Skandal na torze Poznań. Przerwali imprezę, bo było za głośno!

Do bezprecedensowej, kuriozalnej sytuacji doszło w minioną sobotę na Torze Poznań. Decyzją Automobilklubu Wielkopolskiego, właściciela obiektu, przerwano międzynarodową imprezę Gran Tourismo Polonia. Przyczyną był zbyt duży hałas generowany przez samochody!

Chociaż brzmi to absurdalnie nie mamy, niestety, do czynienia z "kaczką dziennikarską". Dzięki Gran Tourismo Polonia w Poznaniu, od 14 lat, tłumnie stawiłay się perełki motoryzacji w postaci McLarenów, Ferrari, Lamborghini, Porsche i wielu innych pojazdów o torowym przeznaczeniu. Każdego roku w ramach imprezy organizowany był też "dzień otwarty", gdy każdy mógł oglądać pojazdy w ich naturalnym środowisku.

W tym roku dzień otwarty przypadał w sobotę - samochody można było podziwiać w czasie przejazdów torowych między godziną 11 do 16.

Reklama

Niestety, około godziny 13:30, impreza została przerwana. Wbrew pozorom - nie doszło do żadnego wypadku. Władze Automobilklubu Wielkopolskiego podjął decyzję o zamknięciu Toru Poznań z uwagi na zbyt duży poziom hałasu! W efekcie organizatorzy nie mieli nawet sposobności, by "wyjść z twarzą" z całego zamieszania i w należyty sposób zakończyć międzynarodowy zlot.

 "Niestety - robiliśmy co mogliśmy, ale decyzją Automobilklubu Wielkopolskiego zamknięto tor uniemożliwiając nam dalszą jazdę. Decyzja tłumaczona jest za dużym hałasem. Nie zgadzamy się z tą decyzją i uważamy ją za bardzo krzywdzącą. Proszę nam wierzyć, że wszyscy tutaj, zarówno kierowcy jak i organizatorzy, jesteśmy bardzo rozczarowani i rozgoryczeni." Taki wpis znalazł się na oficjalnym facebookowym profilu imprezy.

Tor to "wróg publiczny nr 1" mieszkańców otaczających go osiedli: Przeźmierowa i Ławicy. Po ich stronie opowiadają się obecne władze miasta. Już w 2014 roku prezydent Poznania - Jacek Jaśkowiak - zapowiadał likwidację toru i budowę "parku rozrywki" (potem wycofał się z tych deklaracji). Sobotnia decyzja o zamknięciu toru to również efekt działań władz miasta, jest wypadkową poczynań Wydziału Ochrony Środowiska z Urzędu Miasta Poznania, który stwierdził przekroczenie norm hałasu wokół obiektu.

Nie musimy chyba tłumaczyć, że "rozpędzenie" międzynarodowej imprezy będzie miało opłakane skutki wizerunkowe nie tylko dla samego miasta i organizatorów, ale też - przede wszystkim - dla Polski jako kraju. Imprezy z cyklu Gran Turismo od lat rozgrywane są w wielu miastach Starego Kontynentu i nigdy jeszcze ich uczestnicy nie spotkali się z równie absurdalną sytuacją. Po legalnym torze jeździły przecież legalne samochody, dopuszczone do ruchu po drogach publicznych.

W komunikacie wystosowanym do przedstawicieli mediów Marcin Jellinek z Gran Turismo Polonia stwierdził, że: "Cykl spotkań klubu Gran Turismo od wielu lat regularnie odwiedza największe i najważniejsze europejskie tory. Nigdy nie spotkaliśmy się z podobną sytuacją. Jest to tym bardziej trudne do zrozumienia, gdyż jesteśmy w Poznaniu nieprzerwanie od 14 lat starając się budować pozytywną atmosferę, a przy tym markę miasta i regionu za granicą. Komunikat, który dziś poszedł w świat będzie niestety inny".

"W trakcie dzisiejszej imprezy po torze jeździły samochody dopuszczone do ruchu ulicznego w całej Unii Europejskiej, dlatego tym bardziej trudno nam zrozumieć, dlaczego dziś nie spełniały one wymogów poznańskiego toru wyścigowego. Przez ostatnie 13 lat nie mieliśmy przecież tego problemu. Nie wiemy, jak mamy wytłumaczyć to zawiedzionym uczestnikom i kibicom. W tej chwili pozostaje obiecać, że postaramy się wyjaśnić tą sprawę jak najszybciej" - dodał Jellinek.

Mieszkanie w pobliżu toru wyścigowego z pewnością nie należy do najprzyjemniejszych. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że w Polsce nie ma obowiązku osiedlania się wokół tego typu obiektów, a zachęcające ceny pobliskich nieruchomości nie biorą się znikąd. Nie sposób też przeoczyć, że ewentualna likwidacja jedynego polskiego toru wyścigowego z prawdziwego zdarzenia nie rozwiąże problemów sfrustrowanych mieszkańców. By tak się stało trzeba by jeszcze zamknąć lotnisko Poznań-Ławica, które sąsiaduje z torem dosłownie przez płot.

Nad torem Poznań zbierają się jednak czarne chmury. Smutnym dowodem mocy mieszkańców jest sytuacja z Lublina. Tor przy Zemborzyckiej działał od lat 80-tych. Na początku wieku teren dookoła niego zaczął być wykupywany przez deweloperów skuszonych niską ceną działek (bo przecież sąsiadowały z torem). Powstały bloki, wprowadzili się mieszkańcy i zaczęli pisać różne skargo. Walka trwała do 2014 roku i zakończyła się sukcesem mieszkańców - tor został zamknięty.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy