22 mld zł na elektryki. A to dopiero początek!

​Pogłębiający się kryzys na rynku półprzewodników, który głębokim piętnem odcisnął się na producentach pojazdów, nie pozostawia złudzeń. Przyszłość motoryzacji zależy od dostępności surowców i elementów niezbędnych do produkcji aut elektrycznych. Nie dziwi więc, że producenci robią wszystko, by uniezależnić się od dostawców zewnętrznych, którzy dyktują dziś np. koszty (i dostępność) akumulatorów.

Świetnym przykładem jest tutaj Ford, który ogłosił właśnie uruchomienie własnego centrum rozwoju baterii trakcyjnych w Michigan. "Globalne centrum doskonałości akumulatorów" - jak nazywa je w swoim komunikacie amerykański producent - skupiać ma zespół 150 ekspertów, którzy będą pracować nad rozwojem baterii "trwałych, szybkich w ładowaniu i przyjaznych dla środowiska".

Sam Ford Ion Park, bo tak brzmi oficjalna nazwa nowej jednostki Forda, będzie czymś na kształt ośrodka badawczo-rozwojowego. Firma nie przewiduje tutaj montażu baterii, a jedynie pracę nad ich rozwojem i budowę prototypowych ogniw. Produkcją akumulatorów na wielką skalę zająć ma się zupełnie nowa fabryka, ale Amerykanie nie zdradzają żadnych szczegółów dotyczących tego rodzaju inwestycji.

Reklama

Aktualne plany Forda przewidują inwestycję w wysokości 22 mld dolarów na prace związane z - szeroko pojętą - elektryfikacją oferty. 7 mld z tej sumy przeznaczonych ma być na rozwój technologii związanych z samochodami autonomicznymi. Warto dodać, że są to plany na najbliższych... pięć lat! Obecnie Ford pozyskuje akumulatory trakcyjne do swoich pojazdów od południowokoreańskiej firmy SK Innovation - największego rywala LG Chem.

W ofercie marki znajduje się już pierwszy elektryk "dalekiego zasięgu" - Mustang Mach E - oraz całkowicie elektryczny dostawczak - Transit Van. Jeszcze w tym roku planowana jest premiera elektrycznej wersji "króla pickupów" - Forda F150.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy