Polski kierowca

Nie zmieniaj koła na autostradzie

Wielokrotnie pisałem już o tym, że polscy kierowcy nie potrafią jeździć po autostradach. Oczywiście nie wszyscy, ale wystarczy pokonać trasę np. z Warszawy do Hannoveru i porównać, jak jeździ się po autostradach polskich i niemieckich. Od razu zauważycie różnicę. Doprawdy rzadko można zobaczyć na autostradzie w Europie Zachodniej sytuacje, jakie napotykamy w Polsce.

Niedawno na autostradzie A2 dostrzegłem taki oto obrazek: na poboczu unieruchomiony samochód, trójkąt ostrzegawczy ustawiony około 10 m za pojazdem, pan kierowca zmienia koło od strony jezdni, a za autem stoi kobieta z malutkim dzieckiem na ręku i obserwuje poczynania swojego (prawdopodobnie) męża.

To wyjątkowa mieszanina niewiedzy, braku wyobraźni, lekkomyślności i głupoty. Autostrada to nie jest wiejska czy gminna droga, na której można zrobić niemal wszystko - zmienić koło, zatrzymać się na poboczu i poszukać czegoś w nawigacji albo iść na siusiu. Na autostradzie pojazdy poruszają się z bardzo dużymi prędkościami. Kierowca, który w taki sposób zmienia koło, naraża nie tylko siebie na potrącenie przez przejeżdżające samochody, ale może również stać się sprawcą karambolu. Wystarczy, że ktoś przyhamuje, ktoś będzie próbował go ominąć itd. Kobieta z dzieckiem stojąca za samochodem może zostać zmiażdżona, jeśli któryś kierowca nie wyhamuje i zjedzie na pobocze.  A trójkąt ustawiony 10 metrów za pojazdem to kpina i dowód braku elementarnego myślenia.

Reklama

Nie zatrzymuj się na autostradzie

Miejcie świadomość, że na wasz stojący na autostradzie samochód za chwilę może ktoś wpaść, a skutki tego będą bardzo poważne. Pierwszy filmik pokazuje, jak to się dzieje:

Kierowcy jadą z bardzo dużą prędkością, ale mają ograniczoną widoczność, bo pojazdy poprzedzające zasłaniają drogę przed sobą. Dotyczy to zwłaszcza osobówek. Każdy pojazd, który stoi na autostradzie, stwarza śmiertelne zagrożenie i to nie tylko dla jego kierowcy i pasażerów.

Popatrzcie sami. Oto autostrada Legnica - Wrocław. Samochody jadą lewym pasem z prędkością ok. 120 km/h. Auto poprzedzające nagle zaczyna hamować, a chwilę potem raptownie ucieka na prawy pas. Oczom kierowcy, który nagrał ten filmik, ukazuje się zaskakujący obrazek: na lewym pasie stoi biały samochód. Za chwilę słychać pisk opon. Kierowca Skody Fabii miał dużo szczęścia, że udało mu się wyhamować i zmieścić pomiędzy stojącym autem a ciężarówką.

Okazuje się, że kobieta kierująca tym białą Kią Vengą zatrzymała się na lewym pasie, bo potrąciła psa. Nie przyszyło jej jednak do głowy, by zjechać na pobocze i wystawić trójkąt ostrzegawczy. Nie pomyślała o tym, że przez jej lekkomyślne i głupie postępowanie kilka osób mogło stracić życie albo odnieść ciężkie obrażenia. Ktoś taki jak ta pani w ogóle nie powinien jeździć po autostradzie.

A teraz zaskakujące pęknięcie opony. Kierowca zdołał opanować samochód pomimo raptownego poślizgu (gratulacje!), ale zatrzymał się finalnie na lewym pasie autostrady. Dopiero po upływie kilkunastu sekund ochłonął i zjechał na pas rozdzielający. W tym czasie ktoś mógł na niego wpaść, doszłoby do nieszczęścia.

Drugi kierowca nie miał aż tyle szczęścia, bo po wystrzale opony uderzył w bariery, ale też udało mu się uniknąć kolizji z innym pojazdem i poważniejszych konsekwencji. Chociaż to oczywiście w dużej mierze kwestia przypadku - po prostu obok nikt nie jechał. Z drugiej jednak strony bicie opony było zauważalne nawet na filmie. Kierowca powinien wcześniej zjechać na pobocze, zatrzymać się awaryjnie, a nie kontynuować jazdę.

A już zupełnie nierozsądna i lekkomyślna jest propozycja pasażera, który deklaruje, że wyjdzie z auta i zatrzyma ruch na autostradzie, by kierowca mógł zawrócić. Wyobraźcie sobie, że pędzicie autostradą i nagle widzicie człowieka, który stoi na środku i macha, aby was zatrzymać. Za chwilę karambol gotowy. W takiej sytuacji jedynym rozsądnym wyjście jest wezwanie pomocy drogowej!

I wreszcie jeden przykład prawidłowego zachowania:

Dwa samochody jadące przed autorem filmiku rozbijają się. Kierowca hamuje, ale nie staje, omija je, aby znaleźć się przed nimi. I bardzo dobrze. Taka kolizja może za chwilę przekształcić się w poważny karambol, a więc należy "uciekać z pola rażenia", jeśli to tylko możliwe.

Jak postępować w razie awarii?

Chcę przedstawić wam elementarne zasady postępowania w przypadku awarii na autostradzie. Od razu dodam, że nie są to tylko moje porady (chociaż przejeździłem setki tysięcy kilometrów po autostradach całej Europy, a nawet Afryki), ale także wytyczne takich organizacji, jak niemiecki ADAC czy policji holenderskiej, francuskiej, szwedzkiej, norweskiej itd.

Postarajcie się to zrozumieć i zapamiętać!

Jeżeli wystąpiła w twoim aucie awaria uniemożliwiająca kontynuowanie jazdy, albo jeżeli doszło do kolizji, zawsze staraj się zjechać na pobocze. Jak najszybciej uciekaj z jezdni!

Nie zatrzymuj się na pasie ruchu. Nie wysiadaj! Nawet, jeżeli doszło do kolizji, spróbuj natychmiast zjechać na pobocze, o ile tylko jest to możliwe. Nawet w przypadku braku paliwa lub awarii silnika można spróbować zjechać za pomocą rozrusznika (włączasz I bieg, zwalniasz sprzęgło i uruchamiasz rozrusznik). Pamiętaj przede wszystkim o bezpieczeństwie. Pamiętaj, że do ciebie i do twojego stojącego auta zbliżają się inne pojazdy z prędkością 140 km/h albo znacznie więcej! Każda upływająca sekunda zwiększa szanse na powstanie karambolu, w którym prawdopodobnie zostaniesz zabity!

Zjedź na pobocze ustawiając auto prawym bokiem jak najbliżej barier ochronnych. Jeśli masz w aucie pasażerów, to pozostaw tyle miejsca, aby mogli wysiąść prawymi drzwiami.

Po zjechaniu na pobocze nie wysiadaj w pośpiechu z samochodu, aby zobaczyć, co się stało.

Wiele już było przypadków potrącenia kierowcy, który nieoczekiwanie wysiadł ze stojącego samochodu wprost pod koła nadjeżdżającego innego auta. Spójrz zatem w lusterko, upewnij się, czy możesz otworzyć drzwi.

Nakaż swoim pasażerom opuszczenie samochodu prawymi drzwiami i przejście za bariery.

Uczyń tak niezależnie od tego, czy jest lato czy zima, czy pada deszcz, czy nie. Bądź stanowczy, kierowca w samochodzie powinien być jak kapitan na statku.

Twoi pasażerowie nie mogą stać na poboczu ani przed samochodem, ani za nim. Jeżeli już przeszli za bariery, to niech stoją na wysokości twojego auta, a nie bliżej lub dalej. Chodzi o to, że inny samochód, który uderzy w twoje auto, może je przepchnąć za bariery.

Prawdziwą pułapką mogą okazać się odcinki autostrady, na których tuż za barierami stoją ekrany dźwiękochłonne. Niestety, w wielu przypadkach jest tam tak ciasno, że nie tylko człowiek, ale i kot miałby problemy z przeciśnięciem się za bariery.

W takim przypadku również twoi pasażerowie nie powinni pozostawać w samochodzie albo stać na poboczu. Muszą oddalić się, iść gęsiego, w kierunku jazdy, jak najbliżej bariery, aż do najbliższych drzwi, stanowiących wyjście awaryjne z autostrady. Należy jak najszybciej oddalić się od samochodu.

Załóż kamizelkę odblaskową. W niektórych krajach jest wymagana! Zapewni ci ona znacznie lepszą widoczność, także w ciągu dnia, dzięki jaskrawej barwie.

Kamizelkę dobrze jest wozić ją we wnętrzu auta, np. schowku lub bocznej kieszeni drzwi, a nie w bagażniku. Wtedy można ją założyć od razu po wyjściu z samochodu.

Wystaw ostrzegawczy trójkąt odblaskowy w odległości co najmniej 100 metrów za twoim samochodem.

Trójkąt staraj się jak najszybciej wyjąć z bagażnika i oddalić się od pojazdu. Nie stój przy tylnym zderzaku swojego auta, bo jeśli ktoś wpadnie na nie, w najlepszym przypadku zmiażdży ci nogi.

Idź z trójkątem jak najbliżej bariery, a jeśli to możliwie, najlepiej za barierą. Odlicz co najmniej 150 kroków, co odpowiada 100 metrom. W niektórych krajach wymagana odległość wynosi 150 metrów (200 kroków). Ustaw trójkąt na granicy jezdni i pobocza. Nie umieszczaj go przy barierze, ale też nie stawiaj na jezdni, bo jakiś kierowca będzie próbował go ominąć i spowoduje kolizję.

Pamiętaj, że trójkąt ustawiony tuż za pojazdem albo kilkanaście metrów za nim nic nie daje, nie stanowi żadnego ostrzeżenia. Świadczy za to, że kierowca ma ptasi móżdżek i zero wyobraźni.

Nie podejmuj prób zmiany koła albo innej naprawy auta. Zapomnij o możliwości holowania pojazdu. Wezwij patrol autostradowy.

Autostrada to nie podwórko czy osiedlowa uliczka. Grzebiąc przy samochodzie narażasz się na duże niebezpieczeństwo. Już sam pęd powietrza przejeżdżających tuż obok samochodów mknących z prędkością grubo przekraczającą 100 km/h może cię przewrócić, spowodować utratę równowagi. Nie można też wykluczyć, że ktoś przejedzie zbyt blisko. Może się zdarzyć, że jakiś niedoświadczony kierowca rozpocznie ostre hamowanie na widok twojego auta, inny wpadnie na niego, a potem obaj na ciebie. Tak właśnie zginął w kwietniu br. kierowca dostawczego busa na autostradzie A4.

Warto wiedzieć, że w niektórych krajach, np. we Francji zmienianie koła i jakiekolwiek inne naprawy na autostradzie są surowo zabronione. Można za taki wyczyn zapłacić mandat sięgający 1000 euro! W Polsce mandatu nie dostaniemy, ale powinniśmy kierować się w tej sytuacji zdrowym rozsądkiem.

Patrol autostradowy nie pobiera opłat, to nie pomoc drogowa. Pomoże ci natomiast, osłaniając swoim samochodem twoje auto, wystawiając ostrzegawcze pachołki, migające lampy itd.

Dobrze jest przed podróżą wynotować sobie numery telefonów do Centrum Zarządzania Autostradą na odcinkach, na których będziemy jechać. Można łatwo znaleźć je w internecie. Można też zadzwonić pod numer ratunkowy 112 albo do Policji (997) prosząc o pomoc i przysłania patrolu autostradowego.

Istnieją też na autostradach tzw. kolumny alarmowe, umieszczone co dwa km. Skorzystanie z nich jest dziecinnie proste - wystarczy nacisnąć przycisk i poczekać na zgłoszenie się operatora.  Operator będzie widział na monitorze, z jakiego miejsca wzywasz pomoc.

Jeżeli wzywasz pomoc przez komórkę, musisz podać dokładnie swoje położenie. Do tego celu najlepiej wykorzystać tzw. słupki pikietażowe (kilometrowe). Czy jednak umiesz je odczytać? Popatrz na poniższy rysunek:

Jeżeli samochodu nie da się naprawić, pozostaje przewiezienie go na lawecie pomocy drogowej.

Przypominam raz jeszcze, że holowanie na autostradzie jest zabronione, z wyjątkiem holowania przez pojazdy przeznaczone do holowania, do najbliższego wyjazdu lub miejsca obsługi podróżnych. Stanowi o tym art. 31 ust. 2 pkt. 5 Prawa o ruchu drogowym. Oznacza to, że holować mogą tylko pojazdy pomocy drogowej, ale wyłącznie do najbliższego wyjazdu z autostrady lub MOP-u.

Okazuje się jednak, że prawdziwych fachowców w dziedzinie przepisów ruchu drogowego jest u nas jak na lekarstwo. Także wśród dziennikarzy. Z ogromnym zaskoczeniem przeczytałem w jednym z poczytnych tygodników motoryzacyjnych następującą poradę, sygnowaną zresztą przez samego redaktora naczelnego:

Ta sama informacja została przedrukowana niedługo potem, słowo w słowo, przez jeden z tabloidów. Z litości nie podaję nazw tych czasopism, ale przeraża mnie niekompetencja autorów. Dziennikarze nie mają prawa tak mącić ludziom w głowach! Jest to jaskrawy przykład niekompetencji i nierzetelności. Tygodnik, który ma aspiracje uczyć kierowców bezpiecznej jazdy na autostradzie, pisze takie brednie? A potem tabloid bezmyślnie je powtarza. Czy można się zatem dziwić, że potem napotykamy na takie oto sytuacje?

Albo holowanie poboczem?

I jeszcze filmik, tym razem nagrany przez niemiecką służbę autostradową:

Na autostradzie  odbywa się holowanie, stwarzając bardzo niebezpieczne sytuacje. Prędkość 30 km/h. Patrol autostradowy zaczyna osłaniać te dwa auta. Zapewne z litości, chociaż przede wszystkim chce zapobiec możliwości zaistnienia wypadku. Samochody jadą poboczem, ale w pewnej chwili muszą wjechać na prawy pas ruchu. Powolutku, bez pośpiechu. Jak krowy przechodzące przez drogę. Jak myślicie, jakiej narodowości są ci kierowcy, którzy wykazują tak dalece posunięty brak wyobraźni, którzy uprawiają autostradowe buractwo?

Ja wiem, że Polakowi szkoda pieniędzy na pomoc drogową, dlatego kombinuje: a może się uda? Może mnie nie złapią? W ten sposób jednak tacy nieokrzesani kierowcy nie tylko wystawiają sobie i innym rodakom fatalne świadectwo, ale przede wszystkim stwarzają ogromne zagrożenie. Widać, że nie dorośli do jazdy po autostradach i powinni nadal korzystać wyłącznie z wiejskich szos...

Zapamiętajcie: każdy samochód jadący autostradą z prędkością dalece niższą od pozostałych powoduje konieczność nagłego hamowania, a to zawsze grozi karambolem.

Polska rzeczywistość

Daleki jestem od tego, by wyśmiewać moich rodaków, bo sam jestem Polakiem. Ale czasami jest mi naprawdę wstyd, że wielu z was postępuje w ten sposób. Z drugiej zaś strony wielka szkoda, że nikt nie uczy kierowców tego, co ja piszę. To powinno być obowiązkowe na kursach na prawo jazdy.  Media powinny wciąż o tym przypominać. Stacje telewizyjne emitować do znudzenia spoty objaśniające, jak jeździć na autostradzie. Nikt tego jednak nie robi. A jeśli już jakieś czasopismo w rubryce motoryzacyjnej zamieszcza porady, to bardzo często zawierają one elementarne błędy.

Na polskich autostradach napotkanie samochodu jadącego pod prąd wcale nie należy do rzadkości:

Co to jest? Goście jadą na wesele do remizy? Za taki wyczyn w Niemczech można pożegnać się z prawem jazdy, a we Włoszech trafić za kratki!

Na polskich autostradach niejednokrotnie napotykamy też durnia na rowerze:

A także pijaka łażącego w nocy po jezdni:

Prawda, jakie swojskie klimaty? Ręce opadają.

W krajach cywilizowanych autostrady są regularnie patrolowane i nadzorowane. Wybryki tego rodzaju, jak spotykane w Polsce, tam są natychmiast wyłapywane, a ich sprawcy surowo karani. A w naszym kraju? Nie dość, że tych autostrad jest wciąż mało, to te, które już mamy, są niestety tylko dwupasowe. Gdyby miały trzy pasy ruchu, odpadłby problem wyprzedzających się ciężarówek i innych powolnych pojazdów.

Najgorsze jest jednak to, że na polskich autostradach można spodziewać się właśnie tego bardzo niebezpiecznego drogowego buractwa: jazdy na zderzaku, złośliwego zajeżdżania drogi i hamowania, różnych pseudo-wychowawców i świrów-szeryfów, zatrzymywania się na poboczu na siusiu, napraw na autostradzie, holowania przez inny samochód, a nawet jazdy pod prąd. 

Podobno do wszystkiego trzeba dorosnąć. Może i tak. Tylko ile wy czasu na to potrzebujecie?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy