Niezwykła kampania. To przemawia do wyobraźni

Gdyby pokusić się o listę najwybitniejszych geniuszy świata czterech kółek na podium uplasowałby się niejaki Nils Bohlin. Chociaż nazwisko nie funkcjonuje w powszechnej świadomości, wynalazek Szweda uznać można za kamień milowy w historii masowej, bezpiecznej, motoryzacji.

Bohlin uważany jest za ojca współczesnych, trzypunktowych pasów bezpieczeństwa. Skromny Szwed zasłynął tym, że świadomie zrzekł się praw patentowych do swojego wynalazku, dzięki czemu inni producenci pojazdów mogli od razu wprowadzić go w swoich samochodach. Pierwszym modelem wyposażonym w trzypunktowe pasy było Volvo Amazon (1959 rok). Szacuje się, że do śmierci utalentowanego inżyniera, w 2002 roku, jego wynalazek uchronił przed śmiercią w wypadkach drogowych ponad milion osób!

Niemieckie biuro patentowe uznało opracowane przez Bohlina trzypunktowe pasy za jeden z 8 najważniejszych patentów w historii automobilizmu!

Reklama

Niestety, mimo oczywistych korzyści płynących z używania pasów bezpieczeństwa, wielu kierowców na całym świecie wciąż podchodzi do nich sceptycznie. Często powtarzają przy tym mity, jak np. ten, że w czasie wypadku lepiej wypaść z auta niż być w nim uwięzionym. To bardzo lekkomyślne rozumowanie. Badania wskazują bowiem, że w przypadku wyrzucenia pasażera lub kierowcy przez przednią szybę ryzyko odniesienia ciężkich ran w wypadku jest aż 25-krotnie(!) większe, natomiast ryzyko samej śmierci - aż sześciokrotnie większe!

Nie zmienia to jednak faktu, że w wielu miejscach globu zjawisko jazdy bez zapiętych pasów jest poważnym problemem społecznym. Wśród krajów, gdzie kierowcy bardzo niechętnie korzystają z daru Nilsa Bohlina, wymienić można np. Nową Zelandię. Problem dotyczy głównie mężczyzn w wieku od 20 do 40 lat. Ci stanowią dużą liczbę ofiar śmiertelnych lokalnych wypadków drogowych.

By zwrócić uwagę opinii społecznej na ten problem w Nowej Zelandii ruszyła nietypowa kampania edukacyjna - "Belt up. Live on". Akcja powstała z inicjatywy rządowej Narodowej Agencji Transportu. W jej ramach stworzono specjalną stronę internetową, na której ofiary wypadków mogą podzielić się swoją historią. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że każdą z opowieści obrazują zdjęcia ocalałych, którzy życie zawdzięczają właśnie pasom.

Fotografie zrobiono w taki sposób, by podkreślić obrażenia wywołane przez same pasy. Chociaż część widzów uznać możne zdjęcia za drastyczne (ich zadaniem jest właśnie szokowanie opinii publicznej), nie ukazują one rzeczywistych ran. To efekt pracy stylistów starających się jedynie odwzorować obrażenia, jakim dana osoba uległa w czasie wypadku. Przy każdym ze zdjęć znajdziemy również link do filmiku ukazującego proces charakteryzacji, w czasie którego ofiara dzieli się z widzami swoją historią.

Trzeba przyznać że zdjęcia - chociaż pozorowane - robią piorunujące wrażenie. Za każdym stoi bowiem szokująca historia, która tylko dzięki pasom bezpieczeństwa - nie zakończyła się tragedią. Wśród poszkodowanych znajdziemy m.in. ofiarę pijanego kierowcy czy mężczyznę, którego samochód staranowany został przez ciężarówkę... zaledwie 200 metrów do domu.

Warto przypomnieć sobie te obrazki, gdy następnym razem dojdziemy do wniosku, że jadąc do pobliskiego sklepu, możemy darować sobie zapięcie pasów...


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy