Dlaczego Volkswagen sadzi w Polsce drzewa? Odpowiedź ma trzy litery

Niektórzy powiedzą, że to kolejny projekt CSR-owy. To prawda, choć ten wyjątkowo skutecznie wpisuje się w globalne działania całego niemieckiego koncernu. To kolejny krok w drodze do realizacji długofalowej polityki Volkswagena. I nie tylko jego, bo i całej Unii Europejskiej.

Corporate Social Responsibility, czyli CSR, to po polsku Społeczna Odpowiedzialność Biznesu. Jak tłumaczą słowniki, jest to koncepcja, według której przedsiębiorstwa na etapie budowania strategii uwzględniają interesy społeczne i ochronę środowiska. Co akcjami z dziedziny CSR duże korporacje chcą powiedzieć klientom? "Tak, robimy biznes, ale mamy świadomość, że niektóre etapy procesu produkcyjnego mogą być obciążeniem dla środowiska, dlatego podejmujemy działania, które mają to zrównoważyć". Właśnie dlatego Volkswagen trzeci rok z rzędu sadzi w Polsce drzewa.

Reklama

To forma tzw. kompensacji śladu węglowego, czyli zmniejszania sumy emisji dwutlenku węgla poprzez działania, które de facto mają ujemną emisję - w procesie fotosyntezy drzewa pobierają dwutlenek węgla z atmosfery. Nikt nie powiedział, że jest to dwutlenek węgla wydobywający się z kominów fabryk Volkswagena, ale bez dwóch zdań sadzenie drzew pozytywnie wpływa na klimat. Już dziś Volkswagen zasadził w Polsce ponad 15 ha lasów. W tym roku drzewa zostaną zasadzone na kolejnych hektarach, do czego pośrednio przyczyniają się dziennikarze - każdy redakcyjny test spalinowego Volkswagena to 70 nowych drzew w Polsce. 

Według badań naukowców z Uniwersytetu w Helsinkach jedno drzewo pochłania rocznie 6-7 kg dwutlenku węgla, a jeden hektar lasu równoważy roczną emisję spalin czterech samochodów osobowych. 

Wspomniana akcja CSR-owa to część większej układanki, czyli długofalowej strategii i Volkswagena, i całej Unii Europejskiej. I tu wracamy do tekstu, który dwa tygodnie temu publikowaliśmy na łamach Moto Interii.

Europa szuka swojego miejsca na świecie

W tych dwóch zdaniach kryją się odpowiedzi na wiele ważnych, aktualnych pytań motoryzacyjnych i okołomotoryzacyjnych:

  • Dlaczego Unia Europejska tak szybko chce przejść na model gospodarki zeroemisyjnej, skoro reszta świata wciąż będzie zatruwała powietrze, którym oddychamy?
  • Dlaczego elektryfikacja parku samochodów postępuje tak szybko? Dlaczego jest nam narzucana i to jeszcze w takim tempie?
  • Dlaczego nie ma odwrotu od samochodów elektrycznych?

Zdanie sobie sprawy z prawdziwych motywacji unijnych decydentów może być szokujące dla tych, którzy do tej pory łudzili się, że nadrzędnym argumentem do przestawienia unijnej gospodarki na zielone tory była troska o środowisko. Elektryfikacja samochodów to czysty pragmatyzm. Tempo tego procesu to wyraz przerażenia unijnych elit. To walka o to, by UE była trzecią osią globalnego porządku; by nie pełniła wasalnej roli względem Stanów Zjednoczonych lub Chin. Samochody elektryczne to namacalny (dla nas, zwykłych obywateli) wyraz wyścigu zbrojeń, który trwa w Europie. A że docelowo zyska na tym środowisko, to z punktu widzenia brukselskich gabinetów rzecz ważna, ale drugorzędna, choć jednocześnie to oficjalnie najważniejszy argument do wprowadzania natychmiastowych zmian.

Czy to źle? Nie. Ta PR-owa polityka również jest podyktowana pragmatycznymi argumentami (co warte podkreślenia: opartymi na faktach, a nie wyssanymi z palca). Po prostu łatwiej wytłumaczyć ludziom, że muszą kupować samochody elektryczne, bo inaczej oni lub ich dzieci umrą na raka płuc, niż wyjaśniać, że BEV-y są jednym z narzędzi, które mają posłużyć do odbudowania globalnej pozycji Europy, utraconej w ostatnich latach. Jedno i drugie jest prawdą, ale kogo interesuje walka tocząca się na szczytach władzy? Niewielu. A kogo interesuje los jego dzieci? Prawie wszystkich. Stąd taki, a nie inny dobór argumentów w walce o serca i umysły Europejczyków w sprawie elektryfikacji aut.

Bez względu na pojawiające się w dyskusji o elektryfikacji argumenty jej zwolenników i przeciwników, niezaprzeczalnym faktem jest, że tkwienie przy gospodarce opartej na paliwach kopalnych to w dłuższej perspektywie dla UE samobójstwo i klimatyczne, i gospodarcze.

Co to wszystko ma wspólnego z globalną, długofalową strategią Volkswagena? Pisaliśmy o tym w tym tekście: W samochodach elektrycznych nie ma nic romantycznego. To czysty pragmatyzm

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Volkswagen | samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy