Samochody elektryczne

Jak auta elektryczne zmienią polski przemysł?

Zmiany polskiego przemysłu motoryzacyjnego w obliczu rewolucji elektromobilności były tematem debaty przedstawicieli sektora, administracji i nauki. Wskazywano, że zasadnicze znaczenie dla rozwoju będzie miała produkcja na rynek lokalny.

Minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz podkreśliła, że dyskusja zgromadziła wszystkich interesariuszy - producentów tradycyjnych samochodów, przedstawicieli świata nauki oraz funduszy publicznych, gotowych inwestować w elektromobilność.

Jak mówiła dziennikarzom Emilewicz, "to co strona publiczna mogła już zrobić chyba już zrobiła". Jest ustawa o elektromobilności, mamy fundusze wspierające prace badawczo-rozwojowe, mamy zachęty i wsparcie finansowe dla zakupu autobusów elektrycznych w miastach, a dynamika tych zakupów przekroczyła nasze oczekiwania - wskazywała. Emilewicz zauważyła, że co prawda prywatnych aut na prąd jest ciągle bardzo mało, brakuje też infrastruktury, ale np. szybko rośnie popularność hybryd.

Reklama

"Zachęcamy te firmy, które już dzisiaj budują w Polsce fabryki baterii do samochodów, aby część produkcji trafiała na rynek lokalny, czyli do Polski. Bo z tego co wiemy, produkcja z tych zakładów jest już zakontraktowana, ale nie na rynku lokalnym" - podkreślała minister.

Jak mówiła, inne sformułowane w dyskusji rekomendacje to szersze wsparcie zakupu aut elektrycznych, niekoniecznie poprzez bezpośrednie wsparcie ale np. większe przywileje w miastach, oraz odpowiednie systemy kształcenia kadr dla sektora automotive.

Emilewicz dodała, że mówiono również o tym, jak mają się zmienić zakłady produkujące części do samochodów spalinowych, nieprzydatne w elektrycznych - np. tłumiki. "Przebieg rewolucji jest nieprzewidywalny, jak szybko nastąpi - tego nie potrafimy powiedzieć" - mówiła minister, dodając, że dziś ciągle potrzebujemy części tradycyjnych i pewnie będą one jeszcze produkowane długo. "Sądzę jednak, że rynek zdoła się dostosować do nowych wymogów i realiów" - oceniła.

Wicedyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju prof. Aleksander Nawrat podkreślał, że łańcuch wartości przemysłu motoryzacyjnego ulegnie całkowitej zmianie. Zapewnił, że NCBR ma ambicje, żeby wesprzeć polskich producentów, aby w tym łańcuchu dostali się jak najwyżej, gdzie najwięcej zyskuje się na marży.

Jak mówił dziennikarzom, jeśli chodzi o np. transport publiczny, NCBR zidentyfikowało obszar, w którym może wesprzeć polskich liderów w produkcji autobusów, aby technologicznie przejść o poziom wyżej. "Sami pewnie by sobie poradzili, ale kosztowałoby to więcej, niż gdy im pomożemy" - tłumaczył.

Nawrat przypomniał, że NCBR zawarło "dość innowacyjne" porozumienie z 26 miastami, które zgodziły się powierzyć Centrum przetargi na zamówienie niskoemisyjnego systemu transportu, czyli produktu, którego jeszcze nigdzie nie ma. "Jest opisany ale fizycznie go nie ma" - tłumaczył.

NCBR zapewni ok. 200 mln zł na sfinansowanie prac badawczo-rozwojowych, żeby stworzyć taki produkt, a jeśli polskiemu producentowi uda się stworzyć gotowy do sprzedaży autobus, to w ramach tego modelu dostanie rynek krajowy, bo dane miasto ten autobus kupi - wyjaśniał Nawrat.

Jak dodał, w czasie dyskusji duzi gracze motoryzacyjni zgłaszali wnioski co do kształcenia kadr. Mamy odpowiedni program, w którym ogłaszamy konkursy na nowe kierunki kształcenia, łączące różne wymagania, jakich oczekują firmy, staramy się uczelnie przybliżyć do biznesu - mówił Nawrat.

Z szacunków Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości wynika, że uruchomienie w Polsce produkcji aut elektrycznych przy 50 proc. polskim wkładzie może dać w optymistycznym scenariuszu, 124 tys. miejsc pracy oraz ok. 100 mld zł skumulowanego dodatkowego PKB w perspektywie do 2025 r.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy