Polscy kierowcy są bezmyślni?

Mamy za sobą kolejny długi weekend, kolejne dziesiątki zabitych i rannych w wypadkach, kolejną akcję policji, kolejne apele i wezwania - i kolejną otwartą obwodnicę.

Co z tego wszystkiego wynika? Niestety, tylko kolejna hekatomba na drogach.

Kiedy w jednym wypadku drogowym ginie 18 osób, jak w Nowym Mieście nad Pilicą, jest narodowa tragedia, ogłasza się co najmniej lokalną żałobę. Ale kiedy w weekend (czy święta) ginie 50-100 osób, mówi się we wszystkich mediach tylko o tym, jak bardzo nasi kierowcy są bezmyślni.

A czy ktoś kiedyś powiedział, jak bardzo bezmyślne są polskie władze mające jakikolwiek wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego? Nie? Nikt? To może ja powiem.

Jestem otóż po kolejnej godzinnej pogadance przez Skype'a z inżynierem Andrzejem Wolskim, moim wielkim (dosłownie i w przenośni) przyjacielem, Polakiem, który od 25 lat współtworzy w Szwecji i Norwegii skandynawski cud drogowy. Jest projektantem dróg, ale i twórcą systemów drogowych, całych metodologii, dzięki którym wszystko, co się łączy z użytkowaniem dróg w Szwecji, jest zintegrowanym systemem, a nie konglomeratem niepowiązanych ze sobą, bezładnych i często bezmyślnych działań setek różnych osób i instytucji.

Reklama

Potencjalna hekatomba

Pretekstem do naszej rozmowy była pełna dumy informacja Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad na temat otwarcia obwodnicy Gołdapi.

Sam w sobie fakt wspaniały i napełniający nadzieją. Ale jednocześnie - jeśli spojrzeć na nią przez pryzmat wiedzy inżyniera Wolskiego, a także dostarczonych przezeń statystyk ze Skandynawii - można się tylko zasmucić. Bo budując tę jakże potrzebną i piękną drogę zmarnowano sporą część z wydanych tu 125 milionów złotych.

Co gorsza, wychodzi na to, że robiąc odciążającą Gołdap obwodnicę, drogę szybkiego ruchu, z założenia przecież podnoszącą o niebo bezpieczeństwo, przyczyniono się do... potencjalnej kolejnej hekatomby!

Już tłumaczę: w Szwecji jest w tej chwili przeszło 2500 km dróg, określanych popularnie mianem "2+1". Wszystkie drogi międzymiastowe lub obwodnice miast inne niż autostrady buduje się tam już wyłącznie w ten sposób. Są to drogi zasadniczo prawie identyczne jak nowa i piękna obwodnica Gołdapi - tyle że, jak wiadomo z pewnej sympatycznej reklamy, "prawie czyni wielką różnicę". Bo i tu, i w Szwecji mamy do czynienia z drogą jednojezdniową, na której zmieszczono 3 pasy. Każdy z nich szeroki i wygodny, bezproblemowo mieszczący nawet najszersze dopuszczone do ruchu pojazdy. I tu, i tu, naprzemiennie dwa pasy są dla ruchu w jedną lub w drugą stronę - by można było bezpiecznie wyprzedzać, kiedy to możliwe.

Podwójna linia ciągła

W Szwecji jeździ się po tym jak na taśmociągu - mniej więcej co 1,2-2 km jest zmiana z jednego pasa na dwa (w drugą stronę oczywiście na odwrót) i można bezpiecznie, bez pośpiechu, wyprzedzić nawet najdłuższy konwój tirów. Na takich drogach uzyskuje się średnie prędkości (średnie!) rzędu 80-85 km/h i spalanie tak niskie, że w Polsce nikt by nie uwierzył. Ale w Gołdapi tak nie będzie.

Bo w Gołdapi do rozdzielenia przeciwbieżnych pasów ruchu zastosowano podwójną linię ciągłą, a w Szwecji system stalowych lin na słupkach - zdolny zatrzymać (dość powoli, skutecznie a bezpiecznie tnąc na kawałki napierające nań auto i pozbawiając je stopniowo energii zderzenia) nawet 20-tonową ciężarówkę. Gdyby na obwodnicy Gołdapi postawiono taki "płot" (za czym od dawna lobbuje w GDDKiA pan Andrzej Wolski), byłaby to najbezpieczniejsza droga w Polsce. Ale nie, jest podwójna ciągła, a u nas - jak wiadomo - "linia ciągła to nie mur!".

Ciekawe, jak długo trzeba będzie czekać na jakąś spektakularną akcję następcy mądrali spod Nowego Miasta n. Pilicą? Warto tu zwrócić uwagę na istotny fragment statystyk szwedzkich, o których wspomniałem wcześniej: na 2500 km takich dróg w Królestwie Szwecji ginie rocznie 5 osób. PIĘĆ! I choć w oczach Szwedów, dzięki m.in. takim ludziom jak inż. Wolski, to i tak straszliwa tragedia i powód do nieprzespanych nocy (ambicją Skandynawów jest tzw. Wizja Zerowa", a więc brak ofiar śmiertelnych na drogach), na tle polskich statystyk to wynik abstrakcyjny. W naszych statystykach nie dałoby się go wykazać - zabrakło by miejsc po przecinku!

Jasne, pozostaje pewien problem, który zasygnalizowałem już wyżej: nawet gdyby u nas takie "2+1" wprowadzono, z takimi samymi "płotkami" jak na załączonym zdjęciu, okazałoby się, że powstały tylko kolejne OGRANICZENIA w bezpiecznym i sensownym ruchu drogowym. Bo podobnie jak większość znaków ograniczenia prędkości czy podwójnych linii ciągłych i zakazów wyprzedzania, jakimi upstrzono nasze drogi, byłyby one postawione bez sensu, bezmyślnie lub - po prostu - idiotycznie, bez śladu koordynacji z innymi oznakowaniami, o rzeczywistości i logice nie mówiąc.

Pięknoduchom od projektowania...

Bo podstawą organizacji ruchu drogowego powinno być coś, czego u nas nie ma: holistyczny SYSTEM, jak w Szwecji czy Niemczech. Wszystko musi być ze sobą zintegrowane, o wszystkich elementach ruchu drogowego muszą decydować skoordynowane instytucje, w których muszą pracować prawdziwi fachowcy - nieusuwalni w całej hierarchii po kolejnych wyborach parlamentarnych czy samorządowych, wyposażeni w uprawnienia do narzucania swej fachowej woli różnym mądralom, co to mają szwagra wytwarzającego kostkę, znaki drogowe, słupki czy co tam jeszcze da się upchnąć na drodze, a także pięknoduchom od projektowania dróg i skrzyżowań, którym w duszy artyzm gra, a potem kierowca - wjeżdżając na skrzyżowanie - nie wie, jak jechać.

I z okazji Dnia Zadusznego właśnie - takiego systemu wszystkim nam życzę.

Maciej Pertyński

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: drogi | polscy kierowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy