Tiry wiozą śmierć? Obalamy mity!
Polskie drogi należą do najniebezpieczniejszych w Europie. O bezpieczeństwie kierowców i pieszych media mówią u nas często, głównie za sprawą tragicznych wypadków. Wokół ich przyczyn, przez lata, narosło jednak wiele mitów. Analizując najnowsze policyjne raporty, postaramy się obalić kilka najpopularniejszych.
Mit: motocykliści to ofiary
Na forach internetowych od kilku lat toczy się prawdziwa wojna między "zapuszkowanymi" (jak w środowisku miłośników dwóch kółek określa się właścicieli samochodów) a motocyklistami. Ci ostatni zarzucają kierowcom, że to oni powodują najwięcej wypadków, wypominają wymuszenia pierwszeństwa i brak refleksu.
Niestety, argumenty przytaczane przez miłośników dwóch kółek są raczej wybiórcze. Statystyka jest dla motocyklistów miażdżąca. Ponieważ nie ma jeszcze danych za rok 2010, które traktowałyby o liczbie zarejestrowanych w Polsce jednośladów, sięgnęliśmy do zestawienia z 2009 roku. Co z niego wynika?
W Polsce było wówczas zarejestrowanych 13 899 165 samochodów osobowych (nie licząc ciężarówek), których kierowcy byli sprawcami "aż" 27 190 wypadków. Dla porównania: właściciele 974 906 motocykli spowodowali "tylko" 2175 wypadków.
Teoretycznie motocykliści mają więc rację. Problem w tym, że jeśli podzielić liczbę pojazdów przez liczbę wypadków, dane zmienią się diametralnie. Wynika z nich, że wypadek spowodował co 511. kierowca samochodu i co 448. motocyklista...
Z prostej statystyki wynika więc, że gdyby liczba aut osobowych i motocykli była w Polsce taka sama, miłośnicy dwóch kółek spowodowaliby niemal o tysiąc wypadków więcej niż kierowcy "osobówek"! Co więcej - trzeba również pamiętać o tym, że motocykle - w przeciwieństwie do samochodów osobowych - używane są wyłącznie sezonowo. Przyzwoitość nakazuje więc pomnożyć liczbę powodowanych przez motocyklistów wypadków przez dwa, a kreowanie się przez motocyklistów na "drogowe niewiniątka" uznać za mocno nie na miejscu.
Mit: tiry wiozą śmierć
Wypadki z udziałem samochodów ciężarowych, z racji mas i rozmiarów aut, przeważnie kończą się tragicznie. Tzw. tirowcy kreowani są przez media na drogowych zabójców. Również w komentarzach w naszym serwisie obserwujemy wzmożone dyskusje dotyczące zachowań kierowców samochodów ciężarowych.
Warto wiedzieć, że w minionym roku kierowcy tzw. tirów (czyli zestawów ciągnik+naczepa) spowodowali w Polsce 868 wypadków, co stanowi dokładnie 2,8 proc. tego typu zdarzeń! W zdarzeniach tych zginęły 182 osoby, co stanowi 5,8 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych na polskich drogach.
Ponieważ nie ma jeszcze danych o liczbie zarejestrowanych w Polsce aut ciężarowych z 2010 roku, po raz kolejny sięgnęliśmy do tych sprzed dwóch lat.
W 2009 roku w Polsce zarejestrowanych było 2 595 485 samochodów ciężarowych (wszystkie auta powyżej DMC 3,5 tony). Ich kierowcy spowodowali łącznie 2495 wypadków, w których zginęło wówczas 280 osób. Statystycznie wypadek spowodował więc jedynie co 1040. kierowca ciężarówki! Dla porównania sprawcą wypadku był również co 511. kierowca samochodu osobowego i co 448. motocyklista.
Z powyższego zestawienia jasno wynika więc, że kreowani przez media na drogowych zabijaków kierowcy ciężarówek powodują dwukrotnie mniej wypadków niż pozostali uczestnicy ruchu!
W tym miejscu wypada również dodać, że statystyki te nie są dokładne - Polska leży na skrzyżowaniu głównych szlaków tranzytowych Europy, więc branie pod uwagę wyłącznie ciężarówek zarejestrowanych w naszym kraju ma duży wpływ na wyniki, które powinny być dla "tirowców" jeszcze łaskawsze.
Jak wynika z danych Komendy Głównej Straży Granicznej, w ubiegłym roku przez zewnętrzną granicę UE, tranzytem, wjechało do Polski ponad 10 mln pojazdów, z czego duży procent stanowiły auta ciężarowe.
Mit: jazda w zimie jest skrajnie niebezpieczna
Dla wielu kierowców zimowa jazda jest prawdziwym koszmarem. Meteorolodzy straszą nas zmiennymi warunkami, śnieg i lód dają się mocno we znaki właścicielom samochodów. Mało kto jednak wie, że właśnie zimą dochodzi w Polsce do najmniejszej liczby wypadków. Jest ona aż o połowę mniejsza niż w miesiącach letnich!
Szybko zapadający zmrok i oblodzone drogi sprawiają, że jeździmy wyraźnie wolniej i zdecydowanie bardziej skupiamy się na prowadzeniu. W 2010 roku najbezpieczniejszymi miesiącami były: luty (1581 wypadków), styczeń (1618 wypadków) i grudzień 1667 wypadków). Najwięcej drogowych tragedii zanotowano w: sierpniu (3279), lipcu (3259 wypadków) i czerwcu (3252 wypadków).
Oczywiście, zwiększona liczba wypadków w okresie letnim ma związek z wyjazdami wakacyjnymi. Trzeba jednak pamiętać, że wiele osób decyduje się też na wyjazd w okresie ferii zimowych.
Co ważne, podobna analogia dotyczy warunków atmosferycznych w ujęciu ogólnym. Przy tzw. dobrej pogodzie wydarzyły się w zeszłym roku aż 23 452 wypadki. W czasie opadów deszczu - tylko 4878.
Mit: samochodowy "złom" powoduje wypadki
Polacy często straszeni są powypadkowym, mocno wyeksploatowanym samochodowym "złomem" zza zachodniej granicy. Nie zmienia to jednak faktu, że tylko w ubiegłym roku przywieziono do nas 718 286 samochodów używanych z Niemiec, Francji, Włoch czy Szwajcarii.
Czy pojazdy, których stan techniczny często pozostawia wiele do życzenia stanowią realne zagrożenie dla swoich użytkowników?
W zeszłym roku z powodu niesprawności technicznej pojazdu (zużyte opony/hamulce, braki w oświetleniu czy usterki układu kierowniczego) doszło w Polsce do 66 wypadków (z 38 832!), w których zginęło 13 osób.
Dla porównania: z winy pasażera zanotowano 89 wypadków. Odnotowano również 94 wypadki (równo 3% wszystkich tego typu zdarzeń) spowodowane "niezawinioną niesprawnością techniczną pojazdu" (czyli nagłą awarią auta). To mniej niż spowodowali kierowcy, którzy zasłabli w czasie jazdy (104 wypadki).
Chociaż liczba ofiar śmiertelnych na 1000 osób wciąż jest w naszym kraju zdecydowanie wyższa niż np. w Niemczech, śmiało można zaryzykować twierdzenie, że to właśnie sprowadzane z Zachodu auta ratują nasze życie. Trzeba bowiem pamiętać, że szybko wyparły one z rynku mocno archaiczne konstrukcje, jak np. fiaty 125 i 126p, których konstruktorzy nie przykładali zbyt wielkiej uwagi do kwestii bezpieczeństwa.
Chociaż średni wiek pojazdu w Polsce jest zdecydowanie wyższy niż np. w Niemczech, to właśnie dzięki starym (jak na zachodnie standardy) pojazdom, wyposażonym w poduszki powietrzne czy kontrolowane strefy zgniotu, liczba ofiar śmiertelnych na polskich drogach systematycznie maleje.
Mit: piesi ofiarami kierowców
Wiele uwagi poświęca się bezpieczeństwu pieszych. To prawda, że polscy kierowcy często nie traktują ich z należytą uwagą, ale trzeba też pamiętać, że to właśnie piesi uczestnicy ruchu drogowego powodują ponad 11,4 proc wypadków.
Warto wiedzieć, że w zeszłym roku w zdarzeniach spowodowanych przez pieszych zginęło aż 665 osób. Dla porównania, w wypadkach, których sprawcami byli kierujący (wszystkimi rodzajami pojazdów), śmierć poniosły 2633 osoby.
Oznacza to, że w zdarzeniach spowodowanych przez kierowców zginęło 4 razy więcej osób niż w zdarzeniach spowodowanych przez pieszych, mimo że kierowcy byli sprawcami aż siedmiokrotnie większej liczby wypadków! Wniosek? Największym zagrożeniem dla życia pieszych jest... ich własne zachowanie.
Mit: prędkość zabija
To prawda, że aż 30 proc. wszystkich wypadków w Polsce jest wynikiem "niedostosowania prędkości do warunków ruchu". Prędkość sama w sobie nie stanowi jednak dużego zagrożenia, zmienia się w śmiertelną mieszankę wyłącznie w połączeniu z kiepskiej jakości drogami (i nie chodzi nam wyłącznie o stan nawierzchni, ale całość drogowych rozwiązań inżynieryjnych).
Warto wiedzieć, że za najbezpieczniejsze drogi w naszym kraju uchodzą autostrady, na których - od 1 stycznia - zgodnie z prawem jeździć możemy z prędkością aż 140 km/h.
W zeszłym roku na autostradach doszło do 278 wypadków, w których zginęło 28 osób. To 0,7 proc. wszystkich tego typu zdarzeń, do jakich dochodzi na polskich drogach i 0,7 proc. ofiar śmiertelnych. Oczywiście, trzeba pamiętać, że autostrady stanowią jedynie ułamek polskiej sieci dróg, ale natężenie ruchu jest na nich ogromne.
Najniebezpieczniejszymi drogami są te oznaczone jako "dwukierunkowe, jednojezdniowe", czyli takie, gdzie po jednej nitce asfaltu pojazdy poruszają się w obu kierunkach. W ubiegłym roku doszło na nich do 32 166 wypadków, co stanowi aż 82,8 proc. wszystkich zdarzeń tego typu.
Dlaczego giniemy?
Skoro większość medialnych sensacji, jakie od lat wpajane są polskim kierowcom - łagodnie mówiąc - mija się z prawdą, dlaczego w ubiegłym roku zginęło na naszych drogach aż 3 907 osób?
Problem jest, niestety, bardzo złożony. Mało kto wie, że drugą w kolejności najczęściej występujących w Polsce przyczyn wypadków drogowych - po "nadmiernej prędkości" - jest wymuszenie pierwszeństwa przejazdu. W zeszłym roku z tego powodu doszło do 7750 wypadków, co stanowi aż 25 proc. ogółu. Czy w tym przypadku wina leży wyłącznie po stronie uczestników ruchu?
System szkolenia kierowców jest w Polsce bardzo słaby, co więcej, jeżdżąc za szybko nie skupiamy się na drodze w odpowiednim stopniu. Trzeba jednak pamiętać, że na wielu skrzyżowaniach panują bardzo dziwne "zwyczaje", a ich projekty, z punktu widzenia inżynierii drogowej, pozostawiają wiele do życzenia.
Znaczna liczba wymuszeń pierwszeństwa wynika więc nie tylko z winy uczestników ruchu, ale również projektantów i budowniczych dróg. Bez zakrojonej na szeroką skalę modernizacji sieci dróg na szybką poprawę bezpieczeństwa nie mamy co liczyć.
Kolejnym bardzo poważnym problemem są na polskich drogach pijani uczestnicy ruchu drogowego. W ubiegłym roku spowodowali oni 3489 wypadków, co stanowi aż 8,9 proc. ogółu!
Drogi to nie wszystko
W minionym roku doszło na naszych drogach do 38 832 wypadków. Chociaż ta liczba może robić wrażenie, nie jest niczym szczególnym. Pod tym względem wcale nie wyróżniamy się na tle innych krajów Unii Europejskiej. W przypadku Polski zatrważający jest jednak bilans ofiar śmiertelnych. Skoro nie powodujemy większej liczby wypadków niż obywatele innych krajów UE, dlaczego częściej giniemy na drogach?
Przyczyny wielu wypadków śmiertelnych należy upatrywać w wieku pojazdów. Trzeba pamiętać, że średni wiek auta w Polsce znacząco przekracza 14 lat. Dla porównania, w Niemczech, gdzie na drogach ginie podobna liczba osób (mimo 7-krotnie większej liczby wypadków!), średni wiek samochodu to około 8 lat.
Stare, nastoletnie zachodnie auta są wprawdzie zdecydowanie bezpieczniejsze niż pojazdy typu fiat 125 czy 126p, ale w porównaniu do obecnie produkowanych aut prezentują kiepski poziom ochrony - zarówno pasażerów, jak i pieszych. Poduszka powietrzna i ABS to jeszcze zdecydowanie za mało, by czuć się za kierownicą bezpiecznie.
Stosunkowo duża liczba zgonów ma też związek z tym, że jakość usług naszej służby zdrowia, głównie w wyniku cięć budżetowych, wciąż znacząco odbiega od standardów europejskich.
Paweł Rygas