Motoryzacja "na bogato". Długonogie piękności też były

Tak źle nie było od wielu lat. Systematycznie, z roku na rok, w większości krajów Europy spada sprzedaż nowych aut. Rynek jest pogrążony w głębokiej zapaści jednak na takich imprezach, jak trwający właśnie salon samochodowy w Genewie, kryzysu nie widać.

Przeciwnie. Tu wciąż wypada pokazać się "na bogato", zaprezentować swoje możliwości, potęgę firmy, postraszyć albo zawstydzić konkurentów. Niekiedy ta demonstracja siły ma swoje uzasadnienie. Tak jest w przypadku Volkswagen Group, jednego z nielicznych producentów, który w tych trudnych czasach może pochwalić się sukcesami - coraz więcej sprzedaje i coraz więcej też na tej sprzedaży zarabia.

Tradycyjnie w przeddzień targów odbywa się specjalna prezentacja wszystkich nowości firmowanych przez marki należące do koncernu z Wolfsburga: Audi, Skody, Seata, Porsche, Bentleya, Lamborghini, Bugatti i oczywiście Volkswagena. W tym roku w Genewie szczególnie głośno oklaskiwano nową skodę octavię kombi, vw golfa variant i porsche 911 GT3 oraz futurystyczny, superoszczędny model XL1, który w cyklu kombinowanym ma spalać zaledwie 0,9 litra paliwa na 100 km. Prawdziwą wisienką na torcie była świeżutka informacja, że najnowsza, siódma generacja golfa otrzymała tytuł Samochodu Roku 2013. Menedżerowie Volkswagena wręcz pękali z dumy.

Wśród innych premier warto wymienić m.in. nową toyotę RAV4, nowe suzuki SX4, piękną i szybką alfę romeo 4C i istnego "wcielonego diabła", czyli lamborghini veneno, które od zera do setki rozpędza się w ciągu 2,8 sekundy, kosztuje 3,7 mln euro i zostanie wyprodukowane w liczbie... trzech egzemplarzy. Zostały one sprzedane na pniu. Zresztą można przypuszczać, że i 100 sztuk nie czekałoby długo na majętnych nabywców.

Reklama

Salon w Genewie unaocznił rosnącą modę na miejskie crossovery, czyli samochody o gabarytach pojazdów segmentu B, ale z wyglądu i konstrukcji przypominające SUV-y. Ten gatunek reprezentowały m.in. nowości w postaci peugeota 2008 i renault captura, a poniekąd także nowy nissan note, fiat 500L i ford ecosport.

Wielkie zainteresowanie dziennikarzy i ludzi z branży motoryzacyjnej wzbudził sedan qoros 3. Ten samochód to kolejna próba wejścia chińskich producentów na europejskie rynki. Poprzednie zakończyły się bolesnymi porażkami. Auta "made in ChRL" okazywały się miernej jakości podróbkami, które przerażały wynikami testów zderzeniowych. Teraz ma być inaczej. Chińczycy zadbali o solidne podstawy finansowe przedsięwzięcia, stworzyli od podstaw (w 2007 r.) zupełnie nową firmę, z udziałem kapitału izraelskiego, zatrudnili własnych (800) i europejskich inżynierów (200), menedżerów z doświadczeniem w globalnym biznesie, nie tylko motoryzacyjnym, i skonstruowali pojazd, do którego punkt wyjścia, jak podkreślają, stanowiła "czysta kartka papieru".

Na razie będzie on sprzedawany w Chinach i na "niektórych rynkach wschodnioeuropejskich". Gdzie konkretnie? Kiedy? W jakich ilościach? Tego nie sprecyzowano.

Jeden z przedstawicieli producenta zdradził nam jedynie, że qoros 3 będzie kosztował 17 000 - 18 000 euro. Czy zaliczane do kompaktów, aczkolwiek bardzo wyrośniętych (4614 mm długości, 2690 mm rozstawu osi) auto jest warte takich pieniędzy?

Cóż, w Genewie mieliśmy możliwość przyjrzeć się mu z bliska. Sprawia niezłe wrażenie. Wydaje się wygodne, poprawnie zmontowane, no i jest bardzo dobrze wyposażone. Wszystko okaże się jednak w seryjnej produkcji. Dla jej potrzeb zbudowano nową fabrykę, która powstała 80 km od Szanghaju, w mieście Changsu, która to nazwa oznacza "miejsce wiecznych żniw", nawiązujące do typowo rolniczego charakteru całej prowincji.

Sedan Qoros 3 będzie początkowo napędzany silnikami benzynowymi o mocy 126 KM (wolnossący) lub 156 KM (turbodoładowany).

Ci, którym brakowało samochodów, których prezentację można by okrzyknąć światową lub choćby europejską premierą, nadrabiali miną przywożąc atrakcyjne skądinąd pojazdy studyjne lub eksponowali znane już modele, ale w oryginalnej stylizacji czy z "ekologicznymi" silnikami. A propos - w Genewie zaobserwowaliśmy wyraźny odwrót od napędu elektrycznego na rzecz hybrydowego, który okazuje się znacznie bardziej funkcjonalny, tańszy i łatwiejszy do technicznego opanowania.

Jak zwykle, szukaliśmy na genewskim salonie polskich śladów. Niestety, było ich niewiele: produkowane w Tychach lancia ypsilon i fiat 500 oraz opel cascada, kabriolet z Gliwic, który, jak się dowiedzieliśmy, ma kosztować dokładnie 111 400 zł.

Na koniec wspomnijmy o hostessach. Na szczęście (z męskiego punktu widzenia) do Genewy nie dotarły jeszcze protesty feministek twierdzących, że wykorzystywanie urodziwych dziewcząt w pokazach samochodów uwłacza kobiecej godności. Długonogie piękności zatem były, uśmiechały się i chętnie pozowały do zdjęć... j

Nasz raport z Genewy, a w nim opis nowości, zdjęcia i filmy znajdziesz TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama