To my powodujemy wypadki!

Dzisiaj wracamy do zagadnienia bezpieczeństwa na naszych drogach. Tym razem prezentujemy list czytelnika - legalisty, który uważa, że to my jesteśmy winni wypadkom.

To my bowiem wjeżdżamy w drzewa, przekraczamy dozwoloną prędkość, jeździmy po pijanemu, niebezpiecznie wyprzedzamy, tracimy panowanie nad samochodem na koleinach i my wreszcie wymuszamy pierwszeństwo...

Oto list naszego czytelnika:

"Szczerze mówiąc mam dość takiego tonu wypowiedzi, gdzie wszystkim wypadkom winni są "wszyscy tylko nie my, prawdziwi kierowcy". Najbardziej nagminne jest to z okazji wypadków, które policja zaliczy na poczet "niedostosowania prędkości do warunków panujących na drodze". Dodatkowo zawsze ktoś wtedy dorzuci coś o nieżyciowych przepisach, że ograniczenia prędkości są bez sensu itp. Naprawdę zastanówmy się, czy jak ktoś jedzie 130 na przeciętnej polskiej drodze i z powodu kolein w drodze uderzy w drzewo, to jest to wina stanu drogi. Naprawdę jeżdżąc zgodnie z przepisami ryzyko spowodowania wypadku jest ZNACZNIE niższe niż w przypadku jechania "życiową" czy "rozsądną" prędkością 120km/h. Energia kinetyczna samochodu tak jak i droga hamowania nie zmienia się liniowo - rośnie w kwadracie prędkości! Jadąc 2 razy szybciej auto posiada 4 razy więcej energii! 4 razy więcej energii oznacza 4 razy dłuższe hamowanie!!

Dalej - wiecznie zaspani drogowcy, których zawsze zaskakuje zima. W Polsce naprawdę jest multum dróg do odśnieżania i jak zapowiadają śnieg naprawdę nie można pługami poodśnieżać "na zapas" zanim spadnie śnieg. Naprawdę gdy tylko zaczyna padać drogowcy robią wszystko co mogą, a raczej wszystko na co pozwala im sprzęt i finanse. A to, że nie widzimy przed nami piaskarek po 20 minutach opadów wcale nie oznacza, że drogowcy zaspali. Jeśli akurat nie widzę piaskarek nie znaczy, że one nie istnieją! Oczywiście jak ktoś z nas - kierowców zapomni zmienić opony na zimowe to już nie jest gapa i nie "zaspał", tylko zrobił wszystko ok - śnieg spadł to się zgłosił do wymiany opon. A, że wszyscy zrobili to na raz i trzeba czekać w kolejce 2 tygodnie to już oczywiście wina kogoś tam innego.

Kolejnym absurdem był apel aby jeździć zgodnie z przepisami jeden dzień, aby pokazać, że miasto się zakorkuje. Jest to totalna bzdura! Miasta właśnie wtedy ZWIĘKSZĄ swoja przepustowość. Główne arterie maja zsynchronizowane sygnalizacje świetlne. Jak ktoś mieszka w okolicach Poznania polecam przetestować - ja trase Swarzędz-Poznań (centrum) w rekordowym tempie przejechałem... będąc pierwszy raz za kierownicą na kursie na prawo jazdy! (poza godzinami szczytu, ruch minimalny). Jechałem absolutnie przepisowo, nawet nieco poniżej limitu. Na wszystkie światła dojeżdżałem chwilę po tym jak zapalało się zielone i wszyscy Ci, którzy mnie wcześniej wyprzedzali zdążyli ruszyć po zapaleniu się zielonego światła. Gdyby wszyscy jechali zgodnie z przepisami staliby na światłach maksymalnie tylko raz - na pierwszych, gdzie by się zsynchronizowali z sygnalizacja na całym odcinku. Niestety obecnie wszyscy upłynniają (w swoim mniemaniu) ruch gnając na złamanie karku. Oczywiście dojeżdżają do czerwonego i muszą czekać. Jak zapala się zielone to ludzie jadący z przepisami mogliby spokojnie skrzyżowanie przejechać, lecz muszą zatrzymać się za tymi, co dojechali wcześniej i dopiero ruszają. Gdyby wszyscy jechali zgodnie z przepisami, to zielone światło zapalałoby się w momencie gdy samochody do niego dojeżdżają nie zmuszając ich do zwalniania.

Naprawdę - nieco samokrytyki. Nadmierna prędkość nie jest wyimaginowanym hasłem.

Wracając do naszych fatalnych dróg - odcinki po remoncie wcale nie maja lepszych statystyk dot. wypadków. Szeroka droga wielu kierowców tylko dopinguje do jeszcze szybszej jazdy, a nawet najlepszą drogą "jednopasmówką" nie można jechać bezpiecznie 150km/h.

Reklama

Jak już wspomniałem o odcinkach po remoncie - dlaczego tyle osób psioczy na remonty dróg? Najpierw narzekamy na nierówności, gdy chcą nam dogodzić narzekamy na remont, gdy ten się skończy będziemy narzekać na drogowców którzy drogi nie odśnieżyli specjalnie przed naszym przyjazdem, a jak odśnieżą to ponarzekamy na niszczącą samochody sól. Potem ponarzekamy na przydrożne drzewa, tylko po to aby potem ponarzekać, ze zaraz po ich wycięciu jest nie do zniesienia. Zbuduje się wreszcie autostrada to będziemy narzekać na opłaty.

Naprawdę - powód do narzekania znajdzie się nawet wtedy, gdy wszyscy dookoła starają się nam dogodzić - wszystko zależy od nastawienia do innych i nieco krytycznego spojrzenia na tych, których widzimy patrząc w lustro. "

Zgadzacie się z poglądami naszego czytelnika?

Porozmawiaj na Forum.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: drogowcy | prędkość | śnieg | drzewa | wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama