"Massa, okaż trochę szacunku!"

Sebastian Bourdais jest wściekły po niedzielnym Grand Prix Japonii. Kierowca Toro Rosso uważa, że kara, jaką dostał od sędziów za incydent z 50. okrążenia, kiedy lekko uderzył w bolid Felipe Massy, jest niesłuszna.

Sędziowie nie mieli złudzeń, że to Francuz jest winny "kontaktu" pomiędzy bolidami". Dlatego też wlepili mu 25 sekund kary. Przesunęło go to z szóstego na dziesiąte miejsce i pozbawiło punktów.

Sam zainteresowany tłumaczy, że nie zamierzał uderzyć samochodu Brazylijczyka, co więcej, twierdzi, że wina leży po stronie kierowcy Ferrari.

"Zrobiłem wszystko, żeby w niego nie wjechać, a on wcisnął się w zakręt tak, jakby mnie tam nie było. Jak gdybym zupełnie nie istniał. Co niby miałem zrobić?" - mówi wściekły Bourdais.

"Byłem w takiej sytuacji wiele, wiele razy i nigdy nie miałem wypadku. Potrzeba tylko odrobinę szacunku, dajesz innym trochę miejsca i wszystko jest dobrze. W przeciwnym wypadku kolizja jest nieunikniona" - tłumaczy Francuz.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama