Śrubokrętem w instalację LPI

Często nam się zdarza jeździć samochodem na Ukrainę, zarówno w celach turystycznych, jak i służbowych. Na szczęście, nigdy nie mieliśmy żadnych niemiłych niespodzianek - do czasu, bo ostatnia wizyta chyba skutecznie odstraszyła od przejścia w Hrebennem.

W sobotę rano, po 12-godzinnym oczekiwaniu na granicy i ciągłym trąbieniu na kierowców śpiących przed nami, w końcu udało się wjechać na polską stronę. Funkcjonariusz Służby Celnej skierował nas jednak na kanał w celu sprawdzenia, czy nie przewożę w samochodzie papierosów. Kontrola rozpoczęła się przed ósmą. Kolejka do budynku była dość spora; celnicy sprawdzali chyba większość aut z polskimi rejestracjami, które przekraczały granicę.

Reklama

Po sprawdzeniu mojego samochodu wewnątrz, gdy celnicy niczego nie znaleźli, przeszli do sprawdzenia bagażnika, w którym zamontowana jest butla gazowa.

Posiadam w samochodzie instalację gazową typu LPI; w tego typu instalacji w środku zbiornika znajduje się pompa. I tu czekało ich zaskoczenie, bo chyba pierwszy raz w życiu widzieli taki rodzaj instalacji.

Funkcjonariusz, pukając w butlę gazową śrubokrętem, stwierdził, że w środku coś przewożę. Podobnie twierdzili kolejni funkcjonariusze, wezwani pewnie na pomoc. Ze słów funkcjonariuszy można było wywnioskować, że pierwszy raz w życiu widzą taki rodzaj instalacji. Pytali mnie o podstawowe elementy budowy takiej butli - kontrolującego zdziwił "dekielek", znajdujący się z prawej strony butli, a umożliwiający dostanie się do wnętrza butli, np. w celu wymiany pompy.

Panowie po pobieżnym badaniu dokonanym śrubokrętem stwierdzili, że butlę zamontowałem "dla picu", po to, żeby coś w niej przemycać. W końcu funkcjonariusze doszli do wniosku, że trzeba otworzyć butlę; w tamtej chwili było w niej około 40 l gazu.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Nie pomagały nasze tłumaczenia co to zasad działania takiej instalacji ani o niewątpliwie groźnych skutkach otwarcia takiej butli. Również dokument legalizacji instalacji, okazany nawet komendantowi, nie przekonał o jej prawdziwości.

Komendant wraz z całą zmianą obejrzał zdjęcie wykonane rentgenem, a następnie postukał w butlę tym samym śrubokrętem i stwierdził, że "tam coś jest".

Ze słów funkcjonariuszy wywnioskowałem, że zdjęcie niczego nie wykazało. Mimo wcześniejszej zgody na jego obejrzenie, po wykonaniu zdjęcia nie było to możliwe. Przez cały czas kontroli celnicy zakładali z góry, że w butli coś schowałem. Zażądano nawet ode mnie, żebym sam rozmontował instalację, do czego uprawnień, umiejętności ani wymaganego sprzętu nie posiadam. Straszono mnie, że zostanie wezwana policja, a ja zostanę ukarany za utrudnianie kontroli celnej, bo nie chcę sam otworzyć butli. Funkcjonariusze postanowili w końcu sami otworzyć butlę.

Po długim tłumaczeniu o skutkach i cenie rozmontowania instalacji oraz o wymaganych kwalifikacjach do tego typu czynności, których funkcjonariusze Służby Celnej nie posiadali, postanowiono na mój koszt wezwać z Lublina specjalistę, traktując mnie z góry jak osobę, która posiada przemycane towary. Nie wyraziłem zgody na zapłatę za wezwanie specjalisty, mimo to teoretycznie został wezwany.

Po pół godziny od tego wezwania (odległość z Lublina do przejścia granicznego w Hrebennem wynosi 145 km!) powiadomiono mnie, że specjalista właśnie przybył - co dziwne, ubrany w mundur Służby Celnej i wyposażony w ten sam śrubokręt, którym wcześniej 4 funkcjonariuszy, włącznie z komendantem, sprawdziło butlę.

Po kolejnym identycznym badaniu śrubokrętem stwierdził, że w butli nie jest nic schowane i mogę odjechać.

Na prośbę wydania protokołu funkcjonariusz stwierdził, że protokół wydaje się z przeszukania osoby. Odpowiedzieliśmy, że z przeszukania rzeczy również, na co otrzymaliśmy odpowiedź, że samochód nie jest rzeczą. Odmówiono wydania jakiejkolwiek notatki, potwierdzającej dokonaną czynność, stwierdzając, że była to jedynie "rutynowa kontrola". Owa "rutynowa kontrola" trwała nie, jak przy sprawdzaniu innych aut, 15 minut, a ponad 4 godziny; przez czas, który panowie poświęcili na stukanie śrubokrętem w butlę i szukanie w Internecie informacji na temat instalacji LPI, kolejka do budynku szczegółowej kontroli samochodów osobowych wydłużyła się na tyle, że brakowało miejsca na parkingu przed pomieszczeniem.

Poza tym w trakcie kontrolowania mojego auta, przy mnie w budynku służącym do przeszukiwania aut, przy otwartych drzwiach dokonano przeszukania osoby - funkcjonariusze płci męskiej skontrolowali kobietę, odklejając z niej paczki z papierosami. Czyżby ktoś się poczuł ponad prawem?

Damian Pankowiec (*) - list do redakcji.

Od redakcji

Powyższy list wysłaliśmy do Izby Celnej w Białej Podlaskiej. Oto jaką otrzymaliśmy odpowiedź.

Ciąg dalszy na następnej stronie

Z zainteresowaniem przeczytałem list, który wpłynął do Państwa Redakcji i został przesłany nam do wiadomości 8 stycznia 2010 r. Każdej informacji wskazującej na ewentualne nieprawidłowości związane z czynnościami wykonywanymi przez funkcjonariuszy celnych Izba Celna w Białej Podlaskiej przygląda się bardzo dokładnie. Również w tym przypadku sprawa wymaga wyjaśnienia.

Wyjaśnienia wymagają przede wszystkim okoliczności zdarzenia opisanego w liście do Redakcji. Nie jest to jednak możliwe bez znajomości podstawowych danych, takich jak data przekraczania granicy oraz numer rejestracyjny pojazdu, którym podróżowali autorzy listu.

W tej sytuacji zachęcam podróżnych do złożenia oficjalnej skargi na działanie funkcjonariuszy celnych do dyrektora Izby Celnej w Białej Podlaskiej, w której wskażą wszelkie okoliczności i dane pozwalające na jej rozpatrzenie. Chcę podkreślić jeszcze raz, że Izba Celna w Białej Podlaskiej jest zainteresowana wyjaśnieniem sprawy. Jednocześnie chcemy powstrzymać się od komentarzy dotyczących treści listu, zanim nie skonfrontujemy ich z naszymi ustaleniami. Te jednak będą możliwe dopiero po otrzymaniu danych pozwalających na jednoznaczną identyfikację opisanej w liście sytuacji. Marcin Czajka Wz. rzecznika prasowego.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: funkcjonariusz | celnicy | kontrola | biała podlaska | funkcjonariusze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy