Czym rożni się jazda samochodem elektrycznym od jazdy samochodem napędzanym silnikiem spalinowym?

Uważa się, że samochody elektryczne to przyszłość motoryzacji i już teraz pojawiają się na rynku modele, które z powodzeniem mogą zastąpić auto z konwencjonalnym napędem. Niektórzy kierowcy zastanawiają się jednak jak właściwie wygląda jazda „elektrykiem” i czy czasem nie będą musieli uczyć się pewnych rzeczy na nowo.

Najprostszą odpowiedzią na te obawy jest: "Nie, ale...". Jazda samochodem elektrycznym jest jak prowadzenie auta wyposażonego w automatyczną skrzynię biegów. Obowiązują tu te same oznaczenia i sposób obsługi, więc każdy, kto miał okazję przejechać się "automatem", z równą łatwością poradzi sobie z "elektrykiem".

Z drugiej jednak strony, występują pewne różnice w reakcjach samochodu. Warto też zmienić swoje niektóre nawyki, aby lepiej korzystać z potencjału i możliwości auta zasilanego prądem. Auto elektryczne warte jest zmiany kilku przyzwyczajeń - wynagrodzi nam to frajda wynikająca z jazdy cechującej się dynamiką, której wielu z nas po prostu nigdy nie poznało. Pierwszy kontakt z takim rodzajem napędu bywa lekko dezorientujący - siadamy za kierownicą, wciskamy przycisk Start i... nic się nie dzieje. To znaczy uruchamia się cała elektronika samochodu, ale nie słyszymy dźwięku silnika, na który instynktownie czekamy.

Reklama

Następnie wystarczy wcisnąć hamulec, wybrać pozycję "D" wybierakiem "skrzyni biegów" (tak naprawdę auta elektryczne nie mają biegów) i ruszamy. Przykładowo w Volkswagenie e-Golfie ów wybierak wygląda i obsługuje się dokładnie tak, jak w każdym Golfie ze skrzynią automatyczną. Podobnie też po puszczeniu hamulca, auto zaczyna się powoli toczyć. Kolejne nietypowe uczucie pojawia się dopiero, kiedy pojazd rozpędza się i wydaje z siebie jedynie ledwo słyszalny, charakterystyczny odgłos pracy silnika elektrycznego.

Sam pedał gazu reaguje nieco inaczej, niż w autach spalinowych - zwykle trzeba go zauważalnie mocniej wciskać podczas ruszania. Z drugiej strony, kiedy mocno go wdepniemy... czeka nas niemałe zaskoczenie. Gdy robimy to w samochodzie z konwencjonalnym napędem, musimy poczekać na reakcję skrzyni biegów, rozkręcenie się turbiny i wejście jednostki na optymalne obroty. Auto elektryczne nie ma biegów, ja jego silnik generuje (bardzo wysoki) maksymalny moment obrotowy, bez względu na obroty. Efektem jest natychmiastowa reakcja i wciskanie podróżnych w fotel, nawet jeśli moc samochodu i deklarowane przez producenta przyspieszenie do 100 km/h nie sugerują aż takich wrażeń.

Pewnego przyzwyczajenia wymaga także pedał hamulca, a to dlatego, że wciskając go na początku wcale nie uruchamiamy hamulców. Samochód elektryczny najpierw używa rekuperacji, czyli hamuje silnikiem, odzyskując energię kinetyczną, którą doładowuje swoje baterie. W ten sposób nie tylko zwiększamy zasięg, ale także oszczędzamy tarcze oraz klocki hamulcowe. A to korzystne nie tylko z punktu widzenia naszych finansów. Zanieczyszczenie powietrza, które generują samochody, to nie tylko spaliny, ale również ścierające się opony oraz... klocki hamulcowe. Zatem im mniej korzystamy z hamulców, tym mniej zanieczyszczamy środowisko.

W ten sposób przechodzimy do kolejnej istotnej różnicy w prowadzeniu samochodu elektrycznego i spalinowego. W przypadku "elektryków" szczególnie korzystna jest jazda przewidująca. Jeśli nie przyspieszacie niepotrzebnie gwałtownie, a następnie nie hamujecie ostro, nie tylko nie zużywacie niepotrzebnych ilości energii, ale także nie musicie używać hamulców. Pomaga w tym możliwość regulacji siły rekuperacji. Kiedy jedziecie konwencjonalnym samochodem i zdejmiecie nogę z gazu, zacznie on zwalniać, zależnie od biegu na którym jedziecie. W "elektryku" to jak bardzo wytracacie prędkość, można zwykle regulować W przypadku wspomnianego Volkswagena e-Golfa służą do tego łopatki, które znajdują się za kierownicą. Pozwala to na przykład toczyć się swobodnie, oszczędzając w ten sposób energię, a później zwiększyć siłę rekuperacji, aby zatrzymać się na przykład przed skrzyżowaniem.

Niektórzy producenci idą o krok dalej i dają kierowcy do dyspozycji ustawienie, w którym niemal nigdy nie musi dotykać hamulca. Po jego wybraniu zmienia się nieco działanie pedału gazu - kiedy zmniejszamy na niego nacisk, od pewnego punktu już nie zmniejszamy mocy przekazywanej na koła, ale zaczynamy zwiększać siłę rekuperacji. Kiedy w ogóle zdejmiemy z niego nogę, auto będzie na tyle mocno hamowało silnikiem, że niemal nigdy nie będziemy musieli korzystać samego hamulca. Jazda w takim trybie polega więc na balansowaniu samym pedałem gazu, którym możemy płynnie regulować prędkość, z jaką jedziemy.

Tak jak napisaliśmy na początku, jazdy samochodem elektrycznym nie trzeba się bać - prowadzi się go dokładnie tak, jak auto z silnikiem spalinowym. Warto jednak dobrze poznać specyfikę tego napędu, ponieważ daje on nowe możliwości i zachęca do zmiany stylu jazdy na bardziej płynny i przewidujący.

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy