Potrójne zwycięstwo Mercedesa

Nico Rosberg z teamu Mercedes - AMG wygrał trzecią rundę tegorocznych mistrzostw świata Formuły 1 o Grand Prix Chin. Za kierowcą z Brackley finiszowały dwa bolidy zespołu McLaren napędzane silnikami... Mercedesa.

Zakończony w Chinach, wyścigowy weekend dla Nico Rosberga stało pod znakiem cyfry 1. Kierowca teamu Mercedes swoje pierwsze zwycięstwo odnotował w 111 występie w karierze. Do wyścigu startował z pierwszego pola startowego, które wywalczył również, po raz pierwszy od kiedy trafił do F1 (rok 2006). Zwycięstwo w na torze w Szanghaju dało Niemcowi pierwsze punkty w tym sezonie.   Sobotnia wygrana Rosberga w kwalifikacjach nie było wielką niespodzianką, bowiem bolid W03 od samego początku sezonu sprawuje się rewelacyjnie i było tylko kwestią czasu, kiedy Mercedes po raz pierwszy w tym sezonie wystartuje z pierwszej linii. Niewielu jednak dawało szansę młodemu Niemcowi na wygranie niedzielnego wyścigu. Zwłaszcza jeżeli miało się w pamięci wyścig o GP Malezji, gdzie Rosberg przez długi czas jechał na wysokim miejscu, ale na skutek wysokiej degradacji opon tracił swoje pozycje objeżdżany przez rywali niczym uczniak.

Reklama

Jak się okazuje inżynierowie i kierowcy stajni z Brackley wzorowo odrobili lekcje z Malezji i na torze w Chinach mogli świętować pierwsze zwycięstwo Mercedesa od...57 lat.

Na konferencji prasowej zwycięzca nie ukrywał, że jest sam zaskoczony tempem jakie prezentował.  

"To niewiarygodne uczucie. Jestem bardzo szczęśliwy i podniecony. Wspólnie z zespołem długo czekaliśmy na ten moment. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy dziś tak szybcy. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż mamy sporą szansę dojechać w czołówce, ale aż tak dobrego tempa nie przewidywaliśmy. To fantastyczny triumf i idealny weekend. Nic nie mogło pójść lepiej. Jestem bardzo szczęśliwy. Podczas dwóch pierwszych wyścigów mieliśmy problemy, ale dokonaliśmy pewnych zmian w ustawieniach i wróciliśmy na właściwe tory. Dziękuję całemu teamowi za ciężką pracę" - mówił na spotkaniu z dziennikarzami Nico Rosberg.

O olbrzymim pechu może mówić drugi z kierowców Mercedesa - Michael Schumacher. Siedmiokrotny mistrz świata starował z drugiej pozycji i miał duże szansę dojechać na dobrej pozycji, gdyby nie pechowe 13 okrążenie. Niemiec zjechał do boksu na zmianę ogumienia, a kiedy zakończył swój pit - stop i pojawił się powtórnie na torze, okazało się, że w jego bolidzie nie dokręcono prawego przedniego koła. Niemiec zaparkował auto na trawie i zakończył rywalizację.

 I znowu odzywa się cyfra 1. "Schumi" był pierwszym i jedynym kierowcą, który nie ukończył wyścigu w Chinach. Pomimo błędu mechaników Schumacher nie czuje żalu do swoich serwisantów. "W trzecim zakręcie zauważyłem, że coś jest nie tak z prawą przednią oponą. W szóstym zakręcie pojawił się dym i jakieś uszkodzenia, więc pomyślałem, że lepiej zatrzymać samochód zanim zostanie poważnie zniszczony. Nie żywię jakichś żadnych specjalnych uczuć. Szkoda jednego z moich kolegów z alei serwisowej. Zapewne czuje się teraz za to odpowiedzialny, ale to część gry. Wyglądamy na mocnych. W Australii i Malezji szukaliśmy sposobu na dwa skrajne sposoby, więc tu spróbowaliśmy czegoś pośrodku i wygląda na to, że znaleźliśmy w czym tkwił problem" - powiedział" - powiedział Michael Schumacher.

 Po zakończeniu zawodów, za zaniedbanie mechaników na zespół Mercedesa nałożono karę grzywny w wysokości 5000 euro. "Bezzwłoczne działanie kierowcy i zatrzymanie samochodu tak szybko, jak tylko zdołał on dostrzec problem, jest brane pod uwagę przy wymierzaniu kary" - tłumaczyła Międzynarodowa Federacja Sportów Motorowych (FIA) w specjalnym oświadczeniu.

O braku szczęścia, choć w mniejszym stopniu może mówić drugi na mecie Jenson Button z teamu McLaren. Wicemistrz świata mógł skuteczniej powalczyć z Nico Rosbergiem o zwycięstwo, ale ambitny plan przekreślił fatalny ostatni pit - stop. Wizyta Brytyjczyka u mechaników trwała około 10 sekund, co znacznie zmniejszyło szanse kierowcy McLaren na pościg za prowadzącym Rosbergiem.  

"Szkoda. Gdy opuściłem boksy, miałem przed nosem cztery bolidy. Normalnie nie musiałbym ich wyprzedzać. Miałbym czysty tor i mógłbym gonić Nico. Traciłem do niego dużo, lecz zawsze trzeba iść za ciosem. Długim pit-stopem uprzykrzyliśmy sobie życie. Cóż, tak bywa. To był świetny wyścig. Naprawdę dobrze się bawiłem. Jestem szczęśliwy, że wywalczyłem drugą lokatę. Stoczyłem dobre pojedynki, większość z nich była bardzo czysta. Sznurkowi bolidów przewodził Kimi i wszyscy włączali DRS, więc dopóki Sebastian Vettel nie przeszedł Kimiego Raikkonena, ja nie mogłem wyprzedzić jego. Manewr wyprzedzania Vettela był najprzyjemniejszy w całym wyścigu, choć fajne było też ogranie Romaina Grosjeana po zewnętrznej w zakręcie prowadzącym na tylną prostą" - powiedział po zakończeniu zawodów mistrz świta z 2009 roku Jenson Button.

Robert Galiński 

 


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy