Polskie drogi

Żal ci psa w samochodzie? A kierowcy „tira”?

Upalna aura sprawia, że w mediach dużo uwagi poświęca się pozostawionym w pojazdach dzieciom i zwierzętom.

Lekarze apelują o rozwagę podkreślając, że w rozgrzanym samochodzie odwodnienie postępuje w zastraszającym tempie. Organizm - po prostu - gotuje się żywcem.

Los pozostawionych w autach czworonogów nie jest obojętny artystom, celebrytom i dziesiątkom organizacji ekologicznych. Co ciekawe, nikt nie interesuje się jednak kierowcami "tirów", którzy z podobnym problemem mierzyć się muszą każdego dnia!

Mało kto zna specyfikę pracy kierowcy jeżdżącego w transporcie międzynarodowym. Samochód staje się wówczas prawdziwym domem na kółkach, w którym rekordziści spędzają nawet po trzy  tygodnie w miesiącu! W kabinie znajdziemy rzecz jasna szereg udogodnień mających zapewnić kierowcy większy komfort pracy, niestety nie ze wszystkich korzystać można na postoju.

Reklama

W zasadzie każdy sprzedawany dziś ciągnik siodłowy z pełnowymiarową kabiną na liście wyposażenia standardowego posiada ogrzewanie postojowe. Popularne Webasto zapewnia kierowcom - nieocenioną zimą - możliwość zdrzemnięcia się w ogrzewanym pomieszczeniu.

Niestety, na tym z reguły kończy się lista wygód, z jakich szofer korzystać może na postoju. W zdecydowanej większości ciężarówek nie znajdziemy np. postojowej klimatyzacji (tzw. wodnej). 

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, jakie temperatury panować mogą w blaszanej kabinie, która przez cały dzień wystawiona jest na działanie promieni słonecznych. Pamiętajmy, że gors kierowców z Polski jeździ chociażby "na" Hiszpanię, Włochy czy Portugalię, gdzie słońce jest zdecydowanie "ostrzejsze" niż u nas. Nie można też zapominać o obowiązujących w naszym kraju zakazach dla ciężarówek ogłaszanych w szczególnie upalne dni. W ich efekcie kierowcy "odpoczywać" muszą w czasie dnia w szoferce, na drogę wyjechać mogą dopiero w nocy.

Na tym jednak nie koniec. Z uwagi na obowiązujące w Europie przepisy dotyczące maksymalnej długości zestawów drogowych - kabiny ciężarówek ze Starego Kontynentu montowane są bezpośrednio nad silnikiem i skrzynią biegów. Te, po kilkugodzinnej jeździe, oddają ciepło do otoczenia, z którego znaczna część przenoszona jest właśnie na szoferkę. W jaki sposób kierowcy radzą sobie w takich sytuacjach?

Najprościej byłoby odpalić silnik i włączyć klimatyzację. Postępując w ten sposób narażamy się jednak na drakońskie kary. W wielu krajach - podobnie jak w Polsce - trwający powyżej minuty postój odbywać się może jedynie z wyłączonym silnikiem. W przeciwnym razie grozi nam mandat idący w dziesiątki euro. Pamiętajmy też, że każde uruchomienie silnika odnotowywane jest przez tachograf.

Jedynym ratunkiem w takich przypadkach jest otwarcie szyb czy szyberdachu. Wiąże się to jednak z ogromnym ryzykiem. W wielu miejscach grasują szajki złodziei wyspecjalizowane w okradaniu kierowców ciężarówek. Kradzieże dokonywane są po uprzednim wpuszczeniu do kabiny gazu paraliżującego - ofiara zachowuje wówczas pełną świadomość, ale nie może się ruszyć.

Właśnie z tego względu kierowcy montują w swoich pojazdach różne mechaniczne zabezpieczenia zamków i klamek. Dzięki nim, nawet jeśli ofiarę uda się zagazować, złodzieje nie dostaną się do kabiny nie wybijając okien, co może zaalarmować innych kierowców.

Jedynym względnie skutecznym sposobem zapewniania kierowcy namiastki komfortu jest wyposażenie auta w klimatyzację wodną, która - bez konieczności uruchamiania silnika - potrafi obniżyć temperaturę wewnątrz pojazdu o około 10 stopni Celsjusza (w zależności od wilgotności powietrza). W takich urządzeniach czynnikiem chłodzącym jest woda, która - zabierając ciepło - odparowuje na specjalnym mokrym filtrze. Ochłodzone w ten sposób powietrze trafia następnie do kabiny.

Niestety, ciężarówki wyposażone w tego rodzaju urządzenia to w polskich realiach prawdziwe białe kruki. Najtańsze to wydatek około 3 tys. zł.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TIR-y | klimatyzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy