięciu lat uczestniczy w trudnych rajdach przeprawowych. Na czerwonym pick-upie takie traktowanie zdaje się nie czynić większego wrażenia. Samochód cechuje się ogromną wytrzymałością, a jego "sercem" jest 2,5-litrowy silnik 200 Tdi o mocy 125 KM. Układ napędowy Defendera przystosowany został do pracy w ekstremalnych warunkach - mosty wyposażono w półosie oraz blokady australijskiej firmy MaxiDrive, zaś koła obuto w 35-calowe ogumienie Silverstone Extreme.

Nasze załogi już na prologu poczuły jak ciężkie będą to zawody. Serię krótkich, ale bardzo trudnych technicznie oesów, pokonywali dwa dni! Polacy pokazali klasę, przejeżdżając miejsca, które zatrzymywały ich rywali. Teraz wjeżdżają na tydzień do dżungli, gdzie będą całkowicie odcięci od świata i będą musieli radzić sobie sami.

To, co na nich czeka, najlepiej obrazuje fakt, że jeden z zaplanowanych etapów liczy 15 kilometrów. Na jego pokonanie zawodnicy otrzymają trzy dni! Po drodze zaplanowane są etapy znamiennie nazwane: "Schody do piekieł", "Terminator" czy "Strefa cienia". Niczego jednak nie można być pewnym - gdy spadnie deszcz (a pada codziennie...), walka na trasie może zamienić się w prawdziwe piekło...Trudno zrozumieć, dlaczego Polacy z Land Serwis Teamu wolą je bardziej od "Przedświątecznych porządków"...

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Auta | Rover | zawodnicy | firmy | schody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy