Polskie drogi

To był jednak policjant! Dostał skandalicznie niską karę!

Jak już informowaliśmy Internecie pojawiło się nagranie, dokumentujące pewną policyjną interwencję. Ponieważ wzbudziło ono spore emocje i kontrowersje, zwróciliśmy się z prośbą o stosowne wyjaśnienia do Komendy Głównej Policji. W odpowiedzi ze zdumieniem przeczytaliśmy, że przełożeni sfilmowanego funkcjonariusza uznali jego zachowanie za naganne. Jak pisze asp. szt. Maciej Blachliński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie, zostały w stosunku do niego "wyciągnięte konsekwencje w postaci rozmowy dyscyplinującej." Uważamy tę drakońską karę za absolutnie nieuzasadnioną, co postaramy się wykazać poniżej...

Zacznijmy od prezencji głównego bohatera wspomnianego filmu. Sandały, krótkie spodenki, koszulka z napisem "Wrath" (to angielskie słowo oznacza gniew, jest także nazwą amerykańskiego zespołu, grającego muzykę z gatunku progressive thrash metal), wydatny brzuch, niewątpliwie utrudniający zaliczenie przez właściciela testów sprawnościowych... Zdziwieni? Niesłusznie. Jak wiadomo, policjanci muszą przenikać do najrozmaitszych środowisk, nie zawsze mających cokolwiek wspólnego ze społeczną elitą, i w związku tym stosować odpowiedni kamuflaż. Upodabniać się do ich przedstawicieli. Zapewne dlatego policjant na nagraniu wygląda, jak wygląda i posługuje się charakterystycznym dla takich grup językiem, sięgając np. po słowo "pasi", czy zwrot: "będziesz tu pajacował?" Siła przyzwyczajenia.  

Reklama

Przebieg interwencji odbiega od idyllicznych obrazków z telewizyjnych programów, pokazujących trudną pracę drogówki. No cóż, jest prawda czasu i prawda ekranu. Życie i sztywne, nie zawsze dopasowane do jego realiów regulaminy. Policjant z Piaseczna nie bawi się w ceregiele. Owszem, z formalnego punktu widzenia powinien przedstawić się nazwiskiem, stopniem służbowym i przynależnością do określonej jednostki, podać powód kontroli. Woli jednak od razu przystąpić do rzeczy. Czy można mu z tego powodu stawiać zarzut? W epoce ciągłego pośpiechu? Przecież wyraźnie słychać, jak pasażerka zatrzymanego samochodu martwi się, że się gdzieś spóźni. Pominięcie wstępnych formułek sprawi, że spóźni się mniej.

Zwracając się do kierowcy per ty policjant sugeruje, że w sumie jest równym chłopem, nie chce się wywyższać ani stwarzać niepotrzebnego dystansu. Niestety, spotyka się z brakiem zrozumienia. Ba, wręcz z pretensją o chamskie zachowanie! W tej sytuacji zupełnie zrozumiała jest jego reakcja: "chcesz, to ci wezwę patrol i pogadamy, dowiesz się, co to jest chamstwo."

"Pas prawy jest po to, aby wjechać i jechać, a nie hamować komuś przed nosem". To zdanie stanowi jasną i jednoznaczną interpretację art. 19.1 Prawa o ruchu drogowym, który w podpunktach 1 i 2 punktu 2 wyraźnie wskazuje, że "Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym; hamować w sposób niepowodujący zagrożenia bezpieczeństwa ruchu lub jego utrudnienia". Nie ma chyba nikogo, kto by się z tym nie zgodził. Dlatego nieudolne tłumaczenie zatrzymanego kierowcy ("w skodę bym wjechał") spotyka się ze słuszną ripostą ("nie interesuje mnie to".)

Sądząc po akcencie, kierowca ów jest przybyszem zza wschodniej granicy. Stąd mająca głęboki w swej prostocie edukacyjny walor rada: "chłopaku, jak tu przyjechałeś, to jeździj, jak trzeba." I dalej, dla wzmocnienia wychowawczego efektu: "nie pyskuj chłopaku, w Polsce jesteś". Niestety, chłopak pyskuje, pytając: "i co z tego?" Odpowiedź jest tyleż, akuratna, co dowcipna: "jajco!"

Policjant z filmu jest nie tylko stróżem prawa, pedagogiem, patriotą, człowiekiem z poczuciem humoru, ale także propaństwowcem. Podejrzewając, że ma do czynienia z osobnikiem, który "jeździ w Uberze", w trosce o dochody fiskusa i rodzimy biznes transportowy zapowiada sprowadzenie kontroli skarbowej.

I co go za to wszystko spotyka ze strony przełożonych? Same przykrości!

No dobrze, dosyć żartów, ironii i bawienia się w adwokata diabła. Żeby była pełna jasność. Przebieg zarejestrowanej interwencji uważamy za kuriozalny, a "karę" nałożoną na policjanta (czy można się dziwić, że początkowo uważaliśmy go za przebierańca?) za skandalicznie niską. Rozmowa dyscyplinująca? Czyli pogrożenie palcem? Komuś, kto swoim zachowaniem psuje wizerunek całej służby? Śmiechu warte.  


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy