Polskie drogi

Wina kierowcy, ale przestroga dla pieszych...

Piesi poruszający się od zmierzchu do świtu wzdłuż drogi zobowiązani są do korzystania z elementów odblaskowych.

Niestety, do większości wypadków z ich udziałem dochodzi w obszarze zabudowanym. Ryzyko takiego zdarzenia skokowo rośnie z końcem roku. Szybko zapadający zmrok, opady atmosferyczne i refleksy powstające w czasie mijania się oświetlonych pojazdów sprawiają, że kierowcy mają ogromne problemy z dostrzeżeniem niechronionych uczestników ruchu. Zjawisko dodatkowo potęgują zaparowane szyby czy niesprawne światła samochodów.

Wielu potrąceń można by uniknąć, gdyby sami piesi z większą uwagą podchodzili do kwestii stosowania w praktyce zasady ograniczonego zaufania...

Reklama

Poniżej - ku przestrodze - prezentujemy zapis wideo uwieczniający wypadek, do jakiego doszło wczoraj wieczorem w Pruszkowie. W tym przypadku wina kierowcy nie podlega żadnej dyskusji. Piesze znajdowały się na przejściu, pokonały już ponad połowę jezdni. Kierowcą okazał się 61-letni mężczyzna, był trzeźwy, policjanci zatrzymali mu prawo jazdy. O dalszych karach zadecyduje sąd, zarzuty będą zależeć od stanu zdrowia potrąconych dziewczyn.

Trzeba jednak zauważyć, że przykrych konsekwencji można było uniknąć - wystarczyło, by poszkodowane przed wejściem na jezdnię popatrzyły nie tylko w lewo, ale również w prawo, a przechodząc przez ulicę, zwracały uwagę na to, co dzieje się dookoła. Niestety, zaciągnięte na czoła kaptury i rozkojarzenie - w połączeniu z ewidentnym błędem kierowcy - przyczyniły się do faktu, że dla obu dziewczyn wieczór skończył się w szpitalu.

Raz jeszcze podkreślamy: wina kierowcy samochodu nie podlega żadnej dyskusji! Piesi muszą jednak pamiętać, by wchodząc na jezdnię zachować szczególną ostrożność i - nawet jeśli korzystają z przejścia - starać się nawiązać kontakt wzrokowy z kierowcami nadjeżdżających pojazdów. To najlepsza metoda, by upewnić się, że kierowca nas widzi i hamuje. I koniecznie trzeba pamiętać, że jeśli jeden samochód się zatrzymał, to zrobi to również ten na sąsiednim pasie (czy to jadącym w tę samą stronę czy przeciwną).

Sam fakt, że na przejściu - w myśl przepisów - stajemy się uprzywilejowanymi uczestnikami ruchu, nie uchroni nas przecież od obrażeń spowodowanych błędami innych! Świadomość, że przepisy złamał ktoś inny, to chyba niewielkie pocieszenie w perspektywie wielu tygodni bólu i rekonwalescencji!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy