45 ofiar w 62 lata. Formuła ryzyka

Formuła 1, nazywana przez kibiców królową sportów motorowych, zawdzięcza swoją popularność emocjonującej mieszance ultranowoczesnych technologii i ryzyka.

Widmo spektakularnych wypadków od niepamiętnych czasów przyciągało na tory ciekawskich - kraksy, do jakich dochodziło przy ogromnych prędkościach zawsze przykuwały uwagę mediów. 

Formuła ryzyka

Od 1950 roku, gdy oficjalnie wprowadzono cykl Grand Prix, w czasie treningów, testów, kwalifikacji i wyścigów, na torach F1 śmierć poniosło aż 45 kierowców. Ta smutna statystyka nie obejmuje innych ofiar śmiertelnych - członków ekip czy zabezpieczenia technicznego.

W ostatnim czasie poziom bezpieczeństwa kierowców zdecydowanie się poprawił. Zastosowanie wysokowytrzymałych włókien węglowych do konstrukcji tzw. "belek bezpieczeństwa", systemu HANS (Head and Neck Support System) czy ognioodpornych kombinezonów z nomexu uratowało życie wielu zawodnikom, w tym Robertowi Kubicy w czasie pamiętnego wyścigu w Montrealu w 2007 roku.

Reklama

Czarny weekend

 Ostatnią śmiertelną ofiarą wypadku na torze był nieodżałowany Ayrton Senna, którego bolid - najprawdopodobniej w wyniku awarii - wypadł z toru w trakcie Grand Prix San Marino w 1994 roku i z impetem uderzył w betonową bandę. Dzień wcześniej, na okrążeniu kwalifikacyjnym, swój bolid rozbił Austriak Roland Ratzenberger, który kilka godzin po wypadku, zmarł w szpitalu w Bolonii.

To właśnie czarny weekend z 1994 roku sprawił, że władze Formuły 1 gruntownie zweryfikowały swoje poglądy na kwestie bezpieczeństwa. O skuteczności wprowadzonych przepisów najlepiej świadczą takie kraksy, jaka przydarzyła się Kubicy w Montrealu. Gdyby nie zalecenia wprowadzone przez FIA po śmierci Ratzenbergera i Senny, można być pewnym, że wypadek Roberta skończyłby się żałobą narodową.

Myli się jednak ten, kto sądzi, że Formuła 1 jest dziś sportem bezpiecznym. Przy prędkościach przekraczających 300 km/h nie da się wyeliminować ryzyka.

Świadczy o tym chociażby groźny wypadek Felipe Massy, do jakiego doszło w 2009 roku w czasie kwalifikacji do Grand Prix Węgier. Niewiele brakowało, by Felipe podzielił los swojego rodaka - Ayrtona Senny. Element zawieszenia oderwany od bolidu Rubensa Barichello, z ogromną siłą uderzył kierowcę ferrari w głowę - oszołomiony Massa z dużą prędkością uderzył w bandę.

Brazylijczyk zawdzięcza życie wyłącznie nowoczesnej technice. Głowy kierowców chronią dziś kaski o masie zaledwie 1,3 kg, których konstrukcja składa się aż z 17 wysokowytrzymałych warstw. Pamiętajmy, że to właśnie rozlegle obrażenia głowy były przyczyną śmierci Ayrtona Senny. Neurochirurg, który badał Sennę po wypadku w klinice w Bolonii stwierdził, że poza uszkodzeniami czaszki Brazylijczyk nie miał żadnych złamań.

Bolid z klatką?

Wypadek z 2009 roku, po którym Massa wciąż nie może wrócić do formy, dał dużo do myślenia władzom FIA. Na dziesięć dni przed pechowymi kwalifikacjami doszło również do podobnego, niestety tym razem tragicznego, zdarzenia w Formule 2. W czasie wyścigu na torze Brands Hatch w Wielkiej Brytanii 18-letni Brytyjczyk - Henry Surtees - został uderzony w głowę przez koło, które oderwało się od innego bolidu. Nieprzytomny Anglik z pełną prędkością uderzył w bandę - lekarzom z Royal London Hospital nie udało się go uratować.

Dwa podobne wypadki, z których jeden zakończył się śmiercią kierowcy sprawiły, że w FIA zaczęto rozważać możliwość montowania w bolidach specjalnych klatek ochronnych, podobnych do tych, w jakie wyposażone są samochody rajdowe. Ich celem nie ma być jednak ochrona kierowcy przed skutkami dachowania, ale zabezpieczenie go przed uderzeniem przedmiotami, które mogą znaleźć się na torze.

Testy tego rodzaju konstrukcji przeprowadzono właśnie na lotnisku w Suffolk w Wielkiej Brytanii, gdzie sprawdzano, jak klatka poradzi sobie z uderzeniem 20-kilogramowego koła bolidu Formuły 1 rozpędzonego do prędkości 225 km/h.

Czy to jeszcze formuła?

  Konstrukcja pomyślnie przeszła testy - doradca FIA do spraw technicznych - Andy Mellor - stwierdził nawet, że klatka "wykonała bardzo dobrą robotę".

Szczegółowe wyniki testów przeprowadzonych w Suffolk zostaną przedstawione dyrektorom technicznym FIA. Niewykluczone, że ci podejmą decyzję o wprowadzeniu tego rodzaju zabezpieczeń do bolidów.

Nie wiadomo jednak, jak tego typu rozwiązanie przyjmą kierowcy i kibice. Zamontowanie klatki nie pozostanie bez wpływu na estetykę bolidów - takie rozwiązanie kłóci się z definicją formuły, jako pojazdu z otwartym kokpitem. Konstruktorzy przyznają również, że konieczne będą dodatkowe badania mające na celu określenie wpływu klatki na pole widzenia kierowcy.

 PR

Tutaj zobaczysz interesujący film



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy