Sekret polskich miękkich dróg

Ale oto wróciłam z podróży - może nie tak dalekiej, bo zaledwie do Włoch, ale za to podróży dostarczającej niezwykłych wrażeń w zakresie motoryzacji.

Oczywiście śpieszę się nimi podzielić, trwając w niezłomnym przekonaniu, że na 500 negatywnych i opluwających mnie komentarzy, 102 będzie od ludzi potrafiących czytać ze zrozumieniem.

Wyjazd był narciarski. Cztery kobiety, samodzielne i myślące, moje auto (nie piszę, że duże, bo znowu będą zarzuty, że się chwalę...), perspektywa tygodnia na nartach (pominę opisy cudownych tras narciarskich w Madonna di Campiglio...), generalnie sam miód, gdyby nie podróż.

Wyjazd z Krakowa do Katowic, skąd odbierałyśmy jedną z kobiet, dostarczał wrażeń na karykaturze autostrady.

Karnie zapłaciłam 6,50 przy wjeździe i drugie 6,50 przy wyjeździe, za przejazd remontowaną drogą (często nią jeżdżę, czy zgodzicie się z moim zdaniem, że nie widać skutków tych wiecznych remontów? I tak jakby stały miejscu?).

Kiedyś zainteresował mnie fenomen polskich dróg - jak to jest, że świeżo położona nawierzchnia zaczyna mieć zmarszczki kolein w dwa dni po dopuszczeniu do eksploatacji?

Wśród szerokiej rzeczy moich znajomych jest pewien inżynier - pracujący przy budowie autostrady. Zdradził mi sekret polskich miękkich dróg. Otóż podobno asfalt w Polsce robiony jest z tańszej ropy rosyjskiej, która zawiera w sobie bardzo dużo parafiny. Siłą rzeczy więc jest miękki. Ropa arabska-droższa, ma parafiny znacznie mniej, dlatego też autostrady w krajach tzw zachodnich są gładkie jak stół.

Reklama

I tak my mamy miękki asfalt, oczywiście tańszy, ale pociągający za sobą konieczność drogich remontów, inne cywilizowane kraje mają od razu porządne drogi, droższe w budowie, ale znacznie tańsze w eksploatacji. Co się bardziej opłaca?

Zawsze twierdzę, że polskim grzechem głównym jest tymczasowość i doraźne środki - może ma to rodowód lat powojennych w konieczności nabycia umiejętności kombinowania i szukania różnych substytutów w czasach realnego socjalizmu??

Ma to przełożenie na kiepską jakość asfaltu, idealnego w dniu szumnego otwarcia, na syzyfową pracę łatania coraz większych dziur, bo przecież wiadomo, że dziury im bardziej są łatane, tym bardziej są większe?

Płacimy coraz więcej ukrytych opłat służących podobno poprawie stanu naszych dróg. I co? Jest lepiej? A nie!

A ja chciałabym płacić w sposób otwarty, np. kupować winietkę i jechać gładką, bezpieczną drogą - tak jak w Austrii czy nawet już i w Czechach.

Drogą, na budowę której pieniądze pochodzą w części z kieszeni kierowców, ale kierowcy mają poczucie dobrze wydanych pieniędzy.

Jak wskazuje historia cywilizacji, o sile narodu świadczyła sieć dróg - niektóre drogi z czasów Cesarstwa Rzymskiego przetrwały do dziś. A nasze drogi są jak nasz rząd - kiepskie, z wąskimi horyzontami, tymczasowe i niebezpieczne.

Nie pamiętam już programu wyborczego PiS-u co do ilości wybudowanych autostrad w Polsce (szczęśliwie dla mojego sumienia nie głosowałam na PiS).

Minister od autostrad jest podobno najgorzej pracującym ministrem. O, i jak to widać!

Bezpieczne drogi to mniej wydatków związanych z eksploatacją aut, niszczonych na dziurach, to mniej wydatków na leczenie ofiar wypadków, to mniej wydatków na renty po zabitych ojcach i mężach, to mniej wydatków robotników łatających dziury na drodze?.

Przecież to same oszczędności.

Jestem patriotką (choć jak najdalszą od ideologii LPR-u), dumną z faktu, że jestem Polką - ale wstydzę się za nasz kraj. Osobiście biorę utyskiwania cudzoziemców na kiepski stan dróg, na fatalne oznakowania, na brak tzw. przypominaczy?

Mnie samej często zdarzało się błądzić gdzieś w Polsce, bo stan faktyczny nie zgadzał mi się z mapą, a kierunkowskazów było brak.

I have a dream, by przywołać Martina L. Kinga - miałam sen, że drogę z Krakowa nad mój ukochany Bałtyk pokonuję w 5 godzin, jadąc piękną, równą i bezpieczna autostradą zaczynająca się w Zakopanem, a kończącą w Władysławowie (bo na Hel się nie zgadzam). Autostradą, gdzie każdy zjazd jest zaznaczony co najmniej trzykrotnie z odpowiednim wyprzedzeniem, gdzie na bieżąco podawane są informacje ważne dla podróżujących tą autostradą, gdzie kwitnie autostradowa infrastruktura daleka od grill-barów w starych autobusach?.

Ech, nie jestem jeszcze taka stara, mam nadzieję?.

Na marginesie dodam, że z wielką uwagą obserwuję rosnące poparcie dla założonej przez Gretkowską Partii Kobiet - może i niegłupi jest ten pomysł z Partią Kierowców? Czytałam kiedyś na Interii zachętę do zapisywania się.

I choć wszelkie partyjne programy z założenia budzą mój sprzeciw, do partii w której programie byłaby konstruktywna walka o bezpieczne drogi mogłabym wejść.

5 godzin nad Bałtyk, no no? Licencja

Zjedź na pobocze.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autostrady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama