Przez przez Serbię do Bułgarii samochodem

Wiem, że dla wielu Bułgaria jest jeszcze tematem nieodkrytym i po prostu boją się tam zapuszczać. Ja do tej pory również tak sądziłem, pakując moją dwójkę dzieci w 4 kółka i podążając zawsze w kierunku Francji, Hiszpanii, bo tam jest ciepło, bezpiecznie i niekoniecznie drogo.

W tym roku jednak zdecydowałem się na całkiem odwrotny kierunek i co? - i moje wrażenia przeszły wszelkie oczekiwania!

Na pierwszy raz zdecydowałem się na trasę przez Serbię, z uwagi na fakt, że więcej tam autostrad, ale też żeby pokazać moim pociechom jak to kiedyś przekraczało się każdą granicę (myślę tutaj o granicy węgiersko-serbskiej i serbsko-bułgarskiej) gdyż do tej pory nie mieli tej przyjemności.

Jesteśmy ze Śląska i od razu wszyscy odradzali nam jazdę przez Cieszyn, więc wybraliśmy drogę do Bielska, potem na Żywiec, Milówkę i Zwardoń.

Reklama

Przed samym przejściem w Zwardoniu dotankowałem do pełna, chociaż nie było to konieczne z uwagi na fakt , że przy spadku kursu euro do poziomu 4 zł ceny LPG na Słowacji wcale nie odbiegają od naszych. Nie ma też problemu ze znalezieniem stacji LPG.

Wracając do trasy - po przekroczeniu przejścia trzeba kupić winietkę (9,90 euro/miesiąc) i dojechać wąską drogą jakieś 12 km do E75 na Żylinę. Ten numer drogi będzie nam towarzyszył przez większość trasy. Stamtąd jest już lepiej, równiej i szybciej. Coraz szybciej, bo wpadając na autostradę (jadącym po raz pierwszy polecam nie kombinować i jechać autostradą) jedzie się cały czas 130 km/h. Nie polecam się "wychylać" , bo nieoznakowanych (szczególnie passatów) jest dość sporo.

Przed granicą z Węgrami dotankujcie do pełna, gdyż na Węgrzech są spore problemy ze znalezieniem LPG na stacjach, a w zasadzie można powiedzieć, że w ogóle ich tam nie ma. Dalej do przejścia z Węgrami i mały 10-cio minutowy postój po winietkę węgierską (4-dniową), której koszt jak dobrze pamiętam to 6,5 euro.

Węgry przejeżdża się bezbłędnie! Trzeba tylko uważać na znaki w okolicach Budapesztu, aby nie wjechać do miasta - trzymajcie się cały czas E75 w kierunku autostrady M5 na Szeged to nic nie powinno was zaskoczyć.

Do samej granicy z Serbią autostrada M5 to po prostu bajka - na tempomacie 130 km/h i taka też średnia na tym odcinku. Niestety, dzień i czas, w którym przybyliśmy na granicę z Serbią był najgorszy, jaki można wybrać (sobota późne popołudnie) - trzeba być już tam w piątek albo dopiero w niedzielę wieczór. Powód? Cała masa obywateli Turcji, którzy z Anglii, Belgii, Holandii, Francji a przede wszystkim z Niemiec jadą do siebie na wczasy. Tam odstaliśmy łącznie 4 godziny, co dla naszych dzieci było stanowczo za długo.

Najważniejsza rzecz przy wjeździe do Serbii to ZIELONA KARTA!!! - niech nikt z was nie pomyśli, że wystarczy unijna - nic bardziej błędnego - oni potrzebują tradycyjnej zielonej karty - bez niej wjazd na teren Serbii będzie was kosztował dodatkowo 105 euro (i ta ich zielona karta ważna jest 1 miesiąc).

Dalej 150 km poszło dość szybko, chociaż ten odcinek autostrady jest dopiero w budowie. Zjazd na miejscowość Beśka i dalej 5 km prawie szutrową drogą między polami kukurydzy doprowadziły nas do miejsca noclegu (przejechane 900 km w niespełna 13 godzin łącznie z postojami na posiłki, siusianie, granicę uważam za dość dobry wynik).

Hotel zarezerwowałem jeszcze w Polsce - koszt 45 euro za 2 dorosłych i 2 dzieci ze śniadaniem to standard w Serbii.

Dopiero po przebudzeniu mogliśmy nacieszyć się wspaniałym widokiem Dunaju, nad którego brzegiem ów hotel jest zbudowany. Śniadanie w stylu serbskim (niezbyt urozmaicone, ale pożywne) i dalsza droga na Belgrad. Po drodze 2,5 euro na bramce za autostradę.

Belgrad przejeżdżaliśmy w niedzielę przed południem - bez problemu zwalniając tylko jak mówią ograniczenia do 90 km/h.

Następny odcinek to autostrada Belgrad - Nis - cena 7,5 euro, żadnej policji ani radarów, średnia 130 km/h, z Niszu do przejścia z Bułgarią prowadzi już malownicza droga w wąwozach - tutaj policja rozstawiona jest praktycznie w każdym miasteczku więc uwaga na prędkość.

Oczywiście zarówno w Serbii i w Bułgarii obowiązuje zasada uprzejmego ostrzegania przed rozstawionymi patrolami.

Na całej trasie E-75 przez Serbię nie ma żadnych problemów z LPG i wszędzie zapłacicie w euro, ale ja wolałem płacić kartą z racji przelicznika jaki stosują (cena LPG porównywalna z Polską albo ciut drożej - zależy od stacji).

Granica z Bułgarią to już nie ten sam koszmar, co na wjeździe do Serbii - max. 30 minut + 15 minut postoju na zakup winietki - warto już tutaj mieć bułgarskie lewy, żeby zapłacić za tygodniową (najbardziej opłacalna). Pierwsze 2 stacje w Bułgarii oferują LPG po cenie 1,30 BGN/litr - to jest jakieś 2,60 zł, potem na całej trasie było w granicach 1,19-1,21 BGN/litr i praktycznie 80% stacji posiada LPG.

Aha - końcówki w tych wszystkich krajach są identyczne jak w Polsce, więc nie trzeba żadnych przejściówek.

Jak już wcześniej wspomniałem, w Bułgarii o patrolach ostrzegają wszyscy, a droga do Sofii na początku trochę kręta, z czasem prostuje się i rozszerza, co skutkuje średnią 85 km/h na tym odcinku. Na jedno warto zwrócić uwagę przy wjeździe do Sofii - będzie tam jedyne skrzyżowanie, gdzie skręca się na światłach w lewo.

Jadąc przez Sofię niech was broń Boże nie zmyli ładny niebieski drogowskaz na Burgas pokazujący drogę numer 6. Owszem, jest ona widokowa (jak nasza Zakopianka), krótsza , ale górskie serpentyny i wioski, przez które trzeba przejechać, znacznie wydłużają czas przejazdu, a nie o to nam chodzi jadąc z małymi dziećmi.

Kierujcie się dalej na autostradę A1 na Starą Zagorę. Jest o jakieś 40 km dalej, ale o wiele szybciej. Najwolniejszy odcinek w Bułgarii to przejazd od Starej Zagory do autostrady A4 - średnia 70 km/h.

Po wjeździe na A4 to już jakaś godzinka do Burgas. Nie będę tutaj pisał o walorach Bułgarii, bo to nie ten serwis, ale nie wyobrażam sobie innego miejsca na wczasy z dziećmi (okolice Słonecznego Brzegu) w przyszłym roku.

Ogólnie patrząc na to, że musieliśmy się zatrzymywać po każdych przejechanych 2,5 godzinach (nasze dzieci dłużej nie wysiedzą) cała trasa 1780 km zajęła nam jakieś 25 godzin (nie licząc noclegu). Powrót był identyczny. Szczerze to przygotowywałem się na coś o wiele gorszego.

fly737

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: autostrady | odcinek | Po prostu | LPG
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy