To już koniec Clarksona w BBC. A co z "Top Gear"?

Stało się. Jeremy Clarkson nie poprowadzi już żadnego odcinka "Top Gear" na antenie BBC. Zarząd stacji, po przeprowadzeniu dochodzenia w sprawie ostatniego wybryku ekscentrycznego prezentera, zdecydował o nie przedłużaniu z nim kontraktu.

Jak poinformował Lord Tony Hall, dyrektor generalny BBC, dochodzenie dotyczące awantury, do jakiej doszło 4 marca w hotelu w North Yorkshire wykazało, że Clarkson przez dłuższy czas publicznie znieważał producenta programu - Tymona Oisina - po czym, w przypływie agresji, dopuścił się "trwającego 30 sekund fizycznego ataku". W jego trakcie Clarkson uderzył Oisina, rozcinają mu wargę, następnie został powstrzymany przez świadków, wobec czego kontynuował agresję słowną, grożąc mu również zwolnieniem.

Po zdarzeniu Oisin pojechał na badanie lekarskie. W kolejnych dniach Clarkson podejmował próby przeproszenia producenta smsem, mailem i osobiście. Wobec fiasku tych prób dziennikarz sam poinformował o zajściu zarząd BBC.

Reklama

Szefostwo BBC stanęło na stanowisku, że tego typu zachowanie nie może być tolerowane w korporacji. Podkreślono, że atak był niesprowokowany, a Tymon Oisin był ważną częścią ekipy tworzącej program.

Chociaż wielu widzów nie wyobraża sobie "Top Gear" bez Clarksona, przyszłość programu nie jest przesądzona. Zarząd BBC planuje nakręcenie nowej serii i rozważa zatrudnienie nowego prezentera. Brytyjskie media donoszą, że jedną z poważniejszych kandydatur jest znany z radia i telewizji, 48-letni prezenter Chris Evans słynący ze swojego zamiłowania do samochodów. Evans jest posiadaczem jednej z największych w Wielkiej Brytanii kolekcji aut marki Ferrari,  należące do niego samochody wielokrotnie gościły w programie "Top Gear". Podobnie, jak Clarkson słynie również z dużego poczucia humoru.

Wciąż nie ma również pewności, czy pozostali prowadzący "Top Gear" - Richard Hammond i James May - zdecydują się pozostać w programie. Wcześniej wielokrotnie deklarowali już, że bez Clarksona, w "Top Gear" raczej ich nie zobaczymy.

Pod znakiem zapytania stoi również dalsza kariera telewizyjna samego Clarksona. Wg niepotwierdzonych informacji prezenter może podpisać kontrakt z amerykańską siecią Netflix, która staje się coraz popularniejsza wśród światowych nadawców cyfrowych. Niewykluczone więc, że "Top Gear" z nową nazwą, ale "w starym składzie" zagości wkrótce na antenie nowej stacji.

Przypominamy, że stworzony przez Clarksona nowy "Top Gear" emitowany jest w 170 krajach świata i każdego roku przynosi BBC zyski w wysokości 50 mln funtów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jeremy Clarkson
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy