Bezpieczna jazda z Interią i SZC

Kontrowersyjna broń policji. Będą wiedzieć wszystko

Korzystanie z telefonów komórkowych w czasie jazdy to jeden z najczęstszych grzechów kierowców na całym świecie. Wielu nie ogranicza się jedynie do rozmów - często, w czasie jazdy, korzysta również z serwisów społecznościowych i wysyła smsy.

Takie zachowanie każdego roku zbiera śmiertelne żniwo. Nie dziwi więc, że policja stara się nadążać za trendami i - w trosce o drogowe bezpieczeństwo - sięgać po nowinki techniczne.

Jak informuje amerykanski "The Washington Timesl" władze stanu Nevada rozważają wyposażenie policjantów drogówki w nowe urządzenie o nazwie textalyzer. Narzędzie, przypominające wyglądem warsztatowe komputery diagnostyczne, ma być wykorzystywane do sprawdzenia, czy - i w jakim stopniu - kierowca korzystał ze swojego smartfona przed wypadkiem. Gorącym orędownikiem zmian w amerykańskim prawie jest adwokat Ben Lieberman, którego 19-letni syn zginął w wypadku spowodowanym przez kierowcę piszącego smsa w czasie jazdy.

Reklama

Samo urządzenie, skonstruowane przez firmę o nazwie Cellebrite z Izraela, dokonywać ma analizy aktywności smartfona. Potrafi zweryfikować czy w momencie zdarzenia (lub na chwilę przed) telefon był używany przez kierowcę. Dotyczy to wszelkich rodzajów aktywności - począwszy oo wysyłania smsów, przez sprawdzanie poczty, na logowaniach do serwisów społecznościowych kończąc. Dysponując textalyzerem policjant będzie mógł w kilka chwil zweryfikować, czy podana przez kierowcę wersja zdarzenia nie mija się z prawdą. Urządzenie może znacznie przyspieszyć i ułatwić pracę śledczym analizującym nietypowe wypadki drogowe. Dysponując telefonem kierowcy będzie można w kilka chwil zweryfikować jego poczynania bez konieczności zwracania się o udostępnienie stosownych danych do operatorów komórkowych.

Amerykanie zwracają jednak uwagę na problem prywatności i ochrony danych. Producent zapewnia wprawdzie, że textalyser nie kopiuje ani nie rozpowszechnia żadnych prywatnych informacji, a jego działąnie ogranicza się jedynie do weryfikacji poczynań użytkownika. Urządzenie nie jest też wyposażone w żaden "łamacz" haseł, co może utrudniać nawiązanie połączenia z chronionymi w ten sposób smartfonami. Mając to na uwadze władze Nevady proponują nawet, by uczestniczącym w wypadkach kierowcom, którzy odmówią udostępnienia telefonu do takiego badania, automatycznie zawieszać prawo jazdy na 90 dni.

Warto przypomnieć, że już w 2017 roku nad podobnym projektem (wówczas bez skutku) pracowały władze stanu Nowy Jork. By textalysery mogły zostać przetestowane przez drogówkę prawo w Nevadzie musi zostać zaktualizowane. Przeciwnicy takiego rozwiązania obawiają się jednak, że może ono naruszać 4. poprawkę do Konstytucji Stanów Zjednoczonych gwarantującą obywatelom, że "prawa do nietykalności osobistej, mieszkania, dokumentów i mienia nie wolno naruszać przez nieuzasadnione rewizje i zatrzymanie.

Ze statystyk wynika, że 8 na 10 kierowców cyklicznie korzysta z telefonu komórkowego w czasie jazdy. W Polsce kara za takie wykroczenie to obecnie mandat w wysokości 200 zł i 5 punktów karnych.
PR


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama