Ceny, czyli polska paranoja

Nie, nie jest to wcale kolejny z zapowiadanych przez premiera cudów, ale tendencja, jaką zaobserwować można śledząc światowy rynek motoryzacyjny. Mimo że do poziomu życia w państwach tzw. starej Unii brakuje nam jeszcze lat świetlnych, obywatele naszego kraju coraz częściej decydują się na zakup nowego samochodu i... są nabijani w butelkę!

W ubiegłym roku kupiliśmy aż 293 319 fabrycznie nowych aut. Średnia ważona cena nowego samochodu osobowego wyniosła 73 tys. 86 zł i była o 5,9 proc. wyższa niż rok wcześniej. Nieźle, ale pamiętajmy, że statystycznie każdy z nas ma 37 lat... Najchętniej wybieranym w Polsce autem była skoda fabia.

Przyjmując jednak za dobrą wróżbę owe 73 tys. 86 zł pokusiliśmy się o mały przegląd oferty rynkowej. Co za takie pieniądze kupić może Polak w salonie samochodowym?

Tyle gotówki powinno wystarczyć na przyzwoicie wyposażonego kompakta z dieslem lub "golusieńkie" auto klasy średniej z benzynowym silnikiem o symbolicznej wręcz mocy. W zasięgu mamy np. peugeota 308, skode octavię czy opla astrę. Przyzwoicie, ale przyznacie, że chciałoby się czegoś więcej...

Reklama

Co powiecie np. na nowego lexusa IS 250 o mocy 208 KM, z sześciostopniową skrzynią i napędem na tylne koła? Za 73 tys. 86 zł to pobożne życzenia? Macie rację. W Polsce samochód ten kosztuje równe 115 100 zł, czyli niemal dwa razy tyle, co rozważana kwota. Dla większości rodaków - kompletna abstrakcja.

A jak ceny takiego auta kształtują się za granicą? Dla przykładu - np. w Niemczech za taki samochód zapłacić trzeba 32 450 euro, czyli 104 tys. 500 zł. Jak widać profesjonalna pomoc doradcy klienta w salonie Lexusa wyceniana jest na 11 tys zł...

Niestety, na wycieczce do Niemiec raczej nie zaoszczędzimy. Polski ustawodawca przewidział takie posunięcie - po doliczeniu akcyzy i podatku VAT cena auta zakupionego u naszych sąsiadów osiągnie pułap tego kupionego w Polsce.

Otwartym pozostaje jednak pytanie, dlaczego samochód w Niemczech jest tańszy niż u nas Czyżbyśmy mieli wyższą stopę życiową?

Żeby było ciekawiej, spieszymy donieść, że owe 73 tys. zł, za które ciężko w Polsce kupić auto segmentu D, to aż o 12 tys. zł więcej niż cena naszego lexusa w Stanach Zjednoczonych!

Niski kurs dolara sprawił, że ceny samochodów w USA kształtują się dziś na niewiarygodnym wręcz poziomie. W Los Angeles za podstawowy model lexusa IS250 - samochód klasy premium - zapłacimy dzisiaj 30 tys. 855 dolarów, czyli 61 tys. 711 zł! To o 2 tys. zł mniej niż zostawić trzeba w polskim salonie, by wyjechać z niego przyzwoicie wyposażą skodę roomster z benzynowym silnikiem 1,6 l, 16V...

Oczywiście, nikt nam nie każe kupować lexusa. Fanom europejskiej myśli technicznej polecamy np. volkswagena passata. Ceny tego auta w USA zaczynają się już od 24 tys. dolarów - czyli 48 tys. zł. Dla bardziej wymagających mamy np. BMW 328 - wystarczy 32 tys. 500 dolarów. Naturalnie, jeśli nie przepadamy za tą marką, można wybrać mercedesa klasy C. Model C350 w wersji sport kosztuje ok 38 tys. dolarów (76 tys. zł). W Polsce za takie auto zapłacić trzeba co najmniej 183 tys. zł!

Ile kosztuje sprowadzenie auta z USA? Przeczytasz na następnej stronie...

Niestety, jak już wspominaliśmy, nasze państwo zadbało, aby rzeczywistość nie była tak różowa. Kupując auto w Stanach musimy przygotować się na spore koszty. Oprócz tych związanych z transportem (wynajęcie kontenera, dowóz auta do portu, itd. - ok. 5-10 tys. zł), pokaźną kwotę zostawimy też w urzędzie celnym. Opłaty, jakie musimy ponieść to: cło w wysokości 10% od wartości auta (nie tego, co jest na fakturze...), podatek VAT - 22% i akcyza (do 2 l pojemności 3,1%, powyżej 2 l - 13,6 %).

W przypadku tańszych aut gra może się okazać niewarta świeczki. Mimo że np. forda focusa kupimy za pół ceny, to po zaspokojeniu zachłannych roszczeń naszej ojczyzny cena wozu w porównaniu z tym kupionym w naszym salonie będzie taka sama, jeśli nie wyższa. Należy także pamiętać o braku gwarancji i w wielu przypadkach o konieczności przeróbki oświetlenia.

Opłacalnie robi się dopiero wówczas, gdy dysponujemy większą gotówką. Im wyższa jest cena auta, tym więcej możemy na nim zaoszczędzić. Wspominany mercedes C350 w wersji sport po sprowadzeniu okaże się o ok. 60 tys zł. tańszy niż "krajowy".

Oczywiście, trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że formalności i transport pochłoną nawet kilka tygodni, ale perspektywa zaoszczędzenia 1/3 ceny wydaje się zachęcająca. Trzeba też pamiętać, że w polskim ASO sprowadzony z USA samochód traktowany będzie raczej niechętnie.

Jak udało się nam ustalić, klienci, którzy sprowadzili sobie lexusa, nie mogą np. uzyskać w Polsce pakietu serwisowego VIP. Oznacza to m.in., że w razie jakiejś usterki nie przysługuje im np. samochód zastępczy.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, że na droższych modelach marki da się zaoszczędzić nawet ponad 50 tys. zł, przyznacie chyba, że jeden dzień można przemęczyć się jeżdżąc taksówką...

Cóż, oto właśnie polska motoryzacyjna paranoja...

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: USA | auto | Auta | paranoja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy