Techniczne problemy Polaków

W miniony weekend na torze Motopark w Oschersleben rozegrana została VII runda SEAT Leon Supercopa Deutschland.

W zawodach oglądaliśmy m.in Mateusza Lisowskiego. Zawodnik SEAT Sport Polska borykał się jednak z problemami technicznymi, z którymi nie poradzili sobie nawet inżynierowie SEAT-a.

Zanim jednak kierowcy przystąpili do bezpośredniej rywalizacji o punkty, mieli okazję powalczyć z czasem w trakcie piątkowego treningu oraz sobotniej czasówki. Dla Mateusza Lisowskiego drugie w karierze zmagania na obiekcie w Oschersleben rozpoczęły się niezbyt fartownie. Krótko po rozpoczęciu treningu, w samochodzie zawodnika z Wieliczki doszło do wybuchu silnika. Lisowski zdołał przed tym zdarzeniem przejechać pięć okrążeń i został sklasyfikowany na 12. miejscu. Mechaników teamu czekała jednak pracowita druga część dnia i wymiana silnika.

Reklama

W porannych sobotnich kwalifikacjach Polak nie miał już problemów technicznych i zapewnił sobie dobre, ósme pole startowe. Sobotni wyścig miał bardzo interesujący przebieg. Zacięta była walka zarówno o miejsca na podium, jak i dalsze lokaty.

Lisowski po starcie stracił dwie pozycje, ale w pierwszej fazie wyścigu zdołał je odrobić, wracając ponownie na ósmą lokatę. W tym momencie zawodnik z Wieliczki pewnie prowadził w klasyfikacji "rookie". Niestety na dziesiątym okrążeniu, przy wejściu w prawy zakręt, w Leonie Polaka błędnie zadziałała skrzynia DSG i Lisowski spadł na jedenaste miejsce. Na tej pozycji zawodnik SEAT Sport Polska osiągnął też metę. W klasyfikacji debiutantów Mateusz zajął drugie miejsce.

Drugi wyścig weekendu nie był udany dla Mateusza Lisowskiego. Kierowca z Wieliczki stracił kilka pozycji po rozpoczęciu wyścigu, jednak potem bardzo szybko przedzierał się stawce. Dobre tempo wyścigowe spowodowało, że Mateusz Lisowski plasował się już na 9. miejscu, prowadząc w klasyfikacji "rookie". Niestety tym razem uszkodzenie opony spowodowało, że zawodnikowi z Wieliczki nie było dane stanąć na najwyższym stopniu podium.

Dużo lepiej w Orschersleben powiodło się Damianowi Sawickiemu, chociaż weekend i dla tego kierowcy rozpoczął się pechowo. Po piątkowych kłopotach z samochodem i nieudanym treningu, gdzie Damian zajął dopiero 17. miejsce, w sobotniej "czasówce" 27-letni Polak zdobył za to swoje trzecie z rzędu pole position. Ponadto jako jedyny kierowca podczas całego weekendu pokonał barierę czasu okrążenia 1 minuta 38 sekund (czas pole position: 1.37,734).

Odpowiednio przygotowanym przez mechaników Aust Motorsport samochodem Damian wyruszył w sobotnie popołudnie do walki i po starcie obronił pierwsze miejsce przed bardzo ciasną szykaną, w której zawsze dochodzi do niebezpiecznych i kontrowersyjnych sytuacji. Na mecie pierwszego okrążenia kierowca z Dolnego Śląska miał już wypracowane 1,5 sekundy przewagi nad resztą stawki, lecz na trzecim "kółku" jego Leon zaczął nagle słabnąć. Okrążenie później na przeciwległej prostej wyprzedził Damiana Sawickiego ówczesny wicelider klasyfikacji generalnej, Szwed Andreas Simonsen. Auto Damiana jechało znacznie wolniej, gołym okiem widać było braki w mocy.

Polak postanowił nieco zmienić styl jazdy i wcześniej zmieniać biegi, co pozwoliło mu dojść Simonsena i na siódmym okrążeniu powrócić na prowadzenie w wyścigu. Szwed pod naciskiem Damiana popełnił błąd i pojechał prosto w pierwszej szykanie, ostatecznie spadając na 5. pozycję. Od tamtego momentu kolejność utrzymała się aż do mety i po półgodzinnej rywalizacji Damian Sawicki odniósł piąte zwycięstwo w tym sezonie Supercopy. Za nim finiszowali Czech Petr Fulin i trzykrotny mistrz SEAT Leon Supercopa Thomas Marschall.

Za sprawą regulaminu sportowego, jako sobotni triumfator Polak ruszał w niedzielny poranek do drugiego biegu z szóstego miejsca. Tego dnia powtórzyły się problemy techniczne z samochodem i Damian musiał zadowolić się na mecie szóstą lokatą, bez szans na walkę i awans w klasyfikacji. Na szczęście utrzymał prowadzenie w tabeli mistrzostw przed ostatnimi wyścigami w tym roku. Niedzielne zawody wygrał Petr Fulin przed kierowcami zespołu Pole Promotion - Shane Williamsem i Simonsenem.

Finałowa runda SEAT Leon Supercopa, podczas której rozstrzygną się wszystkie tytuły mistrzowskie w tym roku, odbędzie się za miesiąc (15-17.10.) na obiekcie Hockenheimring, tym samym który gościł pierwszą rundę markowego pucharu w kwietniu.

Mateusz Lisowski: - Zawody na Oschersleben zaczęły się dla mnie niezbyt szczęśliwie, bo od wymiany silnika. Łącznie zdążyłem zrobić pięć okrążeń. Sobotnie kwalifikacje przebiegały bezproblemowo. Nie straciłem zbyt dużo do czołówki. Przydarzyło mi się kilka drobnych błędów, które zaważyły o tym, że zająłem ósme miejsce. W wyścigu, kiedy wydawało się, że tak jak w Zandvoort wygram klasyfikację debiutantów, podczas redukcji skrzynia zbiła mi nieoczekiwanie bieg aż do jedynki. Spadłem z ósmej na jedenastą pozycję. Na starcie miałem tak jak w Zandvoort problemy z procedurą startową. Mimo wczorajszej interwencji inżynierów SEAT-a, system zadziałał z opóźnieniem także w drugim moim biegu. Naprawdę nie wiem co się dzieje. Potem już jechałem bardzo szybkim tempem, wyprzedziłem kilku rywali i znów miałem duże szanse na wygraną wśród debiutantów. Byłem naprawdę szybki, ale konfiguracja toru Oschersleben utrudnia wyprzedzanie, jeśli rywal nie popełnia błędów. Samochód super się prowadził, a ja czułem się bardzo dobrze. Niestety zniszczona opona nie pozwoliła na ukończenie wyścigu. Bez wątpienia to najbardziej pechowy sezon w mojej karierze.

Damian Sawicki: "Na piątkowym treningu rozsypała się nam skrzynia biegów i padła szpera, dlatego pokonałem w sumie tylko cztery okrążenia i zająłem dopiero 17. miejsce. W nocy zespół wymienił przekładnię na nową i ruszyliśmy do kwalifikacji. Straciliśmy bardzo dużo czasu w piątkowym treningu, dlatego też część czasówki poświęciliśmy na dopracowanie auta i set-upu. Na swoje kwalifikacyjne okrążenie wyjechałem cztery minuty przed końcem. Szczęśliwie udało się od razu złożyć idealne kółko i byłem bardzo zadowolony ze swojego przejazdu.

W wyścigu wygrałem start i zostawiłem wszystkich daleko w tyle. Na drugim okrążeniu zauważyłem załamania doładowania turbiny, spadło nagle ciśnienie. Na prostych jechałem jakieś 15 km/h wolniej i na czwartym kółku wyprzedził mnie Simonsen. Dosłownie przejechał obok mnie, nie było szans i sensu się bronić za wszelką cenę. Po prostu Andreas był znacznie ode mnie szybszy. Musiałem jakoś temu zaradzić i dostosować się do auta, więc zacząłem wcześniej zmieniać biegi. Udało się go dojść, wyprzedzić a potem wygrać. Byłem szczęśliwy, że takim rannym autem mogłem poustawiać rywali.

W nocy z soboty na niedzielę wymieniliśmy parę części z osprzętu silnika i turbiny, ale dzisiaj było jeszcze gorzej. Zanikała moc, auto słabło, jechało bardzo wolno i nie wiadomo dlaczego. Te same problemy mamy już trzeci weekend z rzędu, począwszy od Nürburgringu. Co rundę wymieniamy jakieś części w silniku ale nadal jest źle. Scenariusz zawsze wygląda tak samo. Samochód słabnie mniej więcej w połowie dystansu pierwszego biegu, tutaj zaczął wcześniej, i potem jest jeszcze wolniejszy w niedzielę. W Oschersleben mieliśmy już kompletnie nowe auto, bo w ciągu trzech weekendów wymieniliśmy praktycznie wszystkie możliwe części w silniku. Mimo to motor ciągle jest wolny, a w ten weekend to nawet osiągnął już swój punkt krytyczny. W ciągu tych czterech tygodni przed Hockenheim bardzo dokładnie przyjrzymy się problemowi i go zdiagnozujemy. Jadąc na finał sezonu musimy być w 100% przygotowani i zmobilizowani."

Dowiedz się więcej na temat: kierowca | skrzynia | auto | starcie | Seat | problemy | Seat Leon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy