Volkswagen Castrol Cup 2014

Krystian Korzeniowski: Takie sytuacje umacniają mnie psychicznie

Krystian Korzeniowski z Bielska-Białej to utalentowany kierowca, laureat GT Academy. W zakończonym właśnie sezonie Volkswagen Castrol Cup jeździł w barwach Interii. Oto co pisze na swoim blogu po ostatniej rundzie Volkswagen Castrol Cup.

Piątek

Ostatnia runda VWCC zapowiadała się niesamowicie emocjonująco. Mój zespołowy kolega, Robertas Kupcikas, prowadził w klasyfikacji generalnej i według niektórych, jego zwycięstwo w Poznaniu miało być tylko "formalnością".

W wyścigach wszystko może się jednak zdarzyć - dopóki nie przekroczysz linii mety nie możesz być pewny swojego miejsca. Doskonałym tego przykładem był mój pechowy weekend...

Pierwsza sesja treningowa odbyła się na mokrej nawierzchni. Po deszczowym weekendzie w Brnie czułem się dużo lepiej w takich warunkach i wiedziałem, na czym powinienem się skupić podczas jazdy. Starałem się jechać różnymi torami jazdy szukając przy tym najlepszej przyczepności.

Reklama

W momencie rozgrzewania opon wyprzedzałem dwóch zawodników. Jeden z nich prawdopodobnie nie popatrzył w lusterko i zajechał mi drogę. W ostatniej chwili udało mi się uniknąć kolizji zjeżdżając na trawnik. Reszta przebiegała już bezproblemowo. Ostatecznie skończyłem na 7. pozycji.

Dwie godziny później odbyła się kolejna sesja treningowa. Asfalt zdążył wyschnąć, a my wyjechaliśmy na oponach typu slick. Z moim inżynierem wyścigowym Michałem Gilem dopracowaliśmy ustawienie ciśnienia na wyścigi oraz kwalifikację. Zaraz po sesjach wraz ze Sławkiem, moim znajomym odpowiedzialnym za dane telemetryczne, przystąpiliśmy do ich analizy.

Plan kwalifikacji był standardowy, pojechać jak najszybciej w trzech pierwszych okrążeniach. Wystartowałem zaraz za Robertasem i przez te kilka okrążeń trzymałem się tuż za nim. Jak się podczas jazdy okazało miałem minimalnie lepsze tempo od niego, przez co musiałem na jednym okrążeniu trochę odpuścić ponieważ dogoniłem go i nie miałem możliwości wyprzedzenia. Wywalczyłem dobre 3. i 4. miejsce do sobotnich wyścigów.

Sobota

Wszystko wskazywało na to, że to będzie dobry dzień. Słoneczna pogoda dodatkowo poprawiła humor. Pierwszy wyścig zaczynał się o 10:00, a drugi 5 godzin później. Pierwszy start wyszedł dobrze, tym razem skrupulatnie kontrolowałem wciśnięcie przycisku push-to-pass. W tak wyrównanej stawce, gdy czas każdego kolejnego zawodnika mieści się w poniżej 0.1 s, ciężko jest wyprzedzać podczas wyścigu, dlatego dobry start i kwalifikacje są tak bardzo istotne.

Rok temu podczas ostatniej rundy VWCC na tym torze startowałem z drugiej pozycji. Na drugim zakręcie zostałem uderzony w tylny zderzak, przez co straciłem sporo pozycji. W tym roku miałem niemalże identyczną sytuację na tym samym zakręcie, z tym samym zawodnikiem! Tylko tym razem straciłem wszystkie pozycje...

Pozbierałem się, jak najszybciej potrafiłem, i wróciłem na tor. Chciałem odrobić stratę. Niestety była tak duża, że zdołałem dojechać dopiero na 15. pozycji. Po zakończeniu wyścigu udałem się po film z kamery pokładowej. Po konsultacji nasz sportowy koordynator i sędzia doszli do wnioski, iż był to incydent wyścigowy. W momencie uderzenia delikatnie skręcałem kierownicą w celu zmiany toru jazdy i to przyczyniło się do ich decyzji. Gdyby Maciek odpuścił gaz lub nie skręcił kierownicą w momencie uderzenia, mogło by do tego incydentu nie dojść. Zaryzykował otrzymaniem kary i uszło mu na sucho. Przyjąłem to do wiadomości. Pocieszył mnie fakt, że nie straciłem 7. pozycji w klasyfikacji generalnej, a w drugim wyścigu miałem kolejna szansę na podium.

Drugi wyścig zaczął się dobrym startem. Toczyłem ciekawą walkę  ze zwycięzcą pucharu VWCC 2014 Robertasem Kupcikasem, który już w pierwszym wyścigu zdobył  wystarczającą ilość punktów, aby zostać okrzyknięty mistrzem.

Na 2. okrążenia przed metą, na zakręcie zwanym "uśmiechem szatana", mój samochód zaczął "wariować". Sam redukował biegi i nie miałem na to żadnego wpływu. Próbowałem uruchamiać ponownie silnik, zbijać biegi w inny sposób, ale wszystkie próby okazały się bezskuteczne i tak przez 2 okrążenia wolno toczyłem się do mety tracąc przy tym 13. miejsc...

Ten pechowy wyścig kosztował mnie dwa miejsca w klasyfikacji generalnej. Jest to spora strata, ale nie ma, co się załamywać. Nauczyłem się, że trzeba być cierpliwym i robić postępy metodą małych kroczków. Wiem też, że takie sytuacje bardzo umacniają mnie psychicznie.

Wszystkie wpisy Krystiana znajdziesz TUTAJ

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy