Najgłupsze zimowe patenty. Nie rób tego w swoim aucie!

Gdyby kierowcy mieli możliwość wykreślenia z kalendarza jednej pory roku, większość najchętniej rozstałaby się z zimą. Skrobanie szyb czy konieczność porannego odkopywania auta ze śniegu wpędza w depresję nawet największych fanów motoryzacji.

Nie dziwi więc fakt, że wielu zmotoryzowanych radzi sobie ze śniegiem i mrozem na różne - mniej lub bardziej wymyślne - sposoby. Niestety, stosowanie niektórych z nich potrafi wyrządzić autu poważne szkody...

Najwięcej problemów przysparza z reguły usunięcie lodu z szyb. Do najgłupszych, popularnych sposobów radzenia sobie z tym problemem zaliczyć można polewanie ich ciepłą wodą. Wielu kierowców decyduje się na taki krok nie zdając sobie sprawy z faktu, że nagła zmiana temperatury wywołuje w tafli szkła ogromne naprężenia. W przypadku laminowanej szyby czołowej mogą one skutkować pojawieniem się pęknięć. Jeszcze gorzej, gdy w podobny sposób będziemy chcieli usunąć lód z solidnie zmrożonej, hartowanej szyby bocznej. Jest wielce prawdopodobne, że po takim manewrze tafla rozsypie się na tysiące kawałków...

Reklama

W zimie często zdarza się również, że - w pośpiechu - zostawimy w domu skrobaczkę do szyb. Kierowcy radzą sobie z tym problemem na różne sposoby. Najczęściej w ruch idą plastikowe dowody osobiste i karty kredytowe. Niestety, takie pomysły również nie należą do najszczęśliwszych. Plastik z którego wykonano dokumenty i "elektroniczne pieniądze" w kontakcie z lodem szybko twardnieje, co może skutkować jego złamaniem. Wówczas, oprócz powrotu do domu po skrobaczkę, czekać nas będzie obowiązkowa wycieczka do banku lub urzędu.

Kolejny problem jest taki, że w kontakcie z lodem i szronem krawędzie plastikowych kart szybko ulegają wyszczerbieniu, a pojawiające się w nich bruzdy mogą łatwo uszkodzić przednią szybę. Problem daje o sobie znać zwłaszcza w nowoczesnych pojazdach, w których szyby czołowe są zaskakująco delikatne. Nawet incydentalne wyskrobanie lodu kartą kredytową może skończyć się "wyrzeźbieniem" głębokich rys w szybie!

Zdecydowanie złym pomysłem jest też walka z lodem za pomocą - stosowanej nagminnie przez drogowców - soli. Ludowe mądrości głoszą, że ta sprawdza się nie tylko na chodnikach ale też na szybach i uszczelkach. Problem w tym, że - w ogromnym stężeniu - oddziałuje później na karoserię naszego pojazdu wielokrotnie przyspieszając procesy korozyjne.

W jaki sposób, oszczędzając sobie czasu i nerwów, radzić sobie z lodem na szybach i przymarzniętymi uszczelkami?

Najlepszym sposobem jest inwestycja w odmrażacz na bazie alkoholu, jaki kupić można w każdym z supermarketów. Polecamy zwłaszcza te z ręczną pompką (nie w aerozolu), które - po prostu - są wydajniejsze.

Z ogromną ostrożnością powinniśmy też podchodzić do wszelkiej maści uszlachetniaczy i dodatków do paliwa. Te najczęściej stosowane są przez właścicieli aut z silnikami wysokoprężnymi, obawiających się o poranny rozruch. Większość kierowców nie zdaje sobie sprawy z faktu, że tzw. "zimowy" olej napędowy trafia na stacje benzynowe już w październiku, a stosowanie dodatków do paliwa może ich narazić na wydatki idące w tysiące złotych. Najniebezpieczniejsze są te, które - jak czytamy na etykietach zachwalających ich działanie - "pozwalają utrzymać układ paliwowy w czystości". W przypadku starszego auta z silnikiem Diesla oznacza to po prostu, że są w stanie rozpuścić wszelkie nagromadzone latami osady, które - w najlepszym przypadku - zatkają wkrótce filtr paliwa. W gorszym trafią do pompy wtryskowej i wtryskiwaczy, co może oznaczać konieczność remontu całego układu wtryskowego.

Podobne działanie ma również mieszanie oleju napędowego z benzyną. Na takie zachowanie pozwolić sobie mogą co najwyżej właściciele pełnoletnich diesli z rzędową pompą wtryskową. Benzyna - chociaż obniża temperaturę krzepnięcia oleju napędowego - zdecydowanie pogarsza jego właściwości smarne, co również odbija się na żywotności pompy wtryskowej czy wtryskiwaczy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama