Dakar 2017

Dakar. Zawodnicy powoli dojeżdżają do mety

​Po tragedii w miejscowości Volcan w Argentynie, gdzie z powodu deszczu doszło do osunięcia ziemi i kamieni, do Salty z wielogodzinnym opóźnieniem zjeżdżają uczestnicy Rajdu Dakar. Jako pierwszy z Polaków pojawił się motocyklista Adam Tomiczek.

"Ja nie wiem co tam się stało. Jak przyjechałem, to był tam już mój team i dostałem kartkę z nową dojazdówką, o 130 kilometrów dłuższą" - powiedział Tomiczek, który na wtorkowym etapie z boliwijskiej miejscowości Uyuni zajął 28. miejsce.

Jako pierwsi do Salty dojechali motocykliści, a po nich samochody ciężarowe, które już wcześniej miały skrócona trasę. Uczestnicy Dakaru będą przybywali do Salty prawdopodobnie całą noc, a niektórzy, w tym quadowcy Rafał Sonik i Kamil Wiśniewski, przenocują po drodze na zaimprowizowanym biwaku.

Reklama

Do mety etapu zamierza dojechać kierowca Orlen Teamu Jakub Przygoński (Mini), ale po drodze skorzysta z pomocy serwisu, który do Salty nie dotrze.

Z powodu tragedii w Volcan organizatorzy Rajdu Dakar odwołali środowy etap z Salty do Chilecito. Zawodnicy przejadą blisko 1000 km normalnymi drogami. Jak tłumaczył dyrektor Rajdu Dakar Etienne Lavigne, jest to konieczne, ponieważ cześć zawodników nie dotarłaby na czas na start.

Dyrektor  Dakaru dodał, że zaoferował miejscowym władzom wszelką pomoc w usuwaniu skutków kataklizmu, który według nieoficjalnych informacji pochłonął życie kilku osób. Zaoferował m.in. wykorzystanie towarzyszących imprezie helikopterów.

Czwartkowy, dziesiąty etap ma się zgodnie z planem rozpocząć Chilecito i mieć metę w San Juan.

Graj razem z nami dla WOŚP! Wesprzyj Orkiestrę na pomagam.interia.pl.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy