O tych przepisach polscy kierowcy nie wiedzą. Władze też!

Prawdziwym hitem internetu stało się nagrane dronem zachowanie amerykańskich kierowców z hrabstwa Rowan w Kentucky, którzy po raz pierwszy w życiu zetknęli się ze skrzyżowaniem o ruchu okrężnym. Idziemy jednak o zakład, że większość polskich kierowców miałaby poważne problemy z poradzeniem sobie na typowej amerykańskiej krzyżówce...

Uchwycone przez drona zachowania Amerykanów rozbawiło tysiące  europejskich kierowców. Szybko okazało się jednak, że nagranie zostało sfabrykowane. Wykonawca ronda - firma Walker Construction - przyznała, że absurdalne zachowania amerykańskich kierujących zostały wyreżyserowane, a sam film powstał właśnie, by zainteresować lokalnych kierowców przepisami dotyczącymi skrzyżowań o ruchu okrężnym. Viralowa kampania odniosła imponujące rezultaty. Filmiki z Rowan zanotowały miliony wyświetleń.

Trzeba jednak wiedzieć, że zmotoryzowani ze Starego Kontynentu mieliby podobne problemy, gdyby nagle w miejscu stosowanego powszechnie w Europie skrzyżowania o ruchu okrężnym, powstało np. typowe dla amerykańskich dróg skrzyżowanie typu "all way STOP".

Chodzi o zupełnie nieznany u nas rodzaj skrzyżowania równorzędnego,  przy którym na każdej z dróg dojazdowych widnieje znak stopu! Na skrzyżowaniach równorzędnych w Polsce obowiązuje znana wszystkim reguła prawej strony. Jeśli to nie wystarcza, stosuje się jeszcze pojęcie ruchu otwartego (jazda na wprost) i zamkniętego (zmiana kierunku ruchu). Wówczas pierwszeństwo ma pojazd poruszający się w tym pierwszym. Takie reguły nie obowiązują na amerykańskich drogach. Na skrzyżowaniu typu "all way stop" nie ma najmniejszego znaczenia, który z kierowców znajduje się po prawej czy kontynuuje jazdę na wprost. Istnieje za to reguła... "kto pierwszy ten lepszy". Jako pierwszy ze skrzyżowania zjechać powinien ten kierowca, który dojechał do niego (i zatrzymał się!) właśnie jako pierwszy. 

Reklama


Rozwiązań unikalnych dla danego kraju nie trzeba wcale daleko szukać. Dość przypomnieć, że większość kierowców z Polski poruszających się często po drogach Niemiec nie ma pojęcia, że u naszych zachodnich sąsiadów istnieją aż trzy główne(!) rodzaje przejść dla pieszych. Przykład? Klasyczna zebra, przed (i na której) pierwszeństwo ma pieszy. Tego typu rozwiązanie w Niemczech spotkamy wyłącznie na drogach z ograniczeniem prędkości do - maksymalnie - 50 km/h (częściej do 30 km/h), a samo przejście zawsze poprzedzone jest oświetlonym oznakowaniem. Mówiąc prościej - zebry występujące stadnie na polskich ulicach - spotykane są niemal wyłącznie przy takich obiektach, jak np. przedszkola. I tylko w ich przypadku "wchodzący" na przejście pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdem!

Najpopularniejszym przejściem dla pieszych, a ściślej obszarem jezdni pełniącym rolę przejścia, w Niemczech jest tzw. "furta". Ta ma formę korytarza wyznaczonego dwoma przerywanymi poziomymi liniami w kolorze białym. Takie przejście występuje WYŁĄCZNIE z sygnalizacją świetlną i spotkamy je ZAWSZE tam, gdzie pojazdy jadą z prędkością równą lub większą 50 km/h. Furty obligatoryjnie stosuje się też na drogach o dwóch (i więcej) pasach ruchu w jednym kierunku. W efekcie głównych grzech ciężki polskich kierowców - wyprzedzanie na przejściu dla pieszych - na niemieckiej drodze w praktyce nie występuje. W przeciwieństwie do Polski, ten poważny problem rozwiązano infrastrukturalnie!

Ciekawostka: furta pełni rolę przejścia wyłącznie z DZIAŁAJĄCĄ sygnalizacją świetlną. Jeśli ta nie działa, NIE JEST ONA przejściem dla pieszych i - w efekcie - pieszy nie ma tam żadnego pierwszeństwa przed pojazdami! Rozwiązanie wprowadzono po to, by zapobiec sytuacji, gdy - po wyłączeniu świateł - piesi mogliby całkowicie sparaliżować transport w dowolnym miejscu miasta. Mówiąc prościej - by uniknąć sytuacji, jakich świadkami będziemy od 1 czerwca bieżącego roku, gdy piesi zyskają pierwszeństwo przed pojazdami w momencie wchodzenia na przejście, czyli - w polskim przypadku - zebrę...
Warto też wspomnieć, o trzecim typie przejścia dla pieszych spotykanym masowo w Niemczech, czyli przejściu sugerowanym określanym czasem jako "bród". To tzw. "niepisane" przejście, które nie jest oznakowane i nie daje żadnych przywilejów pieszym. Najczęściej sygnalizuje je np. obniżenie w krawężniku, które wyznacza miejsce, w jakim pieszy może - na własną odpowiedzialność - przekraczać jezdnię. Nie ma na nim jednak żadnych "zebr" czy linii wyznaczających "korytarz" dla pieszego, a sam pieszy ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa wszystkim pojazdom. Co ciekawe - tego typu rozwiązania najczęściej spotkać można np. przy... przystankach komunikacji publicznej.
PR



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama