Nie dla pandy z Chin

Chiny, co nikogo szczególnie nie dziwi, czerpią najwyraźniej z doktryny Związku Radzieckiego. Jeśli nie potrafimy zrobić czegoś sami, najlepiej będzie to skopiować.

Taktyka , która przez lata sprawdzała się w przypadku myśliwców, okrętów i rakiet, dziś sprawdza się również w przypadku samochodów. Chociaż na importerów posypały się już wyroki m.in. sądów w Niemczech, które zakazały np. sprzedaży na terenie kraju podróbek BMW X5 (Shuanghuan CEO), Chińczycy nie składają broni. Co kilka dni prasa donosi o pojawieniu się chińskiego klona któregoś z europejskich czy japońskich pojazdów - podrobiono już m.in. smarta, toyotę RAV4 czy nissana navarę.

Renomowane firmy robią co w ich mocy, by nie wpuścić na Stary Kontynent chińskich pojazdów. Ostatnio, sąd w Turynie uznał słuszność pozwu Fiata, który oskarżył chińską firmę Great Wall o plagiat pandy. Sąd potwierdził, że autko o nazwie peri to wierna kopia pandy ze zmienionym przodem. W przypadku importu auta do Europy na producenta nałożone zostaną wysokie kary.

Czy orzeczenia sądów będą w stanie powstrzymać rozpoczynającą się ekspansję chińskiej motoryzacji? Wątpliwe. Skuteczniejsza okaże się zapewne euroNCAP...

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: pandy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama