Polscy inżynierowie BEZruchu

Tym razem nie chciałem pisać o inżynierach ruchu, jednak po moim poprzednim felietonie odniesienie do komentarzy Czytelników jest konieczne.

Otóż ja nikomu nie odmawiam wiedzy. Ja tylko, drodzy Inżynierowie, czynownicy polskich dróg, postrzegam Was jako ludzi owładniętych wizją, w której bezpiecznie jest tylko wtedy, kiedy samochody stoją i nie mają możliwości jazdy. Co czyni z Was inżynierów BEZruchu. Wielu z Was, którzy mają realny wpływ na regulowanie ruchu i oznakowywanie dróg, wykazuje zachowania typowe dla maniaków religijnych, którzy są przeświadczeni, że oni i tylko oni pojęli Prawdę. A to, drodzy Inżynierowie, jest fundamentalizm.

Alkohol to wymysł szatana

Fundamentalizm to rygorystyczne trzymanie się pewnych zasad i norm, nawet jeśli stoją one w skrajnej sprzeczności z nauką, życiem codziennym, logiką lub rozsądkiem. Sam w sobie - jak pokazuje przykład np. amerykańskich Amiszów - fundamentalizm jest dla otoczenia nieszkodliwy jak dziwactwo.

Reklama

Gorzej, jeśli od wyznawania swych norm i zasad fundamentalista przechodzi do wymuszania ich stosowania na innych ludziach.

Jeśli np. jego fundamentalistyczny zespół norm i zasad uznaje alkohol za wymysł szatana, to fundamentalista uważa, że należy zabronić jego produkcji, sprzedaży i konsumpcji z mocy prawa państwowego, najlepiej wymuszanego za pomocą humanitarnych (i w pełni zgodnych z ww. zbiorem norm) kar w rodzaju: obcinanie ręki, ukamieniowanie, wleczenie końmi etc.

Przejaw fundamentalizmu

W tym kontekście za fundamentalizm należy uznać także np. stawianie znaków ograniczających prędkość na autostradzie do 70 km/h tylko dlatego, że po położeniu nowego asfaltu nie namalowano jeszcze przerywanych linii wyznaczających pasy ruchu (na wysokości Piotrkowa Trybunalskiego w kierunku południowym) albo pod rygorem kar sięgających odebrania prawa jazdy i aresztu każe nam jechać 40 km/h po absolutnie prostej, płaskiej, świeżo wyasfaltowanej i widocznej po horyzont drodze.

To przejaw fundamentalizmu opartego na takich samych podstawach, jak wierzenia religijne związane z pochodzącym od niewiedzy strachem przed wybuchami wulkanów, zaćmieniami słońca itepe: jeśli ja cierpię na agorafobię (lęk przed otwartą przestrzenią) lub lewoskrętofobię, to znaczy, że wszyscy muszą się jej bać. Bo jak nie, to ja ich przestraszę karą boską lub kodeksową.

Światły Przewodnik Duchowy

Tu jednak zahaczamy o inny problem, który już nie dotyczy tylko inżynierów ruchu. Chodzi przepełniającą niektórych ludzi pewność, że wszyscy inni są debilami, niezdolnymi trafić łyżką do gęby bez pomocy Światłego Przewodnika Duchowego (ŚPD). Szokujące, jak wielu takich ŚPD napotykamy codziennie na swej drodze.

ŚPD to stan ducha, niemający nic wspólnego z wyuczonym lub wykonywanym zawodem. jak inaczej bowiem określić sposób postrzegania innych przez osobnika, który będzie nas blokował całymi kilometrami, ponieważ on jedzie prawidłowo, z prawidłową prędkością. W związku z tym nie ułatwi nikomu wyprzedzania, bo to: a) grzech, b) głupota, c) wyraz nieświadomości swej niewiedzy etc.

Tak samo jest z tymi, którzy nas nie wpuszczą do ruchu (bo to oni mają pierwszeństwo, za wszelką cenę oczywiście), nie pozwolą jechać szybciej, nawet jeśli widać z daleka, że wieziemy osobę ociekającą krwią lub rodzącą - albo nam się po prostu, do cholery, spieszy!

To kolejny przejaw fundamentalizmu: nieważne, że ten sam Kodeks Drogowy, który tak bardzo intensywnie wyznaje ŚPD, że na siłę wszystkich innych doń przyucza, że Kodeks ów mówi w najważniejszych założeniach, iż należy jechać maksymalnie blisko prawej krawędzi jezdni i zawsze ułatwić innym uczestnikom ruchu manewry, jak np. wyprzedzanie.

No cóż, wszystkie trzy Księgi trzech Religii Objawionych (Biblia, Tora i Koran) także każą przede wszystkim kochać bliźniego swego, ale dla fundamentalistów i ŚPD ważniejsze jest wśród owych ukochanych bliźnich krzewienie Prawdy przez pełne miłości wypalanie grzechu i niewiedzy żywym płomieniem i żelazem.

Traktujmy się nawzajem rozsądnie

I tu moje noworoczne wezwanie: zwalczmy w sobie skłonności do fundamentalizmu (tak, tak, każdy ma w sobie choć trochę materiału na ŚPD) i traktujmy się nawzajem rozsądnie. Bo to nieprawda, że jak podniesiono nam limity prędkości, to zaraz pół Narodu zginie w straszliwych karambolach, kury przestaną dawać mleko, a krowy się nieść (czy jakoś tak) - ale nieprawdą jest też, że od tych nowych limitów poprawią się nam czy rozmnożą drogi.

Tak samo jak nieprawda, że jak na pustej, prostej, widocznej po horyzont drodze postawimy znak ograniczenia prędkości do 40 km/h, to wszyscy będą jeździć 40 km/h - ale nieprawdą jest też, że jak ograniczenia nie będzie, to zaraz wszyscy pojadą 300 km/h. Nie ulegajmy mirażom i myśleniu życzeniowemu, bądźmy rozsądnymi realistami.

Maciej Pertyński

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy