Straszliwy wypadek lambo

Do bardzo groźnego wypadku doszło podczas wyścigu Lamborghini Super Trofeo Cup, który odbył się w niedzielę na torze w Brnie.

Lamborghini gallardo LP560-4 prowadzone przez Giorgio Bartocciego wyjechało nieco za szeroko z ostatniego zakrętu przed prostą start-meta,"łapiąc" żużlowe pobocze. Następnie samochód zareagował nadsterownie i skręcił do wewnętrznej, by przy prędkości około 140 km/h, z olbrzymią siłą uderzyć w bandę oddzielającą tor od boksów.

Zderzenie było tak silne, że auto natychmiast rozpadło się na kawałki, co gorsza, od razu stając w płomieniach. Drzwi odpadły, można było dostrzec bezwładnego kierowcę, wystającego z płomieni.

Reklama

Początkowo akcja ratownicza nie była skuteczna (warto zauważyć, że jako pierwszy dobiegł... kamerzysta). Kilkumetrowy ogień nie dawał się zdusić małymi, ręcznymi gaśnicami. Dopiero po dłuższej chwili, strażacy i ratownicy ugasili płomienie.

Bartocciego, który spędził w płomieniach około minuty wyciągnął z wraku, nie zważając na gorąco, jeden z techników ekipy Aston Martin Racing (doznał przy tym oparzeń twarzy; zawody F1 GT odbywają się na tych samych torach i w tych samych terminach co Lamborghini Cup). Akcja ratownicza będzie przedmiotem dochodzenia FIA.

Mimo spędzonej w ogniu minuty kierowca przeżył! W stanie ciężkim został przewieziony do szpitala. Według najnowszych informacji jest przytomny i komunikatywny. W wypadku doznał złamania nogi i żeber, a także oparzeń drugiego stopnia 40 procent powierzchni ciała. Wczoraj Bartocci w stanie stabilnym został przetransportowany do Włoch.

Do wypadku doszło podczas pierwszego wyścigu weekendu. Wyścig został anulowany, a wszystkie pozostałe - odwołane.

Zdjęcia, które publikujemy poniżej otrzymaliśmy od Jiří Foltýna. Więcej ich znajdziesz na www.foltyn.cz

A oto filmy z toru wyścigowego w Brnie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | Lamborghini
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy