Nissan Leaf może się zapalić. Producent nie umie ich naprawić
Nissan poinformował, że przeszło 19 tys. egzemplarzy elektrycznego modelu Leaf stwarza realne zagrożenie pożarem w czasie korzystania z szybkich ładowarek prądu stałego. Sporo takich pojazdów - w ramach prywatnego importu - trafiło również na polskie drogi. Ostrzeżenie dla kierowców to rozszerzenie ubiegłorocznej akcji, gdy podobny problem dotyczył blisko 43 tys. egzemplarzy Nissana Leaf. Do dziś nie udało się znaleźć rozwiązania.

W skrócie
- Nissan ogłosił akcję serwisową dotyczącą ponad 19 tysięcy modeli Leaf z powodu ryzyka pożaru w czasie korzystania z szybkiego ładowania DC.
- Auta objęte problemem pochodzą z amerykańskiej fabryki i były często importowane indywidualnie do Polski.
- Firma apeluje do właścicieli o cierpliwość i zaleca rezygnację z szybkiego ładowania.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Firma apeluje, by kierowcy uzbroili się w cierpliwość, bo inżynierom, którzy pracują właśnie nad poprawką oprogramowania, nie udało się jeszcze rozwiązać problemu. Ta przyda się też w czasie lądowania, bo producent zaleca, by - dla zminimalizowania ryzyka - nie korzystać z szybkich ładowarek DC.
Amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Transportu NHTSA informuje, że ogłoszona przez producenta akcja serwisowa (właściciele mają otrzymać wezwania do ASO, gdy firma opracuje nowe oprogramowanie sterujące procesem ładowania baterii) obejmuje 19 077 egzemplarzy Nissanów Leaf wyprodukowanych w fabryce w Tennessee z lat modelowych 2021 i 2022. Ściślej - chodzi o samochody zbudowane między 15 czerwca 2021 roku a 23 maja 2023 roku.
Branżowy serwis elektrowóz.pl uspokaja, że auta z amerykańskiej fabryki nie trafiały do europejskich dealerów. Problem w tym, że Leaf jest często sprowadzany z do Polski z USA w ramach importu indywidualnego. Dodaje jednak, że ogniwa akumulatorów wszystkich Leafów pochodzą od tego samego dostawcy, nie można więc wykluczyć, że ostatecznie akcja serwisowa rozszerzona zostanie również na inne rynki.
Leafy wyposażone są w baterie litowo-jonowe. W przypadku japońskiego auta szybkie ładowanie potęguje degradację baterii. W akumulatorze zachodzi wówczas proces platerowania - na anodzie osadzać się może warstwa metalicznego litu, który normalnie (w czasie ładowania "wolnym" prądem) wnikałby do wnętrza anody. Zjawisko prowadzi do uszkodzenia ogniwa - z czasem tworzą się w nim litowe dendryty (rozrastające się struktury) zwiększające wewnętrzny opór i powodujące zwarcia. Szybkie ładowanie może więc powodować nagły, niekontrolowany wzrost temperatury akumulatora i w efekcie prowadzić do jego zapłonu.
Problem dotyczy zarówno standardowego Nissana Leaf z baterią o pojemności 44 kWh, jak i modelu Leaf+ wyposażonego w akumulator o pojemności brutto 62 kWh.
Warto przypomnieć, że w ubiegłym roku Nissan ogłosił już podobną akcję serwisową dotyczącą 23 887 egzemplarzy Leafa z lat modelowych 2019 i 2020.
Branżowe media amerykańskie donoszą, że - chociaż zgodnie z zapowiedziami Nissana - w przypadku starszych pojazdów poprawka oprogramowania miała być dostępna do listopada ubiegłego roku. Później termin przesuwany był m.in. na wiosnę 2025 i - kolejny raz - trzeci kwartał bieżącego roku. Ostatecznie kierowcy do dziś nie doczekali się rozwiązania problemu, a akcja serwisowa objęła właśnie kolejnych 19 tys. pojazdów.










