Samochody elektryczne

Od diesla 1.9 do carsharingu na prąd. Tylko kiedy?

Nowe branże czy technologie, takie jak elektromobilność, potrzebują dynamicznych regulacji; mądry regulator czeka, aż nowe technologie rozwiną się, a następnie reaguje w przewidywalny sposób na zmiany - mówili eksperci na kongresie Impact mobility rEVolution'18 w Katowicach.

Podczas panelu nt. roli wsparcia państwa w rozwoju elektromobilności Izabela Żmudka z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju zaznaczyła, że - podobnie, jak w wielu innych dziedzinach - "impulsem rozwojowym" jest technologia, wsparta przez środki publiczne.

Specjalistka mówiła, że państwo, wspierając rozwój elektromobilności, ma dwa zasadnicze interesy: buduje rynek, a także rozwiązuje ważny problem społeczny związany z zanieczyszczeniem powietrza. "Nie mówiąc już o tym, że wynalazki są dla ludzi. Jeżeli elektromobilność rozwinie się tak, jak chcemy, czyli że to będzie bardziej ekologiczne, bardziej dostępne, bardziej bezpieczne - w tym jest nasz interes" - wskazała Żmudka.

Reklama

Główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski ocenił, że elektromobilność to tylko jeden z wymiarów procesu tworzenia się nowego modelu mobilności. Jak wyjaśnił, przyczyną jest taki etap rozwoju cywilizacyjnego, w którym tradycyjne podróżowanie - własnym samochodem z napędem tradycyjnym - stanie się niewykonalne, wobec przyrostu liczby ludności i jej bogacenia się.

"Musi nastąpić przełom, radykalny przełom. I ten przełom już następuje. Jednym wymiarem jest elektromobilność, drugą własność samochodu (...), a trzeci wymiar to automatyzacja samochodu" - wymienił Czyżewski.

"Dziś przechodzimy od samochodów z napędem tradycyjnym, kierowanych przez człowieka i będących własnością, do pojazdów autonomicznych, współdzielonych itd.; cały problem polega nie na tym, żeby te pojazdy były elektryczne, tylko żeby było ich mniej. Bo dzisiejszy samochód jedzie w ciągu doby dwie godziny, a 22 godziny stoi" - przypomniał.

Ocenił też, że zmierzając ku zmniejszaniu liczby pojazdów, nie muszą być one od początku elektryczne. Jego zdaniem dobrze jednak, aby miały napędy zmniejszające ich szkodliwość dla środowiska, np. oparte na biopaliwach lub ogniwach wodorowych.

Zdaniem Żmudki w rozwoju samej elektromobilności nie należy spodziewać się przełomu - te technologie raczej będą rozwijały się ewolucyjnie. "Przełom nastąpi nie w koncepcji, czym będziemy się poruszać, tylko jak. Widzę ten przełom w autonomiczności. (...) W pewnym momencie nie będziemy mieli kierowcy - i to jest coś, co zmieni nasze myślenie o komunikacji, poruszaniu się" - podkreśliła ekspertka.

"W całym tym procesie nie chodzi o zastąpienie pojazdu z tradycyjnym silnikiem pojazdem elektrycznym, bo to nie zmniejsza ich ilości. Natomiast jest olbrzymi potencjał w efektywnym gospodarowaniu - pojazdy autonomiczne właśnie w to się wpisują" - zgodził się Czyżewski.

"Wskazał, że rolą państwa jest uregulowanie owej autonomiczności. To jest nawet problem etyki: jedzie samochód autonomiczny i spowoduje fatalny wypadek - czyja to jest wina? Pojazdu? Projektanta? Regulatora? Trzeba nad tym myśleć" - wskazał ekonomista.

Przypomniał, że wszystko, co dzieje się w gospodarce, jest regulowane, a jeśli nie jest - prędzej czy później będzie. "I taki problem jest z innowacjami, że jak pojawia się coś nowego, to na początku jest nieuregulowane i działa trochę ponad prawem" - uznał, podając przykład Ubera.

Jak zaznaczył Czyżewski, pojawiające się wraz z innowacjami regulacje powinny przewidywać, co może z nimi się wiązać i dostosowywać do ich rozwoju, dbając o interes konsumenta.

"W Stanach Zjednoczonych, gdy powstawał telefon przez internet, to gdy złamano regulacje - bo kiedyś nie można było odbywać rozmów telefonicznych inaczej, niż za pośrednictwem monopolu - zrobił się przełom. Pozwolono rozwinąć się tej technologii, łamiąc istniejące regulacje - czekano, aż to się rozwinie, a dopiero potem uregulowano" - obrazował ekspert.

Jak dodał, "dynamiczne" podejście do regulacji jest ważne, bo regulacje lub ich brak mogą wiele procesów blokować. "Mieliśmy w Polsce przykład gazu łupkowego - minister mówił, że przez trzy lata nie będzie regulacji: róbcie, co chcecie. Ale ten biznes nie jest na trzy lata - jest na 30 lub 50 lat. I jak nie ma regulacji, nic się nie dzieje" - przypomniał Czyżewski. Zastrzegł, że biznes chciałby, aby same regulacje były nie tyle trwałe, co ich zmiany - przewidywalne. "To duże wyzwanie dla regulatorów" - skonkludował.
Przypomnijmy, że w Polsce rynek motoryzacyjny zdominowany jest przez samochody używane, średnia wieku aut przywożonych do Polski przekracza 10 lat, a średnia cena auta kupowanego przez Polaka to 25 tys. zł.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy