Polski kierowca

Odmrażasz auto? Dostaniesz mandat. Nie odmrażasz? Też dostaniesz!

Zima właśnie się rozpoczęła, od pewnego już czasu występują ujemne temperatury, rano szyby w naszych autach są często zamarznięte. Niedługo zapewne pojawią się poważniejsze opady śniegu. W takich warunkach pogodowych, zanim rozpoczniemy jazdę, musimy oczyścić auto ze szronu lub warstwy śniegowej pokrywy. I tu, jak każdego roku, rozpoczyna się straszenie kierowców okropnymi konsekwencjami odmrażania samochodu przy włączonym silniku.

Dziennikarze z upodobaniem podają informacje, jakoby za odśnieżanie samochodu z włączonym silnikiem groziły aż trzy mandaty. Powołują się przy tym mnie lub bardziej precyzyjnie na art. 60 ust 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym, który stanowi:

2. Zabrania się kierującemu:

1)      oddalania się od pojazdu, gdy silnik jest w ruchu;

2)      używania pojazdu w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem;

3)      pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym; nie dotyczy to pojazdu wykonującego czynności na drodze;

Reklama

Za pierwszy czyn grozi mandat w wysokości 50 zł, za drugi nawet do 300 zł, a za trzeci 100 zł.

Na jednym z portali przeczytałem nawet: "kara jest wyższa podczas postoju na włączonym silniku w obszarze zabudowanym".  Wynikać by stąd miało, że poza obszarem zabudowanym też nie wolno podczas postoju mieć włączonego silnika, ale tam kary są niższe... Kompletna bzdura!

Nie rozumiem, po co straszyć ludzi, po co siać panikę? Czy to są może działania proekologiczne? Czy po prostu szukacie sensacyjek?

Co to jest oddalenie się od pojazdu?

Z kolei na innym dużym portalu internetowym przeczytałem, że oddalenie się kierującego od pojazdu ma miejsce wtedy, gdy "kierowca nie jest w stanie panować nad autem". Można się odgadnąć, że autor tej radosnej twórczości miał na myśli nieobecność kierującego na miejscu kierowcy i związaną z tym rzekomą niemożność kontroli nad urządzeniami pojazdu.

W rzeczywistości ustawodawca nie sprecyzował, co należy rozumieć pod pojęciem oddalenia się od pojazdu. Gdyby jednak zakładać, że każde opuszczenie miejsca kierowcy podczas pracy silnika powoduje tak poważne zagrożenie, to przepis brzmiałby prosto: zabrania się kierującemu opuszczania miejsca kierowcy podczas pracy silnika pojazdu. Wówczas każde wyjście kierowcy z pojazdu podczas pracy silnika byłoby penalizowane.

Takiego przepisu nie ma. Byłby on zresztą mocno przesadzony i nieżyciowy. Czasem zdarza się, że kierowca wysiada z pojazdu podczas pracy silnika chociażby po to, by sprawdzić jak pracuje ten silnik (dotyczy to oczywiście osób, które mają o tym jakiekolwiek pojęcie). Zresztą nieobecność kierującego w samochodzie podczas pracy silnika sama w sobie nie powoduje żadnego zagrożenia, o ile samochód jest zabezpieczony przed możliwością stoczenia się (za pomocą hamulca awaryjnego). Nie istnieje praktycznie możliwość, by pojazd sam ruszył.

Nie rozumiem zatem, skąd dziennikarze wysnuli takie wnioski. Odśnieżanie pojazdu przy pracującym silniku trudno też nazwać oddaleniem się od pojazdu. Za oddalenie się kierującego można by uznać sytuację, kiedy to uruchamia on silnik aby samochód się ogrzał, a sam idzie do domu na kawę. To już z pewnością jest oddalenie się od pojazdu.

Ustawodawcy, który wprowadził zakaz oddalania się od pojazdu z włączonym silnikiem, nie chodziło zresztą o zabezpieczenie auta przed możliwością samoczynnego ruszenia, ale przede wszystkim o wykluczenie możliwości ruszenia tym pojazdem przez osoby niepowołane, np. dzieci.

W orzecznictwie sądowym również nie napotkałem przypadku, w którym kierowca zostałby ukarany za rzekome oddalenie się od pojazdu w sytuacji, kiedy to znajdował się tuż przy samochodzie i go na przykład odśnieżał. Były przypadki ukarania kierującego, który pozostawił auto z włączonym silnikiem i np. poszedł do bankomatu, ale w takiej sytuacji rzeczywiście możemy mówić o oddaleniu się od pojazdu.

Co to jest nadmierna emisja spalin i nadmierny hałas?

W tym przypadku również próby zakwalifikowania odśnieżania samochodu z włączonym silnikiem jako naruszenia tego przepisu są bardzo naciągane.

W rzeczywistości przepis dotyczy przede wszystkim  przekroczenia norm misji spalin określonych w warunkach technicznych pojazdów albo norm hałasu. Stwierdzenie takiego przekroczenia wymaga jednak użycia specjalistycznych przyrządów pomiarowych. Trudno spodziewać się, że policjant ukarze kierowcę za naruszenie tego przepisu ot tak, na oko, tylko na tej podstawie, że pojazd stał minutę dłużej z włączonym silnikiem.

Należy zresztą mieć na uwadze realia i myśleć logicznie. Czy więcej spalin emituje nawet kilka samochodów przez 1-2 minuty podczas odśnieżania, czy kilkaset pojazdów stojących w korku? O wiele bardziej zatruwają powietrze samochody z niesprawnymi silnikami i układami wydechowymi, a zwłaszcza diesle kopcące toksycznymi substancjami, czasem zasilane starym olejem z knajpy oferującej frytki. Trudno też mówić o nadmiernym hałasie, jeżeli silnik pracuje na biegu jałowym.

Redaktorzy piszą z upodobaniem o możliwości ukarania kierowcy za nadmierną emisję spalin podczas odśnieżania auta, a czy znają chociaż jeden przypadek, by ktoś rzeczywiście został w takiej sytuacji ukarany przez policjanta?

Co innego, gdy kierowca wykonuje na parkingu przed budynkiem jakieś próby silnika i gazuje nim na pełnych obrotach albo siedzi w aucie i przegląda sobie internet, a silnik niepotrzebnie pracuje. Wówczas istotnie można mówić o nadmiernej i niepotrzebnej emisji spalin.

Postój z pracującym silnikiem na obszarze zabudowanym

Przypomnę, że mówić o postoju pojazdu możemy wówczas, gdy zatrzymanie auta trwa ponad 1 minutę. Jeśli trwa do 1 minuty, nie jest to postój, lecz zatrzymanie pojazdu. Błędem jest zatem pisanie o postoju trwającym dłużej niż 1 minutę, co z zapałem czynią niektórzy. Formalnie rzecz biorąc, każdy postój z włączonym silnikiem jest na obszarze (a nie terenie!) zabudowanym zabroniony.

Oczywiście nie dotyczy to zatrzymania wynikającego z warunków ruchu (np. w korku albo przed sygnalizatorem), które może trwać nawet 10 minut i nadal traktowane jest jako zatrzymanie, a nie postój. Wszędzie jednak potrzebny jest zdrowy rozsądek. Bardzo wątpię, by trafił się policjant, który będzie ze stoperem w ręku odmierzał czas podczas odśnieżania auta z włączonym silnikiem i po upływie 61 sekund oświadczy kierowcy, że zamierza ukarać go mandatem.

Zresztą, na upartego,  i na to jest sposób. Wystarczy, że kierujący po upływie 60 sekund wyłączy silnik i za chwilę uruchomi go ponownie. Albo ruszy samochodem, przejedzie pół metra i znowu zatrzyma się. To już będzie "nowe" zatrzymanie pojazdu. Bądźmy jednak poważni. Uważam, że większość policjantów to ludzie myślący i nie szukający na siłę wykroczeń. Naprawdę nie brakuje na drogach występków o wiele bardziej niebezpiecznych.

Warto też  zwrócić uwagę, że na parkingu osiedlowym albo na drodze wewnętrznej, o ile nie jest ona strefą ruchu, policjant nie ma podstaw do ukarania kierowcy za odśnieżania auta z pracującym silnikiem. Takie odśnieżanie musiałoby odbywa się na drodze publicznej.

Znowu zadam pytanie: Ilu kierowców zostało ukaranych w takiej sytuacji, kiedy odśnieżali samochód z pracującym silnikiem np. przez 2 minuty?

Co grozi za jazdę nieodśnieżonym samochodem?

Wyjechanie na drogę samochodem z zamarzniętymi szybami jest niezwykle niebezpieczne i nawet chyba nie trzeba tego uzasadniać.  Mamy wówczas bardziej lub mniej ograniczoną widoczność, możemy więc nie zauważyć pieszego wkraczającego na jezdnię albo samochodu wjeżdżającego na skrzyżowanie.

Z kolei jazda ze śnieżną czapą na dachu grozi jej zsunięciem się na przednią szybę albo spadnięciem na inny pojazd jadący za nami. Bywa też tak, że odrywają się kawałki śniegu i uderzają w inne pojazdy. To również może być bardzo niebezpieczne. Za jazdę nieodśnieżonym i nieodmrożonym autem możemy zapłacić mandat w wysokości do 500 złotych. I to jest faktyczny problem i powód do wystawienia mandatu, a nie że ktoś podczas odśnieżania włączył silnik.

Dostosować przepisy do realiów

Nie ma nic gorszego niż przepisy prawa, które rozmijają się z rzeczywistością albo zmuszają społeczeństwo do ich łamania.

Podam następujący przykład. Czy wiecie, co to jest ogrzewanie postojowe? To zasilany paliwem podgrzewacz wnętrza pojazdu, który działa niezależnie od pracy silnika, ale też oczywiście emituje spaliny. To urządzenie jest często stosowane w samochodach w krajach skandynawskich, zarówno w ciężarówkach jak i w samochodach osobowych. Kierowca ma możliwość sterowania tym urządzeniem również za pomocą aplikacji zainstalowanej na smartfonie . A zatem jest mróz, pada gęsty śnieg, a ja mam wyruszyć w trasę z samego rana. Programuję więc ogrzewanie, aby włączyło się np. o godzinie 4:30. Kiedy przychodzę do samochodu, szyby i nadwozie są odmarznięte, a we wnętrzu panuje miłe ciepełko.

No i co? Ogrzewanie postojowe nie jest silnikiem i mogę go używać ile chcę. I co na to obrońcy czystego powietrza?

Proponuję dokonać zmiany w art. 60 ust. 3. Powinien on brzmieć:

"Zabrania się (...) pozostawiania pracującego silnika podczas postoju na obszarze zabudowanym; z wyjątkiem sytuacji, kiedy jest to niezbędne do oczyszczenia pojazdu z lodu lub śniegu i nie trwa dłużej niż 5 minut."

Przez te 5 minut nic złego by się nie stało, podczas niskich temperatur kierowca mógłby odśnieżyć dokładnie pojazd bez oglądania się, czy może nie nadjeżdża radiowóz. W ten oto sposób ów przepis stałby się mądrym  i życiowym przepisem. Ale czy u nas jest to możliwe?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy