Volkswagen Arteon 2.0 BiTDI R-Line - wysokie aspiracje

Kiedyś ładniejsza wersja Passata, dziś osobny model – Arteon to nowość w gamie Volkswagena i samochód aspirujący do „klasy premium”. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że modelowi temu nie udało się odciąć od swojego pochodzenia.

Na początku musimy zaznaczyć, że poczuliśmy się trochę oszukani przez Volkswagena. Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi modelu Arteon przekaz był jednoznaczny - to nie ma być następca Passata CC. To zupełnie nowa pozycja w gamie niemieckiego producenta, w której upatrywać mieliśmy auta stanowiącego pomost między Passatem, a Phaetonem. Może nie pełnoprawnego przedstawiciela klasy wyższej, ale z pewnością nie Passata z ładniejszym nadwoziem.

A co w efekcie otrzymaliśmy? Oczywiście Passata z ładniejszym nadwoziem. Co więcej, patrząc na Arteona z tyłu lub z profilu łatwo pomylić go z poprzednikiem, czyli CC. Którego przecież nie miał być bezpośrednim następcą. Przód to naturalnie zupełnie nowy projekt, ale nie jesteśmy w pełni przekonani do koncepcji ogromnego grilla, na dodatek optycznie zlewającego się z reflektorami (wiele jednak wskazuje na to, że podobnie wystylizowane będą kolejne modele marki w tym zmodernizowany Passat). Z kolei deska rozdzielcza została przeniesiona w całości i bez najmniejszej zmiany z... oczywiście z Passata.

Reklama

No dobrze, a jeśli spojrzymy na Arteona nie z perspektywy "niedotrzymanych obietnic", ale jak na ciekawą alternatywę dla limuzyny klasy średniej? Okaże się, że to kawał naprawdę fajnego samochodu. I słowa "kawał" używamy tu również w sensie dosłownym, ponieważ Arteon mierzy 4862 mm długości i ma rozstaw osi wynoszący 2837 mm, co oznacza, że przebija Passata o, odpowiednio, 95 mm oraz o 51 mm. Różnica zauważalna, co odczuwają pasażerowie siedzący na tylnej kanapie. Arteona trudno uznać za model klasy wyższej, ale gdyby decydowała o tym tylko ilość miejsca na nogi z tyłu, to zdecydowanie by do niej należał.

Nieco mniejszy jest natomiast bagażnik (563 l wobec 586 l w Passacie), ale są to różnice niezauważalne. Trudno natomiast nie zauważyć, że Arteon, jako liftback, ma po prostu ogromny otwór załadunkowy i czyni go to świetnym kandydatem na auto rodzinne.

A jak sobie radzi jako samochód reprezentacyjny? Wyjątkowo dobrze. Kiedy pominiemy podobieństwa do poprzednika i dyskusję na temat "właściwej" wielkości grilla, okaże się, że mamy do czynienia z samochodem nietuzinkowym, zwracającym uwagę na ulicy, ale przy tym eleganckim. A także mającym domieszkę sportowych ambicji, jeśli wybierzemy agresywniej wystylizowaną odmianę R-Line, rzucający się w oczy lakier (ten w testowanym egzemplarzu nazywa się Żółty Kurkuma) oraz matowe, ciemnografitowe alufelgi w rozmiarze 20 cali.

Wnętrze natomiast określić możemy jako... uporządkowane. Brak zmian w stosunku do Passata nie zmienia faktu, że jest ono wzorowo zaprojektowane i wykonane z dobrej jakości materiałów (dominują miękkie tworzywa). Nowoczesności dodaje opcjonalny ekran multimediów z 9,2-calowym ekranem i wykrywaniem (kilku) gestów, a także wyświetlacz zastępujący analogowe wskaźniki. Warto też rozważyć dopłatę do tapicerki z naturalnej skóry (seryjnie w R-Line otrzymujemy skórę i alcantarę).

Chcąc napisać o tym, jak jeździ się Arteonem, równie dobrze moglibyśmy skopiować tu fragment testu Passata, gdyby nie dwie ciekawostki. Pierwszą jest adaptacyjne zawieszenie, które spotkamy w wielu modelach niemieckiego producenta, a działa ono w trybie komfortowym, normalnym i sportowym. Ale nie w Arteonie - tutaj mamy do wyboru aż... 15 ustawień. Można powiedzieć, że regulacja twardości amortyzatorów jest płynna. Czy jest to przydatne? Trudno powiedzieć - może dla kogoś, kto będzie kilka lat jeździł Arteonem i szukał dla siebie złotego środka. Z naszej perspektywy i tak korzysta się tylko z dwóch ustawień - komfortowego i sportowego.

Drugim wyróżnikiem jest możliwość wyboru dźwięku silnika. Zainteresowało nas to o tyle, że pod maską testowanego egzemplarza pracuje jednostka wysokoprężna. Okazuje się, że ów "wzmacniacz" działa naprawdę dobrze i choć odgłosy w ten sposób generowane są sztucznie, wypadają zaskakująco przyjemnie dla ucha. Nie rażą w żaden sposób i sprawiają wrażenie, że jedziemy wersją o sportowym zacięciu.

Wrażenie takie znajduje zresztą potwierdzenie w osiągach - "nasz" Arteon korzystał z podwójnie doładowanej wersji 2-litrowego TDI, co oznacza 240 KM i 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego. To z kolei przekłada się na sprint do 100 km/h w 6,5 s i prędkość maksymalną wynoszącą 245 km/h. Z drugiej jednak strony auto nie spala przy tym dużych ilości paliwa, choć oficjalne dane, mówiące o 7,1 l/100 km w ruchu miejskim są dość optymistyczne. Nastawiajcie się raczej na okolice 10 l/100 km przy dynamicznej jeździe.

A ile trzeba zapłacić za przyjemność z jazdy takim Arteonem? Niemało. Testowana wersja 2.0 BiTDI R-Line kosztuje 201 790 zł, a przecież pozostaje jeszcze długa lista opcji. Na pocieszenie dodamy, że odmiana ta standardowo łączona jest z napędem na wszystkie koła oraz 7-biegową przekładnią DSG. Do tego dochodzi niezłe wyposażenie seryjne - LEDowe światła główne, tempomat z radarem, system zapobiegający opuszczeniu pasa ruchu, adaptacyjne zawieszenie, automatyczna klimatyzacja trójstrefowa, 18-calowe alufelgi oraz system multimedialny z 8-calowym ekranem. Warto też zaznaczyć, że Arteon jest tylko o około 12 tys. zł droższy od porównywalnego Passata (wersja Highline z pakietem R-Line).

Czy warto więc zainteresować się Arteonem? Zdecydowanie tak - to bardzo ciekawy samochód, który do wszystkich zalet Passata dodaje jeszcze bardziej przestronne wnętrze oraz, a może przede wszystkim, przyciągający uwagę wygląd. Łączy on rozsądek, uporządkowanie i brak jakichkolwiek irytujących elementów, typowy dla aut niemieckich z, raczej nietypową dla nich, możliwością wyróżnienia się na drodze.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy