Dakar zbiera swoje żniwo, połowa Polaków poza rajdem

Przeklęta Fiambala, pojawiająca się w nocnych koszmarach zawodników, startujących co roku w Rajdzie Dakar ponownie dała o sobie znać.

Czwartek dla Biało-Czerwonych był słodko-gorzki. Fantastycznie pojechali Adam Małysz, Marek Dąbrowski i Jakub Przygoński. Z drugiej jednak strony z rajdu wycofał się Piotr Beaupre, a Rafał Sonik i Krzysztof Hołowczyc ponieśli kolejne, znaczące straty.

- Podjąłem decyzję o wycofaniu się z Dakaru. Po wczorajszym wypadku auto miało sporo uszkodzeń. Mechanicy pracowali do 7:00 rano i z braku czasu podjęli tylko najważniejsze naprawy. Niestety na pierwszych, piaszczystych 30 km, sprzęgło odmówiło posłuszeństwa i auto stanęło. Był to efekt wczorajszej walki, przy próbach wyjazdu ze skalnej rozpadliny, do której wpadliśmy - poinformował Piotr Beaupre.

Kierowca, którego pilotem jest Jacek Lisicki, już na biwaku chciał się wycofać, ale do kontynuowania jazdy namówił go zespół. - Straciliśmy wiele godzin, a w tym roku chciałem nie tylko dojechać do mety, ale powalczyć o wyższą lokatę niż w 2013. Niestety straciliśmy szanse na wynik - tłumaczył.

Reklama

Na trasie pozostało dziewięciu Polaków, którzy nie mieli łatwego życia. O pechu może mówić Rafał Sonik, który najpierw pomylił drogę, a następnie z niewiadomych, jak na razie przyczyn zaczął coraz bardziej odstawać od swoich konkurentów. Po pierwszej części odcinka specjalnego miał 42 minuty straty do prowadzącego Sergio Lafuente i minutę mniej do Ignacio Casale. Kapitan Poland National Team nie dostał szansy rzucenia się w pogoń za rywalami, ponieważ ze względów bezpieczeństwa odwołano drugą część odcinka dla quadów i motocykli.

Krakowianin spadł na trzecie miejsce w "generalce", ale na pocieszenie organizatorzy zdecydowali się rozpatrzeć pozytywnie protest, który wraz z grupą motocyklistów złożył dzień wcześniej w związku z błędami w roadbooku. Z ich powodu Sonik oraz Lafuente roztrwonili ponad 20-minutową przewagę nad Casale, gubiąc się na źle opisanej trasie. Kiedy organizatorzy zdecydowali o postawieniu na odcinku, wskazującego kierunek funkcyjnego, pojawił się jadący z tyłu Chilijczyk, obejmując prowadzenie. W czwartek zapadła decyzja o oddaniu zagubionym zawodnikom cennych minut, dzięki czemu strata Sonika do liderującego obecnie Lafuente wynosi tylko 23 minuty.

Skrócenie odcinka na dobre wyszło Jakubowi Przygońskiemu. Nasz jedyny motocyklista w stawce pędził po trasie piątego odcinka niczym pustynny wiatr i zapewnił sobie dzięki temu 3. miejsce. Wyprzedzili go jedynie Marc Coma i Jordi Villadoms. Polak awansował na 6. Miejsce w klasyfikacji generalnej. Do lidera traci aktualnie godzinę i 14 minut.

Wiele działo się na trasie w rywalizacji samochodów. Z bloków dynamicznie wystartował Krzysztof Hołowczyc, który chciał jak najszybciej zapomnieć o pechowej środzie. Na 147 km Mini Polaka zatrzymało się i olsztynianin ponownie stracił sporo czasu na naprawy pozwalające mu kontynuować ściganie. Na odrobienie strat nie było już jednak szans. "Hołek" przyjechał godzinę i 18 minut za Nanim Romą, który wygrał etap i w klasyfikacji generalnej spadł na 11. pozycję. Jego miejsce w pierwszej dziesiątce zajęli Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy wpadli na metę z 9. czasem.

Minimalnie szybszy był Adam Małysz, który po pełnych problemów i nieco słabszych wyników pierwszych dniach, teraz wyraźnie dobrze poczuł się za kierownicą. Ósmy rezultat i awans na 12. lokatę w zestawieniu po pięciu odcinkach. "Oczko" niżej w "generalce" zajmuje Martin Kaczmarski. Młody kierowca nie obniża lotów i prezentuje wyjątkową jak na debiutanta dojrzałość jazdy. Dziś spokój i opanowanie Kaczmarskiego zostały nagrodzone na mecie, którą minął jako 16. samochód

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy