Rajd Master: urodzinowy prezent na etapie VI

Łukasz Komornicki fantastycznym wynikiem uczcił swoje 37 urodziny - na 368-kilometrowym odcinku szóstego etapu Wołgograd-Astrachań kierowca Orlen Team uzyskał czwarty czas. Tym samym załoga Komornicki-Marton awansowała na 11. miejsce w klasyfikacji generalnej Master Rally 2002. Coraz częściej zaczyna się mówić w rajdowych kuluarach o Polakach w Master Rally.

Oprócz załogi Komornicki-Marton świetne czasy zanotowali dziś również obydwaj motocykliści Orlenu - Marek Dąbrowski skończył odcinek na trzecim (strata jedynie 9 minut do lidera Lundmarka), zaś Jacek Czachor na ósmym miejscu (wolniej o 36 minut). Dla Dąbrowskiego i Czachora oznacza to umocnienie się na - odpowiednio - trzeciej i siódmej pozycji w "generalce" motocykli. Obydwaj jadą świetnie, ale mają przed sobą groźnych i utytułowanych konkurentów.

- Zacząłem dziś słabo - od razu na początku oesu szukałem drogi. Myślałem, że stracę wszystko, co wcześniej zdobyłem. Zaległości odrobiłem dopiero na ostatnim fragmencie odcinka. Było tam mnóstwo hop ? dla mnie to idealny rodzaj nawierzchni - mówi Marek Dąbrowski.

Reklama

- Ja niestety miałem dziś więcej błądzenia i nadłożyłem przynajmniej kilkanaście kilometrów - dodaje Jacek Czachor. - Dla mnie to był bardzo wyczerpujący odcinek - jechaliśmy w ponad 30-stopniowym upale i kurzu. Z pewnymi obawami czekam na jutro - w moim motocyklu nie działają wentylatory chłodnicy. Mechanicy pracują nad tą usterką, ale póki co mój KTM strasznie się grzeje. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na jutrzejsze wyniki, zwłaszcza że mam dużą szansę na obronę 7-8 miejsca. Szkoda byłoby, żeby awaria zaprzepaściła cały wysiłek zespołu.

Po środowych kłopotach z paliwem obawy o wynik miał także Łukasz Komornicki. Kierowca Mitsubishi Pajero doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w połowie rajdu nie ma już czasu na żadne błędy czy usterki. Komornicki przejechał jednak dzisiejszy odcinek rewelacyjnie szybko, prześcigając na nim aż... 19 konkurentów! Na mecie oesu uległ jedynie trzem kierowcom - w tym najgroźniejszym Jeanowi Louis Schlesserowi i Aleksandrowi Khrolowi. Komornicki z Martonem ponownie awansowali i w Master Rally zajmują już 11. miejsce w klasyfikacji samochodów.

- Przed startem byłem porządnie zestresowany. Bałem się, że coś znowu nie zagra - mieliśmy dotąd zbyt wiele tzw. głupich usterek - ocenia Łukasz Komornicki. - Na szczęście mechanicy spisali się na medal i samochód nie sprawił nam najmniejszych kłopotów. Dzisiejszy oes to był prawdziwy prezent urodzinowy. Przejechaliśmy go bez błądzenia, chociaż było też groźna przygoda. W trawie najechaliśmy na porzucony betonowy słup. Jechałem wtedy przynajmniej 120 km/h i przeszkodę zobaczyłem dosłownie przed maską. Nie było czasu na zastanawianie się - dodałem gazu i najechałem na słup. Odbiliśmy się od niej i przelecieliśmy dobrych kilka metrów w powietrzu. Mieliśmy sporo szczęścia - nie uszkodziliśmy nawet opony.

- To był moment. Zauważyłem słup w ostatnim momencie - wspomina Rafał Marton. - Krzyknąłem, ale przy tej prędkości nie było mowy o zatrzymaniu czy ominięciu przeszkody. Nie wierzę, że nasz samochód potrafi... latać. Ale to fakt - Pajero latał. Gdybyśmy jechali wolniej, na pewno urwalibyśmy zawieszenie.

Dzisiaj scenariusz się powtarza - trasa Master Rally przebiega przez wydmy i wyschnięte jeziora tzw. Małej Mongolii, czyli pustynnych obszarach Kałmucji. Zawodnicy Orlen Team będą musieli pokonać odcinek specjalny o długości 361 km. Łącznie przejadą 490 km. Od momentu startu w Petersburgu uczestnicy Master Rally 2002 przejechali już blisko 4000 km. Meta rajdu już w najbliższą niedzielę!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kierowca | Orlen | team | słup | odcinek | Łukasz | rajd | prezent
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy