"Tragedia kobiety w ciąży". Polemika

Często czytam artykuły na Interii. Z wielkim zaniepokojeniem przeczytałem artykuł "Tragedia kobiety w ciąży" z 6.07. (*)

Sprawa dotyczyła wypadku jaki zdarzył się w Wawrzeńczycach, w którym zginęła kobieta w ciąży. Po przeczytaniu tytułu myślałem, że kobieta ciężarna się zagapiła. Jednak czytając treść ku mojemu zdziwieniu zauważyłem, że winny wypadkowi jest kierowca innego samochodu!

Zacząłem się zastanawiać z czego może wynikać taka a nie inna interpretacja autora artykułu. Powszechnie uważa się, że samochód daje nam wolność. Jest w tym stwierdzeniu sporo racji. Dzięki nie mu możemy jechać teoretycznie w dowolne miejsce o dowolnej porze. Nie jesteśmy zależni od rozkładów jazdy. Nie musimy się także przejmować trasą pojazdu, gdyż to my ją obieramy, a nie przewoźnik, który nie "przewidział" naszego celu podróży i nie stworzył nam bezpośredniego połączenia. Nie mówiąc już, że przy komunikacji masowej często nie jesteśmy wstanie dojechać drzwi do drzwi.

Reklama

Pozostając przy zagadnieniu wolności warto dodać, że prowadzenie samochodu wymaga znacznie mniejszego wysiłku fizycznego od jazdy na rowerze. Poza tym prawo jazdy zdobyć jest znacznie łatwiej niż licencję pilota samolotu.

Biorąc pod uwagę wymienione powyżej kryteria samochód jest wynalazkiem, który dał nam wolność i zwiększył mobilność społeczeństwa.

Z drugiej strony często słyszy się nawoływania, aby tę wolność ograniczać. Pierwszymi skojarzeniami takiego hasła są ograniczenia prędkości, zakazy parkowania itp. Krótko mówiąc należą do nich zasady wynikające z przepisów ruchu drogowego uchwalanego przez władze.

Kolejną rzeczą, która przychodzi na myśl to słynne hasło "miasta dla ludzi" (w domyśle dla pieszych). Nie będę rozpisywał się nad sensem czy społecznymi skutkami tego przedsięwzięcia.

Przejdę do trzeciej grupy osób domagającej się ograniczenia prawa do korzystania z samochodów. Grupy, która często nie zdaje sobie z tego sprawy. Otóż w komentarzach pod artykułami na Interii i nie tylko często można dostrzec "prośby" aby zwiększyć wiek uprawniający do zdawania na prawo jazdy do 21 w radykalnych żądaniach nawet do 24 lat.

Inne propozycje to odebranie uprawnienia ludziom starszym. Inni jeszcze chcieliby zabronić jazdy kierowcom ciężarówek, szczególnie w trakcie upałów.

Jednak najbardziej przeraził mnie artykuł przywołany na początku. Czy autor pisząc go w tym tonie nie próbuje zakazać kobietom w ciąży prowadzić. Bo jak inaczej nazwać wywód, w którym czyta się o rzekomych ograniczeniach ruchu przez pisząc kolokwialnie "ciężarne", chociaż w opisanym przypadku niedoszła mama była ofiarą a nie winowajczynią. Ona jechała prawidłowo, więc pisanie o problemach prowadzenia przez nią było nie na miejscu.

Skoro są osoby, które zabroniły by jeździć paniom w "stanie błogosławionym" to może od razu zabrońmy jeździć też rodzicom z dziećmi, bo a nuż mały rozproszy kierowcę. Oczywiście podyktowane jest to troską o nasze bezpieczeństwo, ale czy pisząc powyższe żądania nie domagamy się ograniczenia wolności do korzystania z samochodu innym ludziom?

Voltaire powiedział słynne zdanie. "Moja wolność kończy się tam, gdzie twoja się zaczyna". Przekładając to na sytuację drogową, jadąc muszę uważać na to, aby innym nie przeszkadzać. Nie mogę wjechać w innego uczestnika.

Teoretycznie wydaje się proste. Jednakże w systemie drogowym znajduje się setki tysięcy, miliony, dziesiątki milionów innych uczestników ruchu. Stąd przy określonej powierzchni dróg zmniejsza się zakres naszej wolności do korzystania z samochodu. Zmniejsza się, gdyż musimy dzielić miejsce z milionami innych.

Mało tego musielibyśmy jeszcze uwzględnić ograniczenia wynikające z wolności do przemieszczania się innych uczestników ruchu: rowerzystów, pieszych, czy patrząc na problematykę transportu w szerszym spektrum wolność do zamieszkania na danym terenie i spokoju w nim. Przy ograniczonej powierzchni jedynym sposobem na pogodzenie milionów praw do wolności jest wzajemna akceptacja i poszanowanie.

Nie mam zamiaru wchodzić głębiej w wywody na temat braku przestrzeni dla samochodów, a w przypadku miast wręcz z brakiem przestrzeni na rozbudowę infrastruktury zdolnej przejąć wszystkich chętnych do przemieszczania się autem. To właśnie te ograniczenia oraz masowość samochodu powodują, że nie jeździmy po pustych drogach na tle przyrody.

Jednak zdając sobie sprawę, z braku przestrzeni musimy znaleźć miejsce dla każdego. Musimy patrzeć na innych użytkowników jak na nas. On także musiał jechać. Dwudziestolatki też muszą się przemieszczać. Kobieta w ciąży również jest "zmuszona" do przedostania się w inną część miasta czy powiatu itd. Każdy ma prawo przemieszczać się i czynić to w swoim tempie przestrzegając przyjętych powszechnie norm.

Musimy to zaakceptować, tak samo jak godzimy się z zasadą, że za płotem jest teren sąsiada. Czy domaganie się większej swobody do jazdy samochodem i jednoczesnym pisaniu o konieczności ograniczenia liczby korzystających z tego przywileju nie trąci hipokryzją?

Czy domaganie się ograniczenia prawa do przemieszczenia się ciężarówek wiozących towar, nie pomyślimy o tym, że one wiozą nasz zakup? Może skoro akceptujemy ograniczenia dla popularnych "TiR-ów" sami damy przykład i wybierzemy alternatywne środki transportu? W końcu dlaczego mamy sobie uzurpować prawo do wyłączności korzystania z drogi i uznawania, że nasz styl jazdy jest najlepszy?

Każdy z nas jest inny. To co dla nas wydaje się wolną jazdą dla innego może być szybką. Ocena odległości też może różnić się u każdego z nas. Jest także zależna od wieku. Często nawet może być zależna od dnia.

Warto czasami pomyśleć, że ja również mogę być w podobnej sytuacji. Dlatego pisząc o naszych wyczynach, narzekaniach na innych pamiętajmy. Żyjemy w społeczności i musimy poszukiwać kompromisu. ZL

(*) - list do redakcji

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Artykuł | wolność | polemika | tragedia | kobiety w ciąży
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy