Jazda (bez)alkoholowa

Europa. Pijani Polacy sprawcami tragicznych wypadków

Podobno jedną z najgorszych, a jednocześnie najpospolitszą cechą Polaków jest bezinteresowna zawiść. Jeżeli sąsiadowi zaczęło dobrze powodzić się w biznesie i właśnie kupił sobie nowiutką superfurę, to zamiast cieszyć się z jego sukcesu, zieleniejemy z zazdrości, piszemy donosy do urzędu skarbowego i marzymy, by ktoś poharatał mu gwoździem obrzydliwie lśniącą karoserię.

Jednak tak myślimy i postępujemy przede wszystkim u siebie, w kraju. W kontaktach międzynarodowych czujemy się ambasadorami  polskości. W komentarzach internetowych brutalnie szydzimy z Roberta Kubicy, ale w rozmowie z cudzoziemcem będziemy gorąco przekonywać, iż był to jeden z największych talentów, który pojawił się kiedykolwiek w Formule 1 i na pewno jeszcze pokaże światu, co potrafi.

Taka postawa przynosi chlubę, ale sprawia również, że czujemy się źle, dowiadując się o tragicznych wypadkach drogowych powodowanych przez rodaków za granicą. Niestety, jest ich wiele...   

Reklama

23 września 2017 r. w pobliżu Ruesselsheim w zachodnich Niemczech kierujący samochodem dostawczym 34-letni Polak wjechał samochodem dostawczym pod prąd na autostradę A67 i zderzył się z dwoma prawidłowo jadącymi autami osobowymi. W jednym z nich zginęła trzyosobowa rodzina z Holandii, w drugim obrażeń doznały cztery kobiety. Okazało się, że sprawca tragedii miał we krwi 3,09 promila alkoholu. Dawkę, która w mniej pijących społecznościach uchodzi za śmiertelną.

26 sierpnia 2017 r. na autostradzie M1 niedaleko miasta Newport Pagnell w Anglii prowadzący ciężarówkę nietrzeźwy 31-letni Ryszard M. (1,15 promila) zatrzymał się na jednym z pasów i zasnął. Próbujący go ominąć bus zderzył się z inną ciężarówką. W wyniku zderzenia zginęło 8 osób. Siedem z nich należało do tej samej rodziny. Był to najtragiczniejszy wypadek na angielskich drogach od 25 lat.

 Dochodzenie ujawniło, że Ryszard M., któremu postawiono łącznie 20 zarzutów, nie miał uprawnień do kierowania ciężkimi pojazdami, gdyż zostały mu one wcześniej cofnięte.

Na 10 lat więzienia został skazany polski kierowca ciężarówki, która w sierpniu 2016 r. na trasie A34 pod Newbury w hrabstwie Berkshire zmiażdżyła samochód osobowy. Wracała nim z wakacji kobieta z trojgiem dzieci. Cała czwórka poniosła śmierć na miejscu. Badający przyczyny tragedii śledczy ustalili, że 30-letni Tomasz K. nie zwracał uwagi na drogę, ponieważ był zajęty swoim telefonem.

To tylko najbardziej spektakularne zdarzenia z ostatnich miesięcy. Informacje o wielu pomniejszych wypadkach nie trafiają do szerokiej opinii publicznej. Donoszą  o nich jedynie miejscowe, lokalne media. Przykłady? Proszę bardzo. Oba z Wysp Brytyjskich.

We wrześniu tego roku w irlandzkim miasteczku Listowel pijany polski kierowca  omal nie zabił dwójki przechodniów. Po dachowaniu uciekł z miejsca wypadku, by później próbować ukraść inne auto, włamując się do cudzego garażu.

11 stycznia 2017 r. Aleksander N. w miejscowości Macclesfield pomimo zakazu próbował wjechać na zamknięty most. Jego ciężarówka przewróciła się i zablokowała tę przeprawę na 19 godzin. Lokalna policja zganiła kierowcę (skądinąd legitymującym się 35-letnim stażem) za "głupotę", ukarała go grzywną w wysokości 700 funtów i wydała zakaz prowadzenia pojazdów przez okres 2 lat. Mężczyzna stracił pracę. Stanął też przed koniecznością ponownego zdawania egzaminu i testów licencyjnych.

Ktoś zapyta: a cóż mnie to wszystko obchodzi? Dorośli ludzie powinni sami odpowiadać za swoje czyny. To prawda. Niestety, zdarzenia takie, jak opisane powyżej, psują nam opinię w świecie i prowadzą do niewątpliwie krzywdzących uogólnień.

 W relacjach na temat wypadków, których okoliczności świadczą o skrajnej nieodpowiedzialności, braku wyobraźni i umiejętności, zagraniczni dziennikarze  skwapliwie wskazują na narodowość sprawców. Czemu zresztą trudno się dziwić, bo i w Polsce regułą stało się podkreślanie z lubością, iż za takim czy innym przestępstwem, wykroczeniem lub negatywnym zjawiskiem stoją obcokrajowcy. Zwłaszcza, jeżeli pochodzą z odmiennego kręgu kulturalnego, różnią  się od nas nie tylko językiem, lecz także kolorem skóry, wyznawaną religią, obyczajami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy