Polskie drogi

Kontrowersja. Progi zwalniające do likwidacji?

Progi zwalniające to jedna z najskuteczniejszych metod spowolnienia potoku ruchu. Problem w tym, że - w opinii wielu zmotoryzowanych - drogowcy sięgają po nią częściej niż powinni. Problemem zainteresował się jeden z parlamentarzystów - poseł PO Józef Lassota.

"Na polskich drogach progów zwalniających jest więcej niż w innych krajach Unii Europejskiej. Podczas gdy w Polsce progów zwalniających przybywa, w innych państwach europejskich tendencja ta jest odwrotna. Zastępowane są zwężeniami czy też szykanami, a powodów takiego stanu rzeczy może być wiele. Od troski o wibracje, stan zawieszeń, po troskę o środowisko, gdyż hamujące samochody zwiększają także stężenie szkodliwych pyłów" - czytamy w dokumencie.

Parlamentarzysta przywołuje interesujące statystyki dotyczące Wielkiej Brytanii. "Wielka Brytania posiada jedne z najbezpieczniejszych dróg na świecie. Liczba groźnych wypadków i ofiar śmiertelnych w ciągu ostatnich 30 lat znacząco się tam zmniejszyła. Mimo to w ciągu ostatnich 10 lat aż w 1600 wypadkach jako przyczynę podano "próg zwalniający lub szykanę". W tych zdarzeniach śmierć poniosły 23 osoby" - argumentuje.

Reklama

Poseł Lassota zaznacza, że: "Progi zwalniające są najtańszym i najprostszym sposobem uspokojenia ruchu. Warto jednak zaznaczyć, że progi zwalniające generują wibrację i hałas, narażają zdrowie mieszkańców, kierowców i bezpieczeństwo pasażerów karetek pogotowia, w zimie utrudniają odśnieżanie, a także niszczą auta (m.in. zawieszenie pojazdów, przedwczesne zużycie amortyzatorów, hamulców, drążków i wahaczy)".

Parlamentarzysta proponuje, by - zamiast progów - szukać alternatywnych sposobów uspokojenia ruchu. "Na zachodzie zamiast progów zwalniających coraz częściej stosuje się zwężenia dróg lub szykany, które trzeba omijać. Może w Polsce takie rozwiązania również zdałyby egzamin?" - zwraca się z pytaniem do Ministra Infrastruktury.

Od redakcji:

Nie ulega wątpliwości, że tzw. śpiący policjant to tani i skuteczny sposób na utemperowanie rajdowych zapędów wielu zmotoryzowanych. W ostatnim czasie rzeczywiście zauważyć można jednak zjawisko nadużywania ich przez drogowców. Sam poseł Lassota przywołuje w interpelacji przykład ulicy Opatowickiej we Wrocławiu, gdzie na odcinku 2 km ustawiono aż 19 progów zwalniających!

Racjonalny wydaje się też argument mówiący o wpływie tego typu rozwiązań na środowisko. Zużyte okładziny hamulcowe i opony stanowią jeden z głównych składników pyłu zawieszonego PM2,5, czyli źródła smogu. Warto też dodać, że w Polsce nie istnieją statystyki, w których - jako przyczynę wypadku - wskazywanoby obecność progu zwalniającego. Nie można więc mieć pewności, że do podobnych zdarzeń jak w Wielkiej Brytanii nie dochodzi również w naszym kraju.

Alternatywą dla progów mogą być wspominane przez Lassotę "szykany". Dzięki nim zawieszenia samochodów nie są wystawiane na najcięższe próby, co - w konsekwencji - również przekłada się na zwiększenie bezpieczeństwa.

Nie jest tajemnicą, że większość kierowców zagląda "pod samochód" dopiero przy okazji obowiązkowych badan technicznych pojazdów. Częste przejeżdżanie po progach zwalniających odbija się przecież na kondycji: amortyzatorów, sprężyn, drążków kierowniczych, sworzni czy tulei wahaczy. Wpływ tego rodzaju uszkodzeń na zaistniałe zdarzenia drogowe nie jest w Polsce badany. Dość przypomnieć, że wg oficjalnego raportu Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji w całym ubiegłym roku z powodu "niesprawności technicznej pojazdu" doszło na polskich drogach do... 40 wypadków. O rzetelności tej statystyki niech świadczy fakt, że - wg danych CEPiK - po polskich drogach porusza się w sumie około 29 mln(!) pojazdów.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy