Kierowcy będą rządzić w Czechach. Nie chcą elektryków, radarów i SCT
Partia o nazwie "Kierowcy dla Siebie" pierwszy raz w historii zasiadać będzie w czeskim parlamencie. Ugrupowanie założone w 2022 roku potrzebowało zaledwie trzech lat, by znaleźć się w Izbie Poselskiej Republiki Czeskiej (odpowiednik polskiego Sejmu) i wszystko wskazuje na to, że współtworzyć będzie rząd koalicyjny.

W skrócie
- Partia "Kierowcy dla Siebie" po raz pierwszy weszła do czeskiego parlamentu, zdobywając 6,8 proc. głosów i 13 mandatów.
- Ugrupowanie sprzeciwia się Zielonemu Ładowi, elektryfikacji motoryzacji oraz polityce klimatycznej Unii Europejskiej, deklarując jednocześnie, że nie chce, by Czechy opuściły struktury UE.
- Program partii koncentruje się na wsparciu zmotoryzowanych, walce z ograniczeniami prędkości, likwidacją stref niskoemisyjnych i przeniesieniu zysków z radarów na rzecz państwowej infrastruktury transportowej.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W wyborach do Izby Poselskiej Republiki Czeskiej zwyciężył opozycyjny ruch ANO 2011 oligarchy Andreja Babiša, który uzyskała 34,5 proc. głosów. Oznacza to, że Babiš nie będzie w stanie rządzić samodzielnie (ANO zdobył 80 z 200 mandatów) i zmuszony jest do utworzenia rządu koalicyjnego. Dużą rolę może w nim odegrać nowy gracz na czeskiej scenie politycznej - partia "Motoristé Sobě", czyli "Kierowcy dla siebie".
Ugrupowanie, którego populistyczne hasła skupiają się na ochronie praw zmotoryzowanych i wolności gospodarczej, uzyskało w wyborach parlamentarnych wynik 6,8 proc. poparcia, co gwarantuje mu 13 mandatów w liczącej 200 posłów Izbie. Wszystko wskazuje na to, że w koalicyjnym rządzie zasiądą też przedstawiciele prawicowej Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), której przedstawiciele zdobyli 15 mandatów.
Kierowcy idą po władzę w Czechach. Nie dla Zielonego Ładu
Motoristé Sobě weszła do czeskiego parlamentu niesiona hasłami sprzeciwu wobec Zielonego Ładu. Partia kierowców nie kryje swojego eurosceptycyzmu, szczególnie wobec unijnej polityki klimatycznej, ale członkowie wielokrotnie podkreślali, że nie chcą referendum w sprawie opuszczenia przez Czechy struktur Unii Europejskiej. Jeszcze przed wyborami poparcie dla Kierowców dla Siebie wyraził były premier i prezydent Republiki Czeskiej - Vaclav Klaus.
Liderzy - Filip Turek czy Petr Macinka - otwarcie krytykują m.in. wynikający z zapisów Zielonego Ładu zakaz rejestracji samochodów spalinowych. W podobnym tonie wypowiadają się też o odejściu od węgla w energetyce. Ugrupowanie sprzeciwia się ponadto przyjęciu przez Czechy euro i postuluje o zmianę kursu odchodzenia od węgla w energetyce.
Kierowcy dla Siebie w rządzie Czech. Nie chcą aut elektrycznych
Program Motoristé Sobě w dużym stopniu opierał się na walce z planowanym na 2035 rok zakazem rejestracji samochodów spalinowych w UE i postulatach dotyczących rozwoju infrastruktury drogowej - w tym walce z likwidacją miejsc parkingowych czy opresyjnymi przepisami środowiskowymi uderzającymi w zmotoryzowanych.
Jeden z punktów programu ugrupowania dotyczy "wsparcia dla indywidualnego transportu samochodowego".
Odrzucamy sztuczną promocję elektromobilności kosztem klasycznych samochodów, które są najbardziej dostępnym i praktycznym środkiem transportu dla zdecydowanej większości ludzi. Dążymy do ograniczenia opodatkowania paliwa i zniesienia opłat środowiskowych, które w rzeczywistości nie służą ochronie środowiska, ale tylko sztucznie zmniejszają mobilność ludności
Kierowcy dla Siebie otwarcie sprzeciwiają się też pomysłom ograniczania prędkości w obszarze zabudowanym poniżej 50 km/h "jeśli nie jest to poparte realną potrzebą bezpieczeństwa".
Partia kierowców będzie współrządzić w Czechach. Koniec z radarami i strefami czystego transportu?
Wśród haseł Motoristé Sobě wymienić można np. nawoływania do rewizji ograniczeń prędkości w szczególności na drogach ekspresowych czy autostradach.
Partia szła też do wyborów z hasłami o końcu "zastraszania" kierowców grzywnami oraz zaprzestaniem "nadużywania radaru jako źródła dochodu dla gmin".
W swoim programie obiecuje np. zmiany w czeskim prawie, które mają sprawić, że "zysk z eksploatacji miejskich radarów zostanie przeniesiony do Państwowego Funduszu Infrastruktury Transportowej". W Czechach mamy dziś bowiem do czynienia z sytuacją, jaka miała niegdyś miejsce w Polsce, gdy fotoradarami posługiwała się straż miejska, a zyski z mandatów zasilały kasy lokalnych samorządów.
Jej program zawiera też jasną deklarację sprzeciwu wobec stref czystego transportu.
"Nie będziemy wspierać powszechnego wprowadzania stref niskoemisyjnych, które karzą właścicieli starszych, ale wciąż bezpiecznych i w pełni funkcjonalnych pojazdów. Naszą wizją jest wspieranie rozwoju technologicznego przemysłu motoryzacyjnego bez narzucania specyficznych form napędu" - czytamy na stronach Motoristé Sobě.










